tag:blogger.com,1999:blog-12333967513070700642024-02-20T09:37:45.704-08:00MuzedukacjaPrzygody Działu Edukacji Muzeum Górnośląskiego w BytomiuBrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.comBlogger114125tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-51270914563808352182020-11-30T05:58:00.002-08:002020-11-30T05:58:49.576-08:00Parę słów o czarach, zabobonach i dawnych wierzeniach<div><p> </p><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpU54fL07kXs7JByI5cMbygjYd3b56XhRBu5uHmcTg3F0iRXs0lCOhq99OzdIsegM8N5zt8MS31Dg7KIK56LzMCOXveD5BTeJcKsGwElkXXS2kV601P1CjhwZlMMx5-AdA0oNM5Oqehz0S/s620/ca32d5194f073874c39025ddb5063c90.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="469" data-original-width="620" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpU54fL07kXs7JByI5cMbygjYd3b56XhRBu5uHmcTg3F0iRXs0lCOhq99OzdIsegM8N5zt8MS31Dg7KIK56LzMCOXveD5BTeJcKsGwElkXXS2kV601P1CjhwZlMMx5-AdA0oNM5Oqehz0S/s320/ca32d5194f073874c39025ddb5063c90.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Kto nie zna Złej Czarownicy z Zachodu <br />z Krainy Oz?</i><br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Magia.
Słysząc to słowo macie zapewne skojarzenia z różdżką, lataniem na
miotle, panią w spiczastym kapeluszu, Harrym Potterem, ewentualnie
panem, który wyciąga białego królika z kapelusza. Magia występuje w
książkach, filmach i grach. Jest niezwykłą siłą, którą można wykorzystać
w dobrych lub złych celach – kto z nas nie zna opowieści o zaczarowaniu
kogoś w żabę? <br /></div></div><div><p style="text-align: justify;">Nie wiem jednak
czy wiecie, ale „magia” dla naszych prapradziadków, którzy żyli 100 i
więcej lat temu, była czymś absolutnie realnym. I często była czymś
bardzo, bardzo groźnym, przed czym trzeba się było chronić za pomocą
specjalnych słów, gestów i przedmiotów. <br /></p><p><br /></p><p style="text-align: justify;">„Magia”
narodziła się prawdopodobnie wraz z człowiekiem rozumnym i towarzyszy
mu od zarania dziejów. Przybierała różne formy, miała różne funkcje
funkcje i ludzie różnie ją postrzegali i oceniali, w zależności od
miejsca i czasu. Zawsze jednak magia wiązała się z przekonaniem, że poza
człowiekiem i światem materialnym istnieje coś jeszcze, coś
nadprzyrodzonego, co ma wielką moc. I że można to coś przekonać (albo
zmusić), by wypełniało nasze życzenia i rozkazy. Co jednak, jeśli magią
zaczynały władać istoty złe i złośliwe? Wtedy trzeba było się przed tą
magią bronić. Magia więc wiązała się z całą masą zależności,
prawidłowości, a przede wszystkim zakazów i nakazów. <br /><br /></p><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-9hgb1nrViuA/X8T3E4brYDI/AAAAAAAADGE/TD93_A7RVI07qEzAqF2CVxwPICt_XiEoACLcBGAsYHQ/s1000/czarny-kot.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-9hgb1nrViuA/X8T3E4brYDI/AAAAAAAADGE/TD93_A7RVI07qEzAqF2CVxwPICt_XiEoACLcBGAsYHQ/w200-h200/czarny-kot.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Czy czarny kot <br />naprawdę przynosi pecha?</i><br /></td></tr></tbody></table><br /></div><div style="text-align: justify;">Dziś
takie zachowania nazywamy przesądami, albo zabobonami. Wiemy, że
odpukanie w niemalowane drewno nie odczynia pecha, że czterolistna
koniczynka nie przynosi tak naprawdę szczęścia, a pęknięte lustro nie
spowoduje 7 lat nieszczęść – po prostu jedziemy do sklepu i kupujemy
nowe. Skąd więc u naszych przodków taka wiara w nadprzyrodzone zjawiska?
<br /></div><div><p><br /></p><p style="text-align: justify;">Wyobraźcie sobie, że
żyjecie w świecie bez prądu. Nie macie światła, radia, telewizji i
internetu. Cała wasza rodzina hoduje rośliny i zwierzęta. I cały czas
coś wam grozi - krowom może zabraknąć mleka, kurom może zabraknąć jaj,
na rośliny może spaść nieurodzaj w postaci robactwa, suszy, gradów,
ulew, burz, wylewów rzeki. Także ludziom grożą różne choroby, a nawet
śmierć. Nic dziwnego, że nasi przodkowie byli strasznie podenerwowani. A
teraz wyobraźcie sobie do tego wszystkiego, że w życiu naszych
prapradziadków nagle pojawia się czarownik albo czarownica, którzy mogą
wywołać wszystkie wyżej wymienione nieszczęścia. Oh jej! Jak się przed
nimi obronić?<br /><br />Na szczęście wierzono, że magia podlega pewnym
zasadom i regułom. Szczególnie ciekawa jest jedna z nich, którą można
sprowadzić do założenia, że „podobne wywołuje podobne”, czyli – mówiąc
innymi słowy – że skutek jest podobny do przyczyny. Z tej zasady wynika,
że można wywołać jakiś skutek, przez naśladowanie go. Brzmi dziwnie i
niezrozumiale? Posłużmy się więc kilkoma przykładami. <br /><br />Dawniej
wierzono, że kobieta będąc w ciąży może wpłynąć na wygląd, zdrowie i
zachowanie swojego przyszłego dziecka, poprzez swoje odpowiednie zachowanie i
czynności. Często stosowano w tym celu właśnie zasadę podobieństwa. Na
przykład: <br /></p><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3O2A8Fr_obGGxpv1jezgQcY-BZI6WEmhZjwRH8urizAZRWLim7GfVGLI4LmznOE8xr67Zz-IS-WhiaZH49N0hwv2Q0rC6w6OluAzeyyeBkHW7BQCh6Axyo28jyfbZGlMelyqF0WNbjvpG/s750/podzim_sklizen_02_750.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="750" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3O2A8Fr_obGGxpv1jezgQcY-BZI6WEmhZjwRH8urizAZRWLim7GfVGLI4LmznOE8xr67Zz-IS-WhiaZH49N0hwv2Q0rC6w6OluAzeyyeBkHW7BQCh6Axyo28jyfbZGlMelyqF0WNbjvpG/s320/podzim_sklizen_02_750.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Suche pęczki lnu - prawda, że są bardzo jasne?</i> <br /></td></tr></tbody></table><br /><p style="text-align: justify;">1.
podczas swojego wesela i oczepin, panna młoda często patrzyła w czarny od sadzy
strop chaty. Po co? Żeby w przyszłości jej dzieci miały równie czarne
włosy i oczy. A co, jeśli chciała, żeby jej dzieci miały jasne oczy i
włosy? Wtedy wpatrywała się intensywnie w pęczki lnu lub lnianą przędzę.<br /></p><p style="text-align: justify;">2.
kiedy kobieta była już w ciąży, absolutnie nie wolno jej było patrzeć
na brzydkie i nieprzyjemne rzeczy, żeby dziecko się do nich nie
upodobniło. Dlatego ciężarne kobiety otaczały się ładnymi przedmiotami,
zwierzętami i ludźmi.<br /><br />3. zapatrzenie się w ogień przez przyszłą
mamę mogło spowodować, że dziecko będzie miało czerwone plamy na ciele
(jak od oparzenia), a wystraszenie się myszy lub szczura – że dziecko
będzie miało myszkę na ciele (czyli mechate znamię).<br /></p><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi7MUL0K4TxcisU8S06gN5PqqVmN24Tnbbm3sdMCutN0JUtPyQk-jHUrxO4RYgqvBMfP9uRMsa771cixh75nwsLubZQyYIxgP_lSQfOeBlTiQSLL9-1gHvWc1bqvpIriZHKZJlgbzSQzo4/s640/zajecza-warga-59542a5e8742dfb7c1%252C730%252C0%252C0%252C0.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="425" data-original-width="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi7MUL0K4TxcisU8S06gN5PqqVmN24Tnbbm3sdMCutN0JUtPyQk-jHUrxO4RYgqvBMfP9uRMsa771cixh75nwsLubZQyYIxgP_lSQfOeBlTiQSLL9-1gHvWc1bqvpIriZHKZJlgbzSQzo4/s320/zajecza-warga-59542a5e8742dfb7c1%252C730%252C0%252C0%252C0.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Króliki są urocze, ale mało która mama by chciała<br />żeby jej dziecko miało podobnie rozciętą wargę...</i><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;"><br />4.
kobiecie w ciąży kategorycznie zakazywano przechodzenia nad ostrymi
przedmiotami, takimi jak nóż, siekiera czy lemiesza od pługa. Nie wolno
jej również było rąbać drewna na progu domu. Dlaczego? Żeby dziecko nie
urodziło się z zajęczą wargą! (Lepiej też było, żeby nie patrzyła na
króliki i zające, tak na wszelki wypadek). <br /><br /></p><p>5. natomiast żeby dziecko nie miało zeza, kobieta nie powinna patrzeć przez dziurkę od klucza.<br /><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Takich
zakazów i nakazów było dużo więcej. Tutaj wymieniliśmy tylko kilka
przesądów związanych z ciążą. Jeśli chcecie poznać inne dawne zwyczaje
„magiczne”, związane np. ze zdrowiem, z miłością albo z zaklinaniem
urodzaju, powinien koniecznie odwiedzić naszą wystawę „Pomiędzy magią
a religią”, którą można będzie oglądać do końca marca 2021 roku. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGD20hPaKiKaZOk_mcx7AmZfaskF8Ke49POxBfhcHekTWQXiI7u544mwxbppP8J_wECUYhx5zwom1r1epO95O3HEpzQqojMC6XF8E00F7hT_lbLfHmyiUny9FjKnKIudk-iL_f5Wv0Xg65/s784/magia.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="624" data-original-width="784" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGD20hPaKiKaZOk_mcx7AmZfaskF8Ke49POxBfhcHekTWQXiI7u544mwxbppP8J_wECUYhx5zwom1r1epO95O3HEpzQqojMC6XF8E00F7hT_lbLfHmyiUny9FjKnKIudk-iL_f5Wv0Xg65/s320/magia.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Informacje o wystawie <a href="https://muzeum.bytom.pl/?exhibition=pomiedzy-magia-a-religia"><b>TUTAJ</b></a></i><br /></td></tr></tbody></table><p>Zdjęcia: baza grafik google</p></div>BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-34351505196577966572020-11-10T08:55:00.000-08:002020-11-10T08:55:14.635-08:00Jesień oczami naszych prapradziadków, czyli opowieść o szyciu, wróżbach i wyciu w kominie<p style="text-align: justify;">Czy wiecie, jak dawniej wyglądała jesień na Górnym Śląsku? Mogłoby się wydawać, że dwieście lat temu ludzie zachowywali się tak samo jak dzisiaj, ale to nieprawda. Przede wszystkim ludzie nie pracowali w korporacjach, ale najczęściej byli rolnikami. Jesienią zboże było już co prawda zebrane, ale to nie oznaczało końca pracy. Zboże trzeba było oddzielić od łodyżek i plew za
pomocą cepów, żeby następnie można było zrobić z ziarna mąkę. Używano do
tego ciężkich, kamiennych żaren. Poza tym wykopywano ziemniaki i chowano je w specjalnych kopcach, szatkowano i kwaszono kapustę, a także obrabiano len, z którego wyrabiano kiedyś ubrania. Nie było to jednak łatwe. Zebrane łodygi lnu trzeba było namoczyć, a potem połamać je za pomocą międlicy. Nie chodziło jednak o to, by uzyskać małe patyczki, ale żeby „rozłożyć” łodygę lnu, która składa się z długich włókien. Włókna te przypominały potem rozczochrane włosy, dlatego trzeba było je wyczesać specjalnym czesakiem. Po takim zabiegu można było zrobić z niego nici, a następnie materiał, który mógł być wykorzystany do uszycia czegoś. Uf, sporo roboty! <br /></p><p style="text-align: justify;">Jesienią z powodu zimna i krótkiego dnia większość prac przenosiła się do domów. Kobiety w tym czasie oddawały się przędzeniu, tkaniu i szyciu. Oznacza to, że
z rozczesanego lnu robiły nici, z nich przygotowywały materiał, a
następnie szyły z niego ubrania. Gotowe ubrania można było ozdobić
haftem (czyli wyszyć nitką jakiś wzór), koronką (robioną ręcznie na
szydełku), nadrukiem (używano do tego specjalny drewnianych stempli i
odpowiednich barwników), a nawet pomalować farbami (trzeba było jednak
bardzo uważać później przy praniu!). </p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9mumUauv8BDAyg0_DxvPcooH1OuLSSbPPzhWgOYPlg4jZJ2hvGEWkvPqHB2azsjx91-PHlj59NSEVtg-G9-9fBVsYmNBwwcHhAr9OSs3Yuf14_W5MuN7Sie0BLX0RTvRrJPoEW63t0uAC/s1600/gasior.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9mumUauv8BDAyg0_DxvPcooH1OuLSSbPPzhWgOYPlg4jZJ2hvGEWkvPqHB2azsjx91-PHlj59NSEVtg-G9-9fBVsYmNBwwcHhAr9OSs3Yuf14_W5MuN7Sie0BLX0RTvRrJPoEW63t0uAC/s1600/gasior.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">W domu odbywało się również darcie pierza – dzisiaj poduszki i kołdry
są wypchane syntetyczną wełną, a dawniej piórami gęsi. Te pióra były
jednak bardzo kłujące, dlatego należało obskubać miękką, puchatą i
delikatną część od kłującego, sztywnego środka pióra (stosiny). Nie była
to ciężka praca, ale długotrwała i nudna, dlatego w długie jesienne
oraz zimowe wieczory wszystkie kobiety z okolicy spotykały się w jednej
kuchni, gdzie razem darły pierze, śpiewały i opowiadały sobie różne
historie. </p><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiLXJemUlv5Bov8ZRdmkN9ZrA5rhH9upAbn0fyxRC_j0XNOoD_mUT18RSnD4xmMneeG7L76vtoMyRLL9XYJZ_T6rVQ4MNpAkl19gJJev4bDEXvt13nrMchnno7fr6T5rwl70HxCN6QBdHY/s1600/Obraz+008.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="242" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiLXJemUlv5Bov8ZRdmkN9ZrA5rhH9upAbn0fyxRC_j0XNOoD_mUT18RSnD4xmMneeG7L76vtoMyRLL9XYJZ_T6rVQ4MNpAkl19gJJev4bDEXvt13nrMchnno7fr6T5rwl70HxCN6QBdHY/s320/Obraz+008.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wróżba andrzejkowa - puszczanie listków <br />mirtu na wodę</td></tr>
</tbody></table><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;">Warto wiedzieć, że dawniej centrum całego domu stanowiła kuchnia. Było tam najcieplej oraz najbliżej do jedzenia, cała więc rodzina chętnie spędzała w niej wolny czas. Często również zapraszano tam gości. W czasie andrzejek dziewczyny, które nie miały jeszcze mężów, spędzały wieczór w kuchni i wróżyły, próbując poznać przyszłość. Chłopcy mieli swój oddzielny wieczór, który nazywano katarzynkami. </p><p style="text-align: justify;"></p><p></p><p style="text-align: justify;">Zima była więc dawniej czasem odpoczynku i zabaw. Nie tylko organizowano wieczory wróżb czy spotkania taneczne, ale również czytano i grano na różnych instrumentach.<br /></p><p></p><p style="text-align: justify;"></p><p><br />Zaraz, zaraz… Co to za wycie?</p><p style="text-align: justify;">Przed Wami zadanie - czy jesteście w stanie ułożyć nasze puzzle, by poznać tożsamość tajemniczego stwora? Poznacie nie tylko jego imię, ale również wygląd i pewne nietypowe zachowanie. UWAGA: Puzzle można przekładać i obracać. </p><p></p><p><b><a href="https://www.jigsawplanet.com/?rc=play&pid=0841286ed863" target="_blank">PUZZLE znajdziecie TUTAJ</a></b><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Udało się Wam poznać imię tajemniczego, wyjącego potwora i jego wygląd? To meluzyna. Na pewno wiecie, jak wygląda syrena – to urocza istota będąca pół kobietą, pół rybą, która żyje w wodzie. Słynie też z pięknego głosu i częstego pomagania żeglarzom. A teraz wyobraźcie sobie jej kuzynkę – meluzynę. <br /></p><p></p><p style="text-align: justify;">Meluzyna jest bardzo podobna do syreny – to również piękna kobieta z rybim lub wężowym ogonem, która jednak nie pływa, tylko lata w powietrzu, kiedy jest bardzo, bardzo wietrznie. Do tego wszystkiego ma dość smutne usposobienie, ciągle płacze, zawodzi i szlocha. Na Śląsk meluzyny przywędrowały prawdopodobnie z Niemiec. Mówi się nawet, że pierwsza znana meluzyna była żoną hrabiego Rajmunda z Poitiers! Kiedy jesienią zaczynał się okres bardzo zimnej, wietrznej pogody, podobno można było usłyszeć, jak meluzyny wyją albo płaczą w kominach. W ten sposób nasi przodkowie tłumaczyli sobie, dlaczego z kominów czasem słychać gwizdy, szelesty, a nawet <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRkLH4KXjoL-bs2-ve4-it8YdfZHwzAZJJYJxhfq4uZqCeJHYuhLb42EoW8oqw3MMnumWggtp-9CuG4G1iNx8ErgRG1sG-VNiEl1to1P8nYhnl0Kxv_j8JKbW1VMLRkW5q-VPp3TY7LNrz/s680/melu.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="570" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRkLH4KXjoL-bs2-ve4-it8YdfZHwzAZJJYJxhfq4uZqCeJHYuhLb42EoW8oqw3MMnumWggtp-9CuG4G1iNx8ErgRG1sG-VNiEl1to1P8nYhnl0Kxv_j8JKbW1VMLRkW5q-VPp3TY7LNrz/s320/melu.jpg" /></a>zawodzenia! Ich zdaniem to meluzyny ukrywały się w środku i odpoczywały przed dalszą podróżą. Chociaż wydawane przez nie dźwięki, zwłaszcza jeśli za oknem było ciemno i złowieszczo, mogły wywoływać gęsią skórkę, to nikt się meluzyn nie bał – nie były one bowiem niebezpieczne, latały tylko po świecie i szukały swoich zagubionych dzieci. Fruwały od domu do domu, od jednej wsi do drugiej, i bez skutku próbowały znaleźć swoje pociechy. Dlatego warto było im trochę pomóc, wkładając do komina albo za okno coś do jedzenia. Ludzie chętnie podrzucali meluzynom kawałki jabłek, trochę orzechów, ziarenek, okruchów bądź zwykłej mąki, żeby mogły się najeść i nabrać sił do dalszych poszukiwań w nadziei, że w końcu znajdą swe pogubione dzieci.<br /></p><p>Grafika meluzyny: A. Foks </p><p>Zdjęcie: archiwum MGB <br /></p><p><br /></p>BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-67976575818130567992020-10-23T03:23:00.000-07:002020-10-23T03:23:27.165-07:00Im dalej w las, tym więcej drzew, ale jak je rozróżnić? <div style="text-align: justify;">Kiedy jesienią świeci słońce, aż chce się nam iść na spacer do parku lub lasu. To oczywiście świetna okazja, żeby przyjrzeć się rosnącym tam drzewom. Odruchowo sięgamy po leżące na ziemi kasztany i żołędzie, rozpoznając przy okazji niektóre z drzew właśnie po owocach lub po charakterystycznych liściach. A czy wiedzieliście, że gatunki drzew można rozpoznać po masie innych cech, takich jak np. kształt korony albo kolor i spękanie kory? <br /></div><p style="text-align: justify;">Wiemy, że kora, czyli skóra drzew chroni ich wrażliwe wnętrze przed agresywnym światem zewnętrznym. Bez kory drzewo by uschło albo padło atakiem grzybów i pleśni. Jednak ta skóra może być dla nas wskazówką, z jakim gatunkiem mamy do czynienia. Będąc na spacerze zwróćcie uwagę, że drzewa łuszcz się w różny sposób. Istnieją gatunki, które stale się osypują (jak nie przymierzając ludzie z łupieżem), są też takie, które zachowują skórę gładką i napiętą. Co ciekawe, dotyczy to tylko dorosłych i starszych drzew, które już mają „zmarszczki” - wszystkie młode osobniki mają korę gładką jak buzia niemowlaka. <br /></p><p style="text-align: justify;">Na całym świecie rośnie wiele tysięcy różnych gatunków drzew. Trudno byłoby zapamiętać indywidualne cechy wszystkich z nich. Ale bez kłopotów możecie się nauczyć rozróżniać najpopularniejsze gatunki rosnące w najbliższej okolicy. Na naszej ekspozycji możecie dokładnie poznać i pogłaskać pnie dziesięciu z tych, które najczęściej można spotkać w śląskich lasach, a nawet w miastach. Do tego specjalnie dla was przygotowaliśmy krótki przewodnik: </p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/fb/Acer_pseudoplatanusAA.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="463" data-original-width="393" height="227" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/fb/Acer_pseudoplatanusAA.jpg" width="193" /></a></div><p></p><p style="text-align: justify;"></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><ul style="text-align: left;"><li><div style="text-align: justify;"><b>jawor </b>(lub też <b>klon jawor</b>) to drzewo mające liście trochę przypominające ludzką dłoń oraz posiadające uskrzydlone owoce, znane jako „noski”, przypominające trochę skrzydełka. Jego kora początkowo jest gładka i szara, z wiekiem jednak zaczyna się łuszczyć w dużych płatach i często zyskuje czerwonawe plamy (nie dajcie się jednak zwieść. Z powodu omszenia złuszczona kora lubi też przybierać kolor zielony). <br /></div><br /></li></ul><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c1/Illustration_Alnus_glutinosa0.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="488" height="315" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c1/Illustration_Alnus_glutinosa0.jpg" width="192" /></a></div> <br /><p></p><ul style="text-align: justify;"><li><b>olcha czarna</b> to drzewo szczególnie lubiące wodę i cień. Ma zaokrąglone liście i malutkie czarne szyszeczki. Poznacie ją też po ciemnej, spękanej i łuskowatej korze. </li></ul><p> </p><p> </p><p></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.ogrodyewy.pl/wp-content/uploads/2019/03/rnu148-342-723x1024.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="565" height="274" src="http://www.ogrodyewy.pl/wp-content/uploads/2019/03/rnu148-342-723x1024.jpg" width="193" /></a></div><p><br /></p><ul style="text-align: left;"><li><div style="text-align: justify;"><b>jesion wyniosły</b> to wysokie drzewo z liśćmi podobnymi do listków
akacji lub jarzębiny, łatwe do rozpoznania po pęczkach nasion w
kształcie długich i cienkich języczków. Kora jest dość jasna z
podłużnymi spękaniami, które wbrew pozorom są dość gładkie i przyjemne w
dotyku. Także możecie głaskać jesiony bez obaw o swoje palce.<br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://www.wlin.pl/assets/228/Illustration_Betula_pendula0.jpg?1289822532" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="467" height="329" src="https://www.wlin.pl/assets/228/Illustration_Betula_pendula0.jpg?1289822532" width="192" /></a></div><br /></li><li><div style="text-align: justify;"><b>brzoza</b> to drzewo, które można łatwo rozpoznać po biało-czarnej korze. Jej listki są w kształcie niedużego serduszka (lub jak kto woli: trójkąta). Owoce brzozy przypominają wałeczki złożone z całej masy drobnych uskrzydlonych nasionek, które łatwo się rozpadają i ulatują na wietrze. <br /></div><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /></li><li><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/8b/Tilia_cordata_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-139.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="583" data-original-width="467" height="239" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/8b/Tilia_cordata_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-139.jpg" width="191" /></a></div><div style="text-align: justify;"><b>lipa drobnolistna</b> to wysokie drzewo o dużych liściach w kształcie serca. Owoce lipy są kuliste i schowane w cienkiej łupinie, z jednym skrzydełkiem, dzięki któremu łagodnie spadają z gałęzi. Kora lipy może być ciemnoszara lub czerwona, ale zawsze jest podłużnie spękana. I to bardzo! <br /></div><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://www.wlin.pl/assets/210/Buk%20zwyczajny_normal.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="371" height="307" src="https://www.wlin.pl/assets/210/Buk%20zwyczajny_normal.jpg" width="190" /></a></div></li></ul><p> </p><ul style="text-align: left;"><li><div style="text-align: justify;"><b>buk zwyczajny</b> to drzewo liściaste z pięknym, gładkim pniem w szarym kolorze, z charakterystycznymi „oczami” na korze (co ciekawe, ich kora zawsze pozostaje gładka, nawet u bardzo starych drzew). Jest niezwykle lubiane przez wiewiórki i ludzi ze względu na małe, jadalne orzeszki w kłującej skorupce. Ich liście mają typowy "liściasty" kształt, lekko ząbkowany na końcach. <br /></div><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /></li><li><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://www.wlin.pl/assets/88/d%C4%85b%20szypu%C5%82kowy_normal.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="374" height="307" src="https://www.wlin.pl/assets/88/d%C4%85b%20szypu%C5%82kowy_normal.jpg" width="191" /></a></div><div style="text-align: justify;"><b>dąb szypułkowy</b> to potężne drzewo, mogące dożyć nawet 1000 lat, szczególnie lubiane przez wiewiórki, dziki i ptaki, ze względu na pożywne żołędzie. Charakterystyczne listki u tego gatunku są zaokrąglone (odwrotnie jajowate). Jest to istotna wskazówka, która pomaga odróżnić ten rodzaj dębu od jego kuzynów, np. dębu czerwonego, którego listki nie są zaokrąglone, a raczej "postrzępione" i "zębate". Kora dębu szypułkowego jest gruba, ciemnobrązowa i z dużą ilością chropowatych spękań. <br /></div><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /></li><li><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d5/Abies_alba_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="584" data-original-width="457" height="239" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d5/Abies_alba_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-001.jpg" width="187" /></a></div><div style="text-align: justify;"><b>jodła pospolita</b> to drzewo iglaste z dużymi, stojącymi do góry „na baczność” szyszkami, które jednak nigdy nie spadają w całości na ziemię, ponieważ jeszcze na drzewie rozpadają się na drobne kawałeczki (można powiedzieć, że eksplodują jak granat!). Jej igły są zawsze zielone, skierowane jakby "do góry". Pień pokryty jest delikatnie spękaną, łuskowatą korą o srebrzystoszarym kolorze. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/ec/Larix_decidua_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-216.jpg/197px-Larix_decidua_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-216.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="240" data-original-width="197" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/ec/Larix_decidua_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-216.jpg/197px-Larix_decidua_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-216.jpg" /></a></div></li><li><div style="text-align: justify;"><b>modrzew europejski</b> to drzewo iglaste, które w przeciwieństwie do innych choinek żółknie jesienią i zrzuca swoje igły na zimę, ale nawet wiosną i latem łatwo go poznać – jego igły są miękkie i rosną w niedużych kępkach. Szyszki są nieduże, zaokrąglone i rosną jakby w kępkach, po kilka obok siebie. Kora tych drzew jest bardzo spękana i mocno się łuszczy, odpadając od pnia. Ponadto jest rdzawo nakrapiana. <br /></div><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /></li><li><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://www.wlin.pl/assets/64/%C5%9Awierk%20pospolity_normal.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="373" height="320" src="https://www.wlin.pl/assets/64/%C5%9Awierk%20pospolity_normal.jpg" width="199" /></a></div><div style="text-align: justify;"><b>świerk pospolity</b> to drzewo iglaste szczególnie lubiane przez ludzi przed świętami Bożego Narodzenia, mające piękne, długie szyszki w kształcie cygara (zwisające "głowami" w dół) . Jego igły są zawsze zielone i rozchodzą się z gałązki promieniście, czyli równocześnie na wszystkie strony. Kora jest cienka, czerwonobrązowa i łuskowata. <br /></div><br /></li></ul><p style="text-align: left;"><br /></p><p style="text-align: left;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Znając już cechy charakterystyczne dla dziesięciu najczęściej występujących na Śląsku drzew, czy jesteście w stanie rozwiązać krzyżówkę? Hasło odkryje przed Wami nazwę jeszcze jednego drzewa, niezbyt często spotykanego, ale niezwykle ciekawego i do tego rosnącego tuż przy naszym muzeum. <br /></p><p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiITW0jTaMe3iADfsriYiJ2xoPE9pXpLm7Tah10raEdXIDEoKoT9YwdTp_DMGiu3VLA0zdTi7u6ej_mDcwyH4ytA_9RYTeG5wyNdUKzZALRlEcNYrmfsJCI26NP4g8Jo3cEwDPwSLwkQCaV/s929/krzy%25C5%25BC%25C3%25B3wka.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="929" height="620" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiITW0jTaMe3iADfsriYiJ2xoPE9pXpLm7Tah10raEdXIDEoKoT9YwdTp_DMGiu3VLA0zdTi7u6ej_mDcwyH4ytA_9RYTeG5wyNdUKzZALRlEcNYrmfsJCI26NP4g8Jo3cEwDPwSLwkQCaV/w640-h620/krzy%25C5%25BC%25C3%25B3wka.jpg" width="640" /></a><br /></p><p style="text-align: left;"><br /><br /><br /><span style="font-size: xx-small;">Odpowiedzi: 1. modrzew 2. jesion 3. jodła 4. olcha 5. jawor 6. brzoza 7. dąb 8.buk <br /><br />Hasłem w naszej krzyżówce jest MIŁORZĄB. </span><br /><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://www.zdrowysklep.eu/_var/edytor/ginkgo.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="635" height="320" src="https://www.zdrowysklep.eu/_var/edytor/ginkgo.JPG" width="254" /></a></div><p></p><p style="text-align: justify;"></p><div style="text-align: justify;">A czy wiecie, że miłorząb jest najstarszym, wciąż istniejącym gatunkiem drzewa? Otóż pierwsze miłorzęby rosły już trzydzieści milionów lat temu, w czasach ery mezozoicznej, czyli wtedy, kiedy na ziemi królowały dinozaury! Od tego czasu ten gatunek prawie w ogóle się nie zmienił, dlatego nazywamy go "żywą skamieliną". Dziś potomka tamtych miłorzębów możecie oglądać między innymi przy naszym muzeum, zaglądając do ogrodu otaczającego budynek od strony ul. Wojciecha Korfantego 34. Motyw liścia miłorzębu zdobi także wejście do naszego „Pałacyku”. <br /></div><div><p></p><p style="text-align: justify;">Miłorzęby łatwo rozpoznać po charakterystycznych listkach, które przypominają nieco wachlarzyk. Jesienią zawsze zmieniają kolor z zielonego na żółty. </p><p style="text-align: left;"> <br /></p><p style="text-align: left;">Zdjęcia: baza grafik google</p><p style="text-align: left;">Krzyżówka: dział edukacji MGB <br /></p></div>BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-28512588078350976992020-10-20T06:40:00.004-07:002020-10-20T06:41:41.688-07:00Co to jest synagoga<p>Sławomir Pastuszka</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXghXqVHy0elsmyXvzu0HZkJArtPUoYMCOdJoT0EKcuexwW-NAUQXUsc2Ym9zwFTaLIoh_21ZoMGyijLJD8_YQ9DCFvaisFvNoolqNm4ibZvqK8F_hjzW7JdoCsJ69NhmeV-M7lR0SSmnl/s2048/Poczt%25C3%25B3wka+z+ok+1914+r.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1380" data-original-width="2048" height="269" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXghXqVHy0elsmyXvzu0HZkJArtPUoYMCOdJoT0EKcuexwW-NAUQXUsc2Ym9zwFTaLIoh_21ZoMGyijLJD8_YQ9DCFvaisFvNoolqNm4ibZvqK8F_hjzW7JdoCsJ69NhmeV-M7lR0SSmnl/w400-h269/Poczt%25C3%25B3wka+z+ok+1914+r.jpg" width="400" /></a></div><p></p><p>Zanim odwiedzimy jakąkolwiek synagogę warto zapoznać się wcześniej z jej podstawową definicją. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin36htbOGAqnO_vbhyphenhyphenTXw8y4uxdpjVrKIZqx5oVHngU3QrHRxvGl-U0JfJFEgjXltYMdN3Xw1uJJpKtB0_82YLgFmYff6SKRVb1KI7m55OPLMGqUZw0vpo1I1JvvyYS4EA4i5ksepX5mnh/s800/Second_Temple_CC3.0.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin36htbOGAqnO_vbhyphenhyphenTXw8y4uxdpjVrKIZqx5oVHngU3QrHRxvGl-U0JfJFEgjXltYMdN3Xw1uJJpKtB0_82YLgFmYff6SKRVb1KI7m55OPLMGqUZw0vpo1I1JvvyYS4EA4i5ksepX5mnh/s320/Second_Temple_CC3.0.jpg" width="320" /></a></div>Po zburzeniu Drugiej Świątyni Jerozolimskiej w 70 r., synagoga stała się najważniejszą instytucją judaizmu, pełniąc przede wszystkim rolę miejsca gromadzenia się lokalnej wspólnoty żydowskiej, nauczania oraz wspólnego odprawiania modłów z udziałem przynajmniej minjanu . Z tego też powodu w języku hebrajskim funkcjonują jej trzy podstawowe nazwy: bejt kneset (dom zgromadzenia), bejt midrasz (dom nauki) i bejt tfila (dom modlitwy). Należy wyraźnie zaznaczyć, że synagoga nie jest świątynią, tak jak kościół czy meczet, choć w pewnym uproszczeniu bywa tak nazywana. Jako budynek jest miejscem profanum, a znajdujące się w niej zwoje Tory, darzone największym szacunkiem, stanowią w niej elementy sacrum. Synagoga nie jest także miejscem składania ofiar czy oddawania czci Bogu za pośrednictwem obrazów i posągów. <p></p><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg51lFSkk5RseixEYow9Ftj5yEVCDVmVd3LMxcyEXrLriGs2YmI9bc8Hb4oEcy05MildTIS3Z920mPtAhnOvaBMlLmq3VZZ2WADOrJRk4yDKS_lYJxph2PRDPxVtB0v5Wz97c6lcTT0Y0du/s2000/_MG_2194_1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1333" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg51lFSkk5RseixEYow9Ftj5yEVCDVmVd3LMxcyEXrLriGs2YmI9bc8Hb4oEcy05MildTIS3Z920mPtAhnOvaBMlLmq3VZZ2WADOrJRk4yDKS_lYJxph2PRDPxVtB0v5Wz97c6lcTT0Y0du/s320/_MG_2194_1.jpg" width="320" /></a></div><p>Trzy powyższe hebrajskie nazwy synagogi wynikają z jej wielofunkcyjności. Bejt kneset nawiązuje do „małego sanktuarium”, którym jest Bóg wśród rozproszonych Żydów, co oznacza, że przejęła ona ze Świątyni cząstkę jej świętości, nie tylko w sferze duchowej, ale także w elementach ukształtowania. Ten typ synagogi pod względem architektonicznym to najczęściej wolnostojący budynek, o wyróżniającej się architekturze. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd2-BqCt3oWMRtUs9UmgMYRMsj6JJMtbJynsGdFClZUjzAYRuXq5jtLQyPfHAclhzLx58-2PhnfzVgoeIGjO44epevHLvd4KgUmVUAeyGG3tnE9GL9_zgLTa0SupUP2qsEYAfJIy-XFmi9/s1701/f10_bw18x12.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1113" data-original-width="1701" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd2-BqCt3oWMRtUs9UmgMYRMsj6JJMtbJynsGdFClZUjzAYRuXq5jtLQyPfHAclhzLx58-2PhnfzVgoeIGjO44epevHLvd4KgUmVUAeyGG3tnE9GL9_zgLTa0SupUP2qsEYAfJIy-XFmi9/s320/f10_bw18x12.jpg" width="320" /></a></div>Choć bejt midrasz jest także miejscem zgromadzenia, modlitwy i przede wszystkim nauczania, to różnica polega głównie na możliwości wykonywania w niej czynności tzw. domowych, takich jak np. spożywanie posiłków, picie, palenie tytoniu czy spanie, gdyż w ten sposób na krócej przerywa się studiowanie Tory. Z tego powodu na jej odrzwiach zawsze zawieszana jest mezuza . Pod względem architektonicznym może być to wolnostojący budynek, jednak niewielkich rozmiarów i pod względem okazałości będący w cieniu bejt kneset. Najczęściej jest to jednak wydzielone duże pomieszczenie zaadaptowane do swoich celów w budynku mieszkalnym lub użytkowym. Bejt tfila jest generalnie synonimem dwóch poprzednich, choć z dzisiejszego punktu widzenia określa się nim najczęściej wydzielone pomieszczenie do odprawiania modłów, często utrzymywane przez osoby prywatne, stowarzyszenia czy cechy.<p></p><p>Termin „synagoga” wywodzi się z języka greckiego i jest odpowiednikiem jej oryginalnej, hebrajskiej nazwy. W języku polskim przyjęło się określenie „bożnica” lub „bóżnica” – czyli miejsce poświęcone Bogu. W języku niemieckim od średniowiecza popularne były nazwy „jüdische Schule” lub „Judenschul” (szkoła żydowska), z których wywodzą się nazwy synagogi w języku jidysz – „szul” (szkoła) lub „dawnszul” (dom modlitwy). W okresie kształtowania się judaizmu postępowego zaczęto stosować termin „tempel”, czyli świątynia. Spowodowane to było zmianą nastawienia przez zwolenników haskali do kwestii powrotu do Ziemi Izraela i odbudowy Świątyni Jerozolimskiej. Stąd synagoga miała stać się lokalnym odpowiednikiem zburzonej Świątyni.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYrYuaAneXtVuJxOKd8ep8dTZJaLHCp8f5NJeDXp7fGbIU13E79JaaH_xDbNveSDIszjahjCyM4Dm2UkyAUZWaJgx4JUO3z03iBIMjgn5BCNE81-Nk0XXEPuUKMDkxHYUbjEtoDFWZ7oId/s1600/_MG_3671.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYrYuaAneXtVuJxOKd8ep8dTZJaLHCp8f5NJeDXp7fGbIU13E79JaaH_xDbNveSDIszjahjCyM4Dm2UkyAUZWaJgx4JUO3z03iBIMjgn5BCNE81-Nk0XXEPuUKMDkxHYUbjEtoDFWZ7oId/s320/_MG_3671.jpg" width="320" /></a></div><p>Najważniejszym elementem wyposażenia synagogi jest ręcznie przepisany pergaminowy zwój Tory. Przechowywany jest w ozdobnej szafie lub wnęce zwanej aron ha-kodesz, w Europie tradycyjnie znajdującej się na osi ściany wschodniej, skierowanej w stronę Jerozolimy i Wzgórza Świątynnego.</p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrQY5fncYONGebLeila_xxZp6fI03_oRmAjJ_i0n7GcrD2-LV5f2aMxFZcZcyqaIq_2PFDUKSBiczesHfHhe1n83jfsRibq8pha9Vfk-gfftk6xoc5zC1G3UtW2xPFgWlbebg72_ZdXvX0/s2048/MG_5345.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1365" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrQY5fncYONGebLeila_xxZp6fI03_oRmAjJ_i0n7GcrD2-LV5f2aMxFZcZcyqaIq_2PFDUKSBiczesHfHhe1n83jfsRibq8pha9Vfk-gfftk6xoc5zC1G3UtW2xPFgWlbebg72_ZdXvX0/s320/MG_5345.jpg" /></a></div>Drzwi arki przysłonięte są ozdobną kotarą, zwaną parochetem, będącą symbolicznym oddzieleniem sfery sacrum od profanum. Przed aron ha-kodesz zawieszony jest ner tamid, czyli wieczne światło upamiętniające menorę i symbolizujące boską obecność. Centralnym punktem jest bima, z której odczytywane są zwoje Tory i prowadzone niektóre modlitwy. W synagogach środkowoeuropejskich pojawia się także amud, czyli pulpit dla prowadzącego modlitwy, zazwyczaj znajdujący się po prawej stronie aron ha-kodesz.<p></p><p>W tradycyjnych synagogach obowiązuje mechica, czyli separacja płci. W związku z tym wydziela się osobne miejsce dla kobiet, zwane po polsku babińcem lub po hebrajsku ezrat naszim. Mogą to być osobne pomieszczenia, balkony lub empory, ewentualnie wydzielone rzędy siedzeń w głównej sali modlitewnej. Powód separacji płci tłumaczy się utrzymaniem skromności i pomocą w skupieniu podczas modlitwy. Obecnie synagogi reformowane i konserwatywne zniosły zwyczaj rozdzielenia płci.</p><div>Żeby dowiedzieć się więcej o synagodze, jej funkcji i wyposażeniu zapraszamy do obejrzenia wykładu pana Sławomira Pastuszki, który został nakręcony w katowickiej synagodze, dzięki uprzejmości Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach.</div></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/14e5u4Y9gzg" width="320" youtube-src-id="14e5u4Y9gzg"></iframe></div><br /></div><div><p>Opracowano na podstawie:</p><p>Sławomir Pastuszka, Nic to innego tylko dom boży… czyli o dziejach pszczyńskich synagog, Pszczyna 2015, s. 12-13.</p></div>BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-84498161158522934132020-07-06T05:00:00.002-07:002020-07-06T05:00:09.735-07:00Co w trawie piszczy? Część 6<div style="text-align: justify;">
<b> Co mają wspólnego pszczoły, głód i wiercenie dziur w drewnie? </b><br /><br /><br />Dużo się ostatnio mówi o koszeniu trawy. Mieszkańcy miast podzielili się na zwolenników skoszonych trawników oraz na obrońców dzikich chaszczy. Pomijając kwestie estetyczne (bo o gustach się nie dyskutuje i każdy ma prawo lubić to, co lubi), warto się zastanowić nad wartością ekologiczną i bioróżnorodnością przyrodniczą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6nsFbR_KpnfW94q384BPDlZy2fbKXp8OaaVA7hZh0aWvGgga2WDEpwxXLP-hyElm37yOOdL4fRaDucfDy03esL-cgJF3zYwjrVSmJilfuLohVW5CewudxIaXQrcf759HL7hJAryV9reVy/s1600/tumblr_nflylzQxki1skjzgdo1_1280.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="999" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6nsFbR_KpnfW94q384BPDlZy2fbKXp8OaaVA7hZh0aWvGgga2WDEpwxXLP-hyElm37yOOdL4fRaDucfDy03esL-cgJF3zYwjrVSmJilfuLohVW5CewudxIaXQrcf759HL7hJAryV9reVy/s320/tumblr_nflylzQxki1skjzgdo1_1280.jpg" width="224" /></a>Mamy jako ludzie tendencję do lekceważenia siły bioróżnorodności. Wzruszamy ramionami kiedy słyszymy doniesienia o zagrożonych lub wymierających gatunkach zwierząt i roślin, uznając, że nie ma to żadnego wpływu na nasze życie. Zapominamy jednak, że wszystko jest w przyrodzie silnie połączone i nawet najmniejsze stworzonko może wpłynąć na nasze życie, zupełnie jak w grze polegającej na przewracaniu kostek domina. Dzisiaj przyjrzymy się bliżej jednemu z nich. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Ile znacie gatunków pszczół? Większość osób słysząc to pytanie jest w stanie podać jako odpowiedź tylko pszczołę miodną – znaną bohaterkę bajek i opowieści, dzielną zbieraczkę nektaru, pracowitą robotnicę, która produkuje miód i upycha go w ulu w komórkach o kształcie sześciokąta. <br />Oczywiście to prawda, pszczoła miodna faktycznie prowadzi pracowite życie w kolonii o silnie określonej strukturze społecznej. Ale to tylko jeden z możliwych wariantów. Czy wiecie, że na świecie żyje <b>20 tysięcy gatunków</b> pszczół? W samej Polsce możemy ich spotkać aż <b>470 </b>gatunków! Większość z nich żyje samotnie, nie buduje dużych gniazd i nie wytwarza miodu. Ale to nie oznacza, że nie są one jednymi z najbardziej pożytecznych owadów na świecie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Świat bez pszczół (i innych zapylaczy) nie przetrwałby zbyt długo. Nie wierzycie? Dzięki pracy tych owadów możemy się cieszyć roślinami i ich owocami. Aż <b>¾ światowej żywności</b> jest efektem pracy pszczół! Uwierzcie, że Ziemia bez tych pracowitych robaczków byłaby bardzo pustym (i głodnym!) miejscem. Tym bardziej powinno nas martwić, że w ostatnich latach pszczoły masowo chorują i umierają. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Jak możemy im pomóc? Większości problemów nie jesteśmy w stanie sami rozwiązać. Jest jednak kilka rzeczy, które może zrobić każdy z nas, nawet mieszczuch z mieszkaniem bez ogródka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Rzecz pierwsza – <b>domek </b>dla owadów. Chyba wszyscy wiemy, że praca przy ulach jest niezwykle trudna i wymagająca. Ale mało kto wie, że hodowanie innych rodzajów pszczół jest łatwe, przyjemne i bez wysiłkowe. Mowa między innymi o murarkach ogrodowych. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpIkl4xF_moRJTb-oEyKfrdYRX3CGNJgiWIW6Ch8ROl3ZoPm1Mq7x-l8cKXCXF7enp10WUbrIHfoyhm8eIOrfZ9-1-T4dgg88CeDQ-qt8XWadBAEi4eWwfJG2VMikSx6fo7IQlcFICJHmv/s1600/murarka-ogrodowa-wegrzce-497525859.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="584" data-original-width="960" height="194" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpIkl4xF_moRJTb-oEyKfrdYRX3CGNJgiWIW6Ch8ROl3ZoPm1Mq7x-l8cKXCXF7enp10WUbrIHfoyhm8eIOrfZ9-1-T4dgg88CeDQ-qt8XWadBAEi4eWwfJG2VMikSx6fo7IQlcFICJHmv/s320/murarka-ogrodowa-wegrzce-497525859.jpg" width="320" /></a></div>
Te małe, pracowite dzikie pszczółki nie tylko świetnie zapylają rośliny, ale też nie są wybredne jeśli idzie o mieszkanie. Wystarczy kawałek drewna z nawierconymi dziurami (nie za dużymi i nie za małymi, akurat takimi w sam raz), któremu zapewnimy osłonę przed deszczem i wystarczającą ilość światła i cienia. W takim miejscu pszczoła będzie mogła złożyć jajeczko i pyłek, które pracowicie zalepi piaskiem lub gliną. Po jakimś czasie wykluje się z niej młoda pszczoła, która, gdy będzie już dość duża, przegryzie się na wolność i wyjdzie z norki. Murarki nie zwykły odlatywać bardzo daleko od gniazda, dlatego domek powinien dość szybko zapełnić się owadzimi siostrami i ich potomstwem. Co ważne – murarki nie gryzą i nie żądlą w obronie gniazda, więc możemy bez obaw przebywać w ich towarzystwie.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHqe8SePGfau4xy8H0aH-ugOkDYyPuflKJ7hQoiDcuW38xyv5YYnjgVi2ELyfCEDSSWBfwNIbzQwpEpcvsOYEpOxYB04tixCGuJ0xGaQK1ZybAm6ltSH9nWG19Kwa_SiPDT9Bqo8Pv5y1w/s1600/59573121_2139029089529006_2234922009551175680_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHqe8SePGfau4xy8H0aH-ugOkDYyPuflKJ7hQoiDcuW38xyv5YYnjgVi2ELyfCEDSSWBfwNIbzQwpEpcvsOYEpOxYB04tixCGuJ0xGaQK1ZybAm6ltSH9nWG19Kwa_SiPDT9Bqo8Pv5y1w/s320/59573121_2139029089529006_2234922009551175680_n.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak domek, to nie wszystko. Nasze pszczoły muszą coś jeść. Niestety tuje i krótko ścięty trawnik to za mało dla zapylaczy. Musimy im zapewnić dostęp do kwiatów. Co więcej, nie wystarczy jedna doniczka z pojedynczym kwiatem – nawet jeśli nasz zapylacz najadłby się pyłkiem z tego kwiatu, nie będzie miał co jeść, kiedy kwiat już zwiędnie i przekwitnie. Dlatego musimy dopilnować, by w pobliżu domku rosły różne <b>rośliny</b>, które kwitną w innym czasie. Warto sprawdzić w internecie które rośliny dają najwięcej pożywienia zapylaczom, a które – równocześnie – dobrze sprawdzą się jako ozdoba ogrodowa lub jako grządka owocowo-warzywna? Możecie bowiem z powodzeniem podsunąć swoim owadzim podopiecznym kwiaty agrestu, porzeczki lub dyni – na pewno nie pożałujecie! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4To8SnSdjSxcqFlnR6sS-iHl_MhrY9dUSPw9q2DvW_A1i_VcvRFaVhDDNSMFcvPj_n54-O04nZXjzMM0KMISypICpZcUF-0FDJ6ZCnzUgw1IyqxX10P1pFyH871vrF77g4nMfG3zT3QZQ/s1600/poide%25C5%2582ko+dla+pszcz%25C3%25B3%25C5%2582.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="377" data-original-width="564" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4To8SnSdjSxcqFlnR6sS-iHl_MhrY9dUSPw9q2DvW_A1i_VcvRFaVhDDNSMFcvPj_n54-O04nZXjzMM0KMISypICpZcUF-0FDJ6ZCnzUgw1IyqxX10P1pFyH871vrF77g4nMfG3zT3QZQ/s320/poide%25C5%2582ko+dla+pszcz%25C3%25B3%25C5%2582.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
W czasie wyższych temperatur i przy rzadkich opadach deszczu warto też wystawić naszym owadom <b>poidełko</b>. Nie może to być jednak zwykły talerzyk czy miseczka z wodą, ponieważ pszczoła zamiast się napić może się przez przypadek w nim utopić. Dlatego warto wyłożyć na powierzchnię coś, co będzie pełniło funkcję bezpiecznego lądowiska oraz (w razie potrzeby) koła ratunkowego. Kilka kamieni, trochę piasku albo trochę patyczków powinno się świetnie nadać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Jeśli natomiast będziecie niedaleko naszego muzeum, zajrzyjcie za budynek przy ul. Korfantego 34. Nasz domek dla zapylaczy i niekoszone chaszczowisko aż huczą od bzyczących robaczków. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcia: baza grafik Google </div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-77771841030223200842020-06-30T07:18:00.000-07:002020-07-03T02:59:09.009-07:00Ocalić przeszłość. Żydzi w Bytomiu.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhD_ZtDUUFgSJLHQ4ZX8ZLTC6gP-8wgT52QV8v03uFoGcYxGVp8GsKhQROpAQtVG5PCrCA0gejKkP51QPdsbz-4KG7OpkAn-_zyhnMsxktimEX7uXIBhODTL_31OAAjmhxykVyCFKPog6gt/s1600/Dorozkifoto30x45By_24sepia.tif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1065" data-original-width="1600" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhD_ZtDUUFgSJLHQ4ZX8ZLTC6gP-8wgT52QV8v03uFoGcYxGVp8GsKhQROpAQtVG5PCrCA0gejKkP51QPdsbz-4KG7OpkAn-_zyhnMsxktimEX7uXIBhODTL_31OAAjmhxykVyCFKPog6gt/s320/Dorozkifoto30x45By_24sepia.tif" width="320" /></a></div>
Bytom przez większą część swojego istnienia był miastem wielokulturowym. Mieszanka kulturowa, którą stanowili mieszkańcy tego terenu była źródłem bogactwa i otwartości miejscowej ludności, na którą składali się Polacy, Niemcy, Czesi, Romowie i Żydzi. Właśnie ta ostatnia grupa i jej historia stanowi przedmiot naszego wzmożonego zainteresowania od 2017, kiedy to Muzeum Górnośląskie w Bytomiu zyskało niezwykłą kolekcję, która stanowi jedyną (poza cmentarzami), materialną pozostałość po społeczności będącej swego czasu ważną i liczną grupą składającą się na kulturowy pejzaż miasta. Dzisiaj wciąż stosunkowo niewiele wiemy o tym, jak wyglądało życie w wielokulturowym mieście, możemy – polegając na dostępnych relacjach – wyobrażać sobie miasto, w którym nie tylko w duchu pokojowego współistnienia i wzajemnej tolerancji, ale i w we wspólnym zaangażowaniu w dotyczące wszystkich miejskie sprawy, żyły różne grupy etniczne czy narodowe.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHocQzBUP5XysjudfBXeqA0EVcT-JI06pbnBdMG9RSm4IAKdAaHC6aHsX7pM3QyBjWSEiD4x-yIC0DDYOl9Pzx66gh4mAk6NQco6GCvmWFIAiD7Y-Sk66ueADYQThYtCxh-yS3eLDiaEIs/s1600/IMG_4873.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHocQzBUP5XysjudfBXeqA0EVcT-JI06pbnBdMG9RSm4IAKdAaHC6aHsX7pM3QyBjWSEiD4x-yIC0DDYOl9Pzx66gh4mAk6NQco6GCvmWFIAiD7Y-Sk66ueADYQThYtCxh-yS3eLDiaEIs/s320/IMG_4873.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cmentarz żydowski w Bytomiu. "Ściana pamięci".</td></tr>
</tbody></table>
Miasto w którym „było oczywistością, że dzieci katolickie nie hałasowały przez synagogą w święta żydowskie i dzieci żydowskie zachowywały w podobnych okolicznościach spokój przez świątyniami chrześcijańskimi”. Możemy polegać na dokumentach, relacjach, wspomnieniach ówczesnych mieszkańców miasta, w którym do dziś napotkać można ślady bogatego dziedzictwa wyrosłego na styku kultur. Dziedzictwo żydowskich mieszkańców Bytomia jest, jak zaznaczono na wstępie, materialnie niezbyt imponujące, ale nie ulega wątpliwości, że wnieśli oni ogromy wkład w rozwój i charakter miasta. Zacznijmy zatem od początku.<br />
<br />
W Bytomiu Żydzi pojawili się już we wczesnym średniowieczu – z tego okresu pochodzą pojedyncze wzmianki o przejeżdżających lub handlujących w mieście kupcach. Na całym Górnym Śląsku powstawały wówczas skupiska Żydowskie, ale ich istnienie i trwanie było dość burzliwe – co rusz pojawiały się nowe zakazy, nakazy, ograniczenia, akty przesiedlające czy rozporządzenia o całkowitym wygnaniu, a następnie na nowo zezwalające na osiedlanie się.<br />
Pierwsze dokumenty potwierdzające obecność Żydów w samym Bytomiu pochodzą dopiero z XVII wieku. Korzystne warunki do osiedlania się w mieście zaistniały po tym jak 26 maja 1629 roku Ferdynand II Habsburg za sumę 367 tys. guldenów odsprzedał prawa dziedziczne i własności do bytomskiego państwa stanowego Łazarzowi II Henckel von Donnersmarck. Rodzina Donnersmarcków chętnie przyjmowała i korzystała z usług Żydów, którzy – zgodnie z regulacją Wyższego Urzędu we Wrocławiu z 1656 roku – od teraz mogli tu prowadzić wszelkiego rodzaju handel czy działalność usługową, a Rada Miejska była zobowiązana do ochrony tej społeczności przez ewentualnymi szkodami i obelgami. W mieście pojawił się wówczas niejaki Mojżesz Meyer – protegowany przez Gabriela Henckla – „Hofjude”, czyli nadworny Żyd, zajmujący się sprawami hrabiego. W 1688 roku Leo Ferdinand Henckel po raz kolejny zobowiązuje Radę Miasta do dobrego traktowania Żydów i ochrony przed ewentualnymi prześladowaniami ze strony mieszkańców, pod karą grzywny.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAz5bm2xY6weB9XKLTZNkOPyGZQLx12F0btSLazfWA2mNxPay_enEADcOGXDef6c7KJoKhR3bP6R2o3UF8PHDyEEw6caQ68DxaEZmu4OprZYp4LQMWks2PaPaFoY6tdwDixLMEUpN7Z0gV/s1600/fotoBYzf_0818_3.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="582" data-original-width="787" height="236" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAz5bm2xY6weB9XKLTZNkOPyGZQLx12F0btSLazfWA2mNxPay_enEADcOGXDef6c7KJoKhR3bP6R2o3UF8PHDyEEw6caQ68DxaEZmu4OprZYp4LQMWks2PaPaFoY6tdwDixLMEUpN7Z0gV/s320/fotoBYzf_0818_3.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szkoła żydowska</td></tr>
</tbody></table>
W XVII wieku bytomscy Żydzi zajmowali się głównie: prowadzeniem karczm i winiarni, sprzedażą i szynkowaniem wódki, rzemiosłem oraz handlem (skórami, futrami, towarami korzennymi), importowali także zboże i wełnę z Polski oraz eksportowali sukna i towary metalowe. Liczba żydowskich mieszkańców miasta stale wzrastała. W II połowie XVIII wieku powstaje i oficjalnie działa Gmina Wyznania Mojżeszowego, wcześniej otwarto także szkołę żydowską, a na wałach miejskich (w pobliżu Bramy Gliwickiej) zostaje założony żydowski cmentarz. Gmina liczy około 100 członków i spotyka się w prywatnym domu Josefa Böhma, a następnie w domu Simona Guttmanna.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWJml7poz9HRpY0OdWAK1mCMQzO1MZSVkSjTJvLOrUqCWW6kuEpOJXUzsDhvKdnuDUgRWJQKnFDLICXzvJYWDgfutCmXiPBWMGpmx85rqGBRbpH5zIko3gmjD-qBag2T5v-YYBxs4KBZLW/s1600/fotoBYzf_X0092.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="419" data-original-width="984" height="136" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWJml7poz9HRpY0OdWAK1mCMQzO1MZSVkSjTJvLOrUqCWW6kuEpOJXUzsDhvKdnuDUgRWJQKnFDLICXzvJYWDgfutCmXiPBWMGpmx85rqGBRbpH5zIko3gmjD-qBag2T5v-YYBxs4KBZLW/s320/fotoBYzf_X0092.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bytomska Resursa 1881. Na zdjęciu Moriz Mannheimer - Honorowy Obywatel Bytomia.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRahBXBOX4zztAuHSWa7rnvEgxwitlCKT5T3VjCWX6DZZ3LvOZBqbobAV0GbaDLqEfQZwmT-9V-vT08RdO1dZK6ds2n_NS1oGjrTSMlfQ_d-M5tdpNJ87iUqRhrr5KJBBMMcziiSjYeMp9/s1600/Rynek1foto30x45By_08sepia.tif" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="755" data-original-width="1600" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRahBXBOX4zztAuHSWa7rnvEgxwitlCKT5T3VjCWX6DZZ3LvOZBqbobAV0GbaDLqEfQZwmT-9V-vT08RdO1dZK6ds2n_NS1oGjrTSMlfQ_d-M5tdpNJ87iUqRhrr5KJBBMMcziiSjYeMp9/s320/Rynek1foto30x45By_08sepia.tif" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bytomski rynek</td></tr>
</tbody></table>
XIX wiek to złoty czas rozwoju gminy i miasta. Jest to też czas, który nazywany był czasem „żydowsko-niemieckiej symbiozy”. Żydzi bytomscy zasiadają w Radzie (w wyborach w 1808 roku jedno z 24 miejsc przypadło przedstawicielowi mniejszości żydowskiej), budują pierwszą, a następnie drugą (większą) synagogę przy dzisiejszym placu Grunwaldzkim, osiedlają się na ogromną skalę – do 1885 roku liczba żydowskich mieszkańców wzrasta do 2290 osób oraz przyczyniają się do rozwoju miasta prowadząc zakłady rzemieślniczo-usługowe oraz sklepy, a także współtworząc i rozwijając górnośląski przemysł. Taki intensywny rozwój gminy możliwy był między innymi, dzięki wydanemu w 1812 przez władze pruskie edyktowi emancypacyjnemu zrównującemu w prawach żydowskich i chrześcijańskich mieszkańców ziem pruskich.<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZfXNoOK1lTKQEOEMR6qlC9qpx0gHxaW5wqgrn7mjtM58jNa9YlFF_mRPflWYRDniJeDZVtQNe_u1_2bNa87YyjotMwU4dICQvqvqQ-spYHMRv0JFukbl4L3q9SILyIzPvuQz4dF1INFqL/s1600/Fot.+Carl+Liebert%252C+lata+80.+XIX+w.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1039" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZfXNoOK1lTKQEOEMR6qlC9qpx0gHxaW5wqgrn7mjtM58jNa9YlFF_mRPflWYRDniJeDZVtQNe_u1_2bNa87YyjotMwU4dICQvqvqQ-spYHMRv0JFukbl4L3q9SILyIzPvuQz4dF1INFqL/s320/Fot.+Carl+Liebert%252C+lata+80.+XIX+w.jpg" width="207" /></a></div>
<br />
Żydzi prowadzili sklepy i lokale usługowe zlokalizowane przy Rynku,
ulicy Dworcowej, Jainty oraz na placu Grunwaldzkim, spotkania i modlitwy
od 1869 roku, odbywały się w nowej synagodze – pięknym,
reprezentacyjnym budynku, wybudowanym w tzw. stylu mauretańskim.
Spotykali się w niej być może Leopold Guttmann, który był radcą
miejskim, dr Otto Friedländer – prawnik, który uruchomił kopalnię
„Rozbark”, Adolf Pniower właściciel restauracji przy Rynku znanej ze
wspaniałych kanapek z łososiem, które w każdą sobotę po nabożeństwie
spożywali wracający z synagogi Żydzi, Moritz Mannheimer – lekarz, a
także wieloletni przewodniczący Rady Miasta, Louis Gräupner – handlarz
towarami korzennymi i kolonialnymi, bracia Krebs prowadzący firmę Rum-,
Spirit-, Liqueur-, Wein- und Cigaretten Handlung, Moritz Wolff
prowadzący pasmanterię oraz handel bielizną przy Rynku 15, a także
Dresdnerowie, Morawscy, Cohnowie oraz inni mieszkańcy miasta.<br />
<br />
<br />
Max Tau wspomina, że w synagodze spotykali się zresztą nie tylko wyznawcy religii mojżeszowej: „Również wyznawcy innych religii uczestniczyli w nabożeństwie w naszej synagodze, w wieczór (Święta) Pojednania i słuchali, co nadrabin miał powiedzieć. (…) Krótki czas po Święcie Pojednania wziął mnie ze sobą syn górnika, na mszę do starego katolickiego kościoła. Ujęły mnie zupełnie obrazy Matki Bożej, figury i dym z kadzidła, który nas otaczał. Ja nie rozumiałem ani słowa, bo modlono się po łacinie. Ale później ksiądz wszedł na ambonę i udzielił błogosławieństwa. Wypowiedział po niemiecku te same słowa, co kilka dni przedtem nadrabin (…)”.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjjI6b63O8L4PN8Igj0GwcOamKxNs6JVlhh0SXbpoE2PPAdSWFDgCDwBfm78Ij17GNxy-japEEv0MZz_urAEFfac-vIfvd7W_l7qxWXUn8492EBkzd8KIG5S6S8SMKkix9wOU91yOqt4Pt/s1600/f10_bw18x12.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1047" data-original-width="1600" height="209" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjjI6b63O8L4PN8Igj0GwcOamKxNs6JVlhh0SXbpoE2PPAdSWFDgCDwBfm78Ij17GNxy-japEEv0MZz_urAEFfac-vIfvd7W_l7qxWXUn8492EBkzd8KIG5S6S8SMKkix9wOU91yOqt4Pt/s320/f10_bw18x12.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7yzV0CnxiesAP9wt3R2rFqpm2yzgy76rp2l-4fEU4p6vu_8vaMsKiipWOlvXls9V8QCf9YrreXKoFhZz1i0TYov9uMeJe4QC3Uqr2u8xpbogqvqEBL7hqo1ywFmCc09H8lBlAzBDaKizX/s1600/Mala_synagoga_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="612" data-original-width="814" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7yzV0CnxiesAP9wt3R2rFqpm2yzgy76rp2l-4fEU4p6vu_8vaMsKiipWOlvXls9V8QCf9YrreXKoFhZz1i0TYov9uMeJe4QC3Uqr2u8xpbogqvqEBL7hqo1ywFmCc09H8lBlAzBDaKizX/s320/Mala_synagoga_2.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Synagoga. Ściana wschodnia.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-0JUhKzVKrzuc8tn49En0rexzwoBvY9eszTzrH2p9CIwSgCsZzKE9bLcjKRuU8tqpDhXchur13668nVvfglxbWBpuiuWBqfPMbHKJHYRPWiBKhYvL-xFUNoFPi_5jDfcpkcn4J-GkGJ5a/s1600/Podgornafoto30x45By_43sepia.tif" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1179" data-original-width="1600" height="235" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-0JUhKzVKrzuc8tn49En0rexzwoBvY9eszTzrH2p9CIwSgCsZzKE9bLcjKRuU8tqpDhXchur13668nVvfglxbWBpuiuWBqfPMbHKJHYRPWiBKhYvL-xFUNoFPi_5jDfcpkcn4J-GkGJ5a/s320/Podgornafoto30x45By_43sepia.tif" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ulica Podgórna lata 30. XX w.</td></tr>
</tbody></table>
Również wspomnienia z dzieciństwa Maxa Rubena Guttmanna pełne są migawek z życia gminy: „W drodze do świątyni przechodziliśmy obok sklepu cukierniczego Bernsteina. Właściciel Raphael Bernstein – nazywany przez członków gminy i przez nas, dzieci, po prostu „Raflikiem” – był pobożnym i dobrodusznym człowiekiem. Należał do nielicznych żydowskich kupców z Bytomia, których sklepy pozostawały w sobotę zamknięte. Kiedy w piątek wkrótce po rozpoczęciu szabatu śpieszyliśmy do świątyni, aby śpiewać w chórze, Raflik, zanim zamknął sklep, wpychał nam szybko parę cukierków do kieszeni. Był to niejako dodatek do skromnej zapłaty od gminy”. W tym miejscu kończy się pierwsza część żydowskiej historii Bytomia. Wiemy czym były wydarzenia XX wieku dla żydowskich wspólnot. Synagoga spłonęła podczas nocy kryształowej (z 9 na 10 listopada 1938 roku), większość żydowskich firm i nieruchomości została poddana „aryzacji”. W 1942 roku Raflik, jak większość bytomskich Żydów – został deportowany. Zginął w Auschwitz.<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></div>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8E2cO7nf0aba5I0wD4GAD4ve4324hk_2LbfWsHtMtJfjDAMo88cjY8AFow0scWIsPMXi8pEnDI4_ujKl0xQexkn18-Q6lxmu8f10ZW4GaHdFyV41ijOGimI_IjhY6QJc-g_t62Fr_OaC-/s1600/PL+WOLSKIEGO+4+TSKZ-1966.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1007" data-original-width="1600" height="201" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8E2cO7nf0aba5I0wD4GAD4ve4324hk_2LbfWsHtMtJfjDAMo88cjY8AFow0scWIsPMXi8pEnDI4_ujKl0xQexkn18-Q6lxmu8f10ZW4GaHdFyV41ijOGimI_IjhY6QJc-g_t62Fr_OaC-/s320/PL+WOLSKIEGO+4+TSKZ-1966.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> Klub młodzieżowy TSKŻ w Bytomiu, plac Wolskiego 4, 1966 rok,<br />
wł. Dawid Krzesiwo.</td></tr>
</tbody></table>
W 1945 roku w Bytomiu pojawia się zupełnie nowa społeczność. Miasto do tej pory znajdujące się po niemieckiej stronie granicy, znalazło się na terenie państwa polskiego, oznaczało to wysiedlenie ogromnej części ludności i przybycie na te tereny zupełnie nowej – również wysiedlonej ze swojego dotychczasowego miejsca zamieszkania – ludności polskiej. Wśród repatriantów znajdowali się także Żydzi. Już w lipcu 1945 roku został utworzony w mieście Związek Religijny, który w 1946 roku stał się Żydowską Kongregacją Wyznaniową. W połowie 1946 roku w Bytomiu zarejestrowanych było około 4 tysięcy Żydów.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbmf7cLUIMqGhX1kHYeGud_mKslMsBIZ25vMRIPaBbNJE6ceYIU1ijUDS2OYHwZjx6sJcXID8d-eeiAMrET3cGcB10RcYDpwY5jKamAeMRvnM_py34WkPDLrh5XmnldfpxzDNHXN9zY2Hj/s1600/02_BYTOM+1947.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1152" data-original-width="1600" height="230" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbmf7cLUIMqGhX1kHYeGud_mKslMsBIZ25vMRIPaBbNJE6ceYIU1ijUDS2OYHwZjx6sJcXID8d-eeiAMrET3cGcB10RcYDpwY5jKamAeMRvnM_py34WkPDLrh5XmnldfpxzDNHXN9zY2Hj/s320/02_BYTOM+1947.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przedszkolne zajęcia gimnastyczne. Wł. Eloe Laikman</td></tr>
</tbody></table>
Przy Kongregacji działało przedszkole, szkoła talmudyczna oraz szkoła średnia Jeshiwa vaad hazala. Prężnie działało Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów, z którym jako autor dekoracji i scenografii współpracował Jerzy Duda-Gracz. Działalność prowadzona przez gminę koncentrowała wokół prowadzenia ewidencji ludności żydowskiej, pomocy dla przyjeżdżających do miasta, ochrony zdrowia, aktywizacji, ale także wokół przygotowania młodzieży do wyjazdu do Palestyny. Siedziba Kongregacji znajdowała się przy ulicy Smolenia 4 – były tam biura, koszerna stołówka, biblioteka oraz mykwa. Miejscem spotkań ówczesnej społeczności był natomiast dom modlitwy zlokalizowany na pierwszym piętrze dawnego hotelu „Hamburger Hof”, który prawdopodobnie był także ostatnim miejscem spotkań przedwojennej społeczności – po spaleniu Wielkiej Synagogi w 1938 roku.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz3EwWNlaQmHnkhlVXsuPbFUydwbQs4c-HQVlJv0GkKpcZuMeQS6H-qeqGNWnyi4Xvpa-Fi2W0DoE3UJ_dWfjLa9Ze5wrovMX1Jie1bSO1QxVK5Yphnaqlq4r_FdenNf8qSvYyy94Fb96S/s1600/05_FREY+MAKSYMILIAN_BARMIZWA+BYTOM.tif" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1100" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz3EwWNlaQmHnkhlVXsuPbFUydwbQs4c-HQVlJv0GkKpcZuMeQS6H-qeqGNWnyi4Xvpa-Fi2W0DoE3UJ_dWfjLa9Ze5wrovMX1Jie1bSO1QxVK5Yphnaqlq4r_FdenNf8qSvYyy94Fb96S/s320/05_FREY+MAKSYMILIAN_BARMIZWA+BYTOM.tif" width="220" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Maksymilian Frey. Barmicwa. Wł. Rozalia Frey </td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Z czasem bytomska społeczność jedynie się pomniejszała – warunki polityczne i społeczne nie były korzystne dla osób pochodzenia żydowskiego, ponadto w 1949 roku możliwe stały się wyjazdy do Izraela. Kolejna fala emigracji miała miejsce w roku 1955, a po roku 1968 nierzadko wyjazdy stawały się konieczne. Kongregacja Wyznania Mojżeszowego działała do roku 1992, by następnie stać się filią GWŻ w Katowicach.<br />
W 2017 roku dom modlitwy przy placu Grunwaldzkim został zlikwidowany, a całe jego wyposażenie oraz przebogaty księgozbiór trafił do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, gdzie poddawany jest konserwacji i digitalizacji, a także stanowi punkt wyjścia dla muzealnych projektów edukacyjnych i wystawienniczych. <br />
<br />
<br />
<br />BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-28665549930140543742020-06-03T05:06:00.001-07:002020-06-03T05:06:01.926-07:00Kawa z mlekiem czyli niespodzianka jak malowana!<div style="text-align: justify;">
Stare powiedzenie mówi, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Popieramy! Rozlane mleko, jak również inne płyny, są doskonałą bazą dla dzieła sztuki. Nie wierzycie? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjweLvAfVgLu1BF71d1pFYN6dtY2NPsrtawbP1wALq7BGInpIVBq2V0nhSKsv_SJuHiAnrimbFeaEVUW0mvJzshezwHFgfY6_AH6ELEFebhn3g_tvTdodKHKiREwDr5MfVSSVYcUTAHTLGH/s1600/small_herbata.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjweLvAfVgLu1BF71d1pFYN6dtY2NPsrtawbP1wALq7BGInpIVBq2V0nhSKsv_SJuHiAnrimbFeaEVUW0mvJzshezwHFgfY6_AH6ELEFebhn3g_tvTdodKHKiREwDr5MfVSSVYcUTAHTLGH/s1600/small_herbata.jpg" /></a>Wraz z dorastaniem łatwo dajemy się upchnąć w ramy schematycznego myślenia i narzekamy, że nie jesteśmy kreatywni. Tymczasem okazuje się, że z tych ram można bardzo łatwo wyjść, a także że bycie kreatywnym wcale nie wymaga od nas jakiegoś specjalnego talentu czy weny twórczej. Na przykład wydaje nam się, że malować można tylko farbami, ale tak naprawdę malować można wszystkim – herbatą (czarną, zieloną, czerwoną i ziołową), kawą (rozpuszczalną i mieloną), sokami owocowymi, a jeśli lubicie odrobinę tajemniczości, również sokiem z cytryny albo mlekiem. Oczywiście każda z tych cieczy ma inne właściwości barwienia papieru, które można w różny sposób wykorzystać do malowania obrazów. Ale jak malować? "Przecież nie mam talentu!", "nie mam pomysłu"... Dzisiaj udowodnimy Wam, że wystarczy już zwykła plama z kawy i że coś, co uznajemy za "błąd" może być bazą do stworzenia czegoś naprawdę fajnego. Dzisiaj polecamy Wam cztery sprawdzone przez nas metody, które możecie w dowolny sposób wykorzystać, a nawet mieszać ze sobą: </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBksqokWxVvFeYbBl4ecxkUfxZEYWrumQuixr1pKFiAXcjFO80ZtL2qCyHZ805VMvXyeac5kVt4YqYHpiSNdYp0D2htsj86dDETx1hDXihJiuAGzSdCdUr4w4hcbylLm0C7M83Sic7pd-i/s1600/DSC01383.JPG" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1166" data-original-width="1600" height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBksqokWxVvFeYbBl4ecxkUfxZEYWrumQuixr1pKFiAXcjFO80ZtL2qCyHZ805VMvXyeac5kVt4YqYHpiSNdYp0D2htsj86dDETx1hDXihJiuAGzSdCdUr4w4hcbylLm0C7M83Sic7pd-i/s320/DSC01383.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sójka. Cieniowanie uzyskano za pomocą naparów<br />o różnej "mocy". </td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /><b>Metoda 1 – "kawowa kolorowanka".</b> Jeśli jesteście typem osoby uporządkowanej, która z góry wie, co chce namalować, ta metoda jest dla Was. Na początek przygotujcie sobie kilka naparów o różnej intensywności, np. kawę z małą ilością wody, kawę na pół z wodą i kawę rozcieńczoną (zamiast kawy może być także herbata). W ten sposób otrzymujecie trzy kolory, którymi możecie malować swoje obrazy, używając kaw, jak farb o różnych kolorach. Możecie w ten sposób namalować pejzaż, portret, albo zwykłego kwiatuszka, zależnie od Waszej chęci. Nazwaliśmy to "kolorowanką", ponieważ możecie zacząć od szkicu ołówkiem na papierze, żeby później uzupełniać konkretne elementy odpowiednim odcieniem naparu. Możecie też od razu iść na żywioł i malować bez szkicu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9Nh3BYaWh9JLgaljHCqpGw9IPBEFPfQdO-EMFGh5sMg6Ql5MjwdfkoRMkCU54i5F-ypeStOS32eYkN6T648nC8-8MY5520r_c6Sah9dHFhCXD64NR3x3w2YrfAAR9ZhkrRWkwvzPPVx9M/s1600/Giulia-Bernardelli3.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9Nh3BYaWh9JLgaljHCqpGw9IPBEFPfQdO-EMFGh5sMg6Ql5MjwdfkoRMkCU54i5F-ypeStOS32eYkN6T648nC8-8MY5520r_c6Sah9dHFhCXD64NR3x3w2YrfAAR9ZhkrRWkwvzPPVx9M/s320/Giulia-Bernardelli3.jpg" width="320" /></a><br /><b>Metoda 2 – "ups! Rozlało się!".</b> Pamiętacie test Rorschacha, polegający na dopatrywaniu się różnych rzeczy w atramentowych kleksach? Ten kleks przypomina nietoperza, a ten przypomina pszczoły nad kwiatkiem? Proponujemy Wam bardzo podobną zabawę. W dowolny sposób pochlapcie kawą lub herbatą kartki papieru i pozwólcie im wyschnąć. Kiedy papier już będzie suchy chwyćcie za ołówek lub cienkopis i przyjrzyjcie się kleksom. Co widzicie? Kotka? Kwiatek? Lecącą muchę? W takim razie domalujcie im wąsiki, listki czy skrzydełka, żeby każdy zobaczył to samo, co Wy. Obracajcie kartkę do góry nogami, na bogi, patrzcie pod różnymi kątami i nie bójcie się, że dacie plamę, tu nie można zrobić błędu! </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC45CqEr9CC5FLySHgOg9tIpw6t6ZAvJ1ER0g5QK1A_xdQp6fY3FsMUuOSZHjytSWIl2r1EhqGr08xG4uMln1cexIX-iHGj1L9XPk42i1qHhwr2zCWaxh_YY55zxtMORzQkXWg68RuYh57/s1600/obrazek_wyrozniajacy_kwa_z_mlekiem.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC45CqEr9CC5FLySHgOg9tIpw6t6ZAvJ1ER0g5QK1A_xdQp6fY3FsMUuOSZHjytSWIl2r1EhqGr08xG4uMln1cexIX-iHGj1L9XPk42i1qHhwr2zCWaxh_YY55zxtMORzQkXWg68RuYh57/s320/obrazek_wyrozniajacy_kwa_z_mlekiem.jpg" width="320" /></a><b> </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Metoda 3 – "niesforne filiżanki".</b> Komu z nas choć raz się nie zdarzyło postawić mokry kubek na papierze. Pal licho, jeśli to była tylko stara gazeta, gorzej, jeśli trafiło na jakieś ważne dokumenty, bo teraz na kartce widnieje malownicze kółko... Cóż zrobić w takiej sytuacji? Wystarczy znów uruchomić swoją wyobraźnię i zamienić kółko (lub kółka) na rower, sowę, buzię albo okulary. Możliwości są nieograniczone! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp3Ehfm0zBWenbfbbV19FBsEi5A16di0uxgC1P9X6uXoBwyFZ0-7ycODGtz3mB6Z44AMz1MN6r0CHl4-ebiRS7tpOJ88LInH8ehonaASXsAHhlSZAlKQTlOWmCmWcoFwe4jptHPsXa7PyI/s1600/7767-chcesz-zrobic-ciekawy-obraz--narysu.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="763" data-original-width="654" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp3Ehfm0zBWenbfbbV19FBsEi5A16di0uxgC1P9X6uXoBwyFZ0-7ycODGtz3mB6Z44AMz1MN6r0CHl4-ebiRS7tpOJ88LInH8ehonaASXsAHhlSZAlKQTlOWmCmWcoFwe4jptHPsXa7PyI/s200/7767-chcesz-zrobic-ciekawy-obraz--narysu.jpg" width="171" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Co tam jest namalowane? <br />Żelazko pomoże odkryć tajemnicę!</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /><br /><b> </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Metoda 4 – "szpieg w natarciu".</b> Coś dla tych, którzy chcieliby zostać w ukryciu, albo przekazać komuś tajną wiadomość. Tym razem nie używamy kawy ani herbaty, ale soku z cytryny lub zwykłego mleka. Malowanie tymi cieczami jest dość trudne, ponieważ nie zostawiają wyraźnych śladów na papierze. Po co więc się męczyć, żeby malować niewidzialny obrazek? Już wyjaśniamy, że obrazek nie musi być niewidzialny na zawsze. Wystarczy, że podgrzejecie malunek np. za pomocą rozgrzanego żelazka, wtedy wszystko to, co namalowaliście lub napisaliście nagle pojawi się na papierze. (Wspaniałe, jeśli chcecie wysłać komuś tajny liścik!) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, byście mieszali ze sobą wszystkie powyższe techniki. Wyobraźcie sobie, np. połączenie metody 3 i 4: z pozoru dwa odbite kółka od filiżanki, ale po podgrzaniu kartki nagle okazuje się, że zmieniają się w okulary! Można w ten sposób tworzyć wspaniałe obrazki, laurki, kartki okolicznościowe, albo po prostu miło spędzić czas i pośmiać się w towarzystwie. </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_qNGcxue-JXRtQeYUZh8ri-hqvDbSXNZqReVqzWlZCSupNbuXEXGkpNaK4j5l1Lhi0SbvveyVufVrfiJKsYztz1ePnzot5Hru_XONROTsmFU6mGqUU07fBuxx4hkVi35h6tNljiiXX-K_/s1600/spilled-food-art-10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="536" data-original-width="537" height="319" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_qNGcxue-JXRtQeYUZh8ri-hqvDbSXNZqReVqzWlZCSupNbuXEXGkpNaK4j5l1Lhi0SbvveyVufVrfiJKsYztz1ePnzot5Hru_XONROTsmFU6mGqUU07fBuxx4hkVi35h6tNljiiXX-K_/s320/spilled-food-art-10.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przykład połączenia metody 3 i 1.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br />Polecamy zaparzenie sobie filiżanki kawy lub herbaty i samodzielnie sprawdzenie, co kryje się a Waszej wyobraźni, wystarczy chwycić za pędzel. Udanego malowania! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Zdjęcia: baza grafik Google</div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-40070971199184509712020-05-18T02:57:00.003-07:002020-05-18T02:57:33.115-07:00Co w trawie piszczy? Część 5<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Co mają wspólnego trybiki zegara, butelka, DIY i ekosystem przyrodniczy? </b></i><br /><br />Poniższy wpis będzie nieco inny od tych, które powstały do tej pory. Nie przybliżymy Wam bowiem jednego zwierzaka i nie będziemy odkrywać sekretów jego życia. Dziś skupimy się na czymś innym, ale nie mniej ciekawym – na całym ekosystemie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiedee3agGLjBpzl9jN2hGaGPpOqySJzmudWW62SILyFtKtjbxn_RDqZUbbKNozVp-AJ-KPXqdysIan1KE66pgFr26YUeNJjRih3BjeFNQ6BLKQPKH1R7zhkprdwiN9wyNGNRmidncGPY2E/s1600/_MG_3982.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="525" data-original-width="1500" height="224" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiedee3agGLjBpzl9jN2hGaGPpOqySJzmudWW62SILyFtKtjbxn_RDqZUbbKNozVp-AJ-KPXqdysIan1KE66pgFr26YUeNJjRih3BjeFNQ6BLKQPKH1R7zhkprdwiN9wyNGNRmidncGPY2E/s640/_MG_3982.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Graficzny przykład dzikiego lasu naturalnego...</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Czym jest ekosystem? W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że jest to żywa, ciągle zmieniająca się sieć łącząca ze sobą różne organizmy żyjące w jakimś miejscu. Na przykład ocean to inne miejsce z innymi zwierzętami, które wchodzą między sobą w inne relacje niż chociażby pustynia, łąka albo las. Co ważne, ekosystem nie jest czymś stałym, ciągle się zmienia i przekształca. Jak to możliwe? Pamiętacie naszą opowieść <span id="goog_858595470"></span><a href="https://www.blogger.com/">o migrujących zwierzętach i roślinach<span id="goog_858595471"></span></a>? Wystarczy, że w jakimś miejscu pojawi się nowe stworzenie. To wymaga od „rdzennych mieszkańców” swojego rodzaju ustosunkowania się do przybysza i wytworzenia nowych relacji – czy mam go zjeść? Albo czy on zje mnie? A może zje coś, co ja zjadam? Czy może zajmie mój dom? Możliwości jest bardzo dużo. <br /><br />Ludzie obserwując takie zmiany często wychodzą z założenia, że dzieje się coś bardzo złego i koniecznie trzeba naturze pomóc. Nic bardziej mylnego! Oczywiście, może się na przykład zdarzyć, że do lasu wprowadzą się bobry i tworząc tamę na małej rzece spowodują zalanie dużego terenu, przez co część zwierząt będzie musiała się przeprowadzić. Ale nie oznacza to końca ekosystemu, tylko jego zmianę. Znany nam wcześniej las zniknął, owszem, ale pojawia się nowe środowisko, w którym zamieszkają nowe zwierzęta i rośliny. Nic złego się nie stało, ponieważ jest to naturalne. Tymczasem mamy jako ludzie tendencję do prób zmieniania wszystkiego po swojemu. Tworzymy lasy hodowlane, w których dominują drzewa jednego gatunku, wszystkie w tym samym wieku. Próbujemy usuwać z przyrody drapieżniki, albo wprowadzać nowe gatunki, ponieważ wydaje nam się, że wiemy co robimy i że będzie to dla przyrody lepsze. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSakYkQWrXJF5mdbB8PQwr4z5vQAXYuVT4EsCVTiiB0tjmiQvxIAOZ5-Z_a7OktdtCNS7LOmeFFcdpwcGpXq27KWBmBc0P5FA5FJNoWUbMdMK8M9L7Gr3oIBmYdzUn20EV7YnqNqekBoND/s1600/_MG_3983.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="531" data-original-width="1500" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSakYkQWrXJF5mdbB8PQwr4z5vQAXYuVT4EsCVTiiB0tjmiQvxIAOZ5-Z_a7OktdtCNS7LOmeFFcdpwcGpXq27KWBmBc0P5FA5FJNoWUbMdMK8M9L7Gr3oIBmYdzUn20EV7YnqNqekBoND/s640/_MG_3983.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">... i lasu stworzonego przez ludzi. </td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wyobraźcie sobie zegar. W środku są kółka i trybiki, wszystko się o siebie zazębia i razem się kręci. Zegar działa. A co jeśli wykręcimy jedną śrubkę? ...może nic się nie stanie. Może co najwyżej jeden trybik zacznie się kręcić wolniej, a wraz z nim trzy kolejne? Może zegar przez to zwolni, a może nie. A co jeśli wyjmiemy jeden trybik, nawet najmniejszy? A co jeśli wyjmiemy dwa lub trzy? Czy zegar dalej będzie pracował tak sprawnie jak kiedyś? Ile trybików trzeba usunąć, by zegar się zepsuł i przestał pracować? <br />Z przyrodą i ekosystemami jest dokładnie tak samo. <br /><br />Teraz zmienimy odrobinę wątek i porozmawiamy o czymś, co nazywane jest potocznie „lasem w słoiku”. Cóż to takiego? Wyobraźcie sobie rośliny w szczelnie zamkniętym szklanym naczyniu, które żyją bez Waszej ingerencji. Nie trzeba ich przycinać, pielęgnować ani podlewać. Same dają sobie radę, zupełnie jak w naturze. Brzmi jak bajka? <br /><br />Pierwszy ogród w butelce został ponoć stworzony przez Davida Latimera, który w 1960 roku zasadził trzykrotkę w ogromnej szklanej butli. Pozornie nic w tym zaskakującego. Jednak Latimer ostatni raz podlał swoje rośliny w 1972 roku! To oznacza, że od prawie 50 lat są one samowystarczalne i nie potrzebują pomocy człowieka, by przetrwać w nietypowym, zamkniętym, szklanym środowisku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLMJd35Ol8vkh3DhDiRN90yZciNhrz9yTdRWs2gobTCiKTMG4whVROnd05PI7yJRMHhHMsqToJ6cUnkPiedLCtF7ezYNH2mJ_Duio3zNmxw9fHwGxIpC6HnzXzlq0EuYrBJgEw7Fdri9aC/s1600/David-Latimer-najpi%25C4%2599kniejszy-i-najstarszy-las-w-s%25C5%2582oiku-Sunrise-Plants.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1202" height="226" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLMJd35Ol8vkh3DhDiRN90yZciNhrz9yTdRWs2gobTCiKTMG4whVROnd05PI7yJRMHhHMsqToJ6cUnkPiedLCtF7ezYNH2mJ_Duio3zNmxw9fHwGxIpC6HnzXzlq0EuYrBJgEw7Fdri9aC/s400/David-Latimer-najpi%25C4%2599kniejszy-i-najstarszy-las-w-s%25C5%2582oiku-Sunrise-Plants.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pan Latimer ze swoim butelkowym ogrodem. </td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Jak to możliwe? Wszystko krąży w obiegu zamkniętym – poziom wilgotności jest stały, bo woda nie paruje na zewnątrz naczynia, a rośliny, które umierają, użyźniają glebę dla kolejnych pokoleń roślin. Ponieważ przez szkło przechodzi światło słoneczne, możliwa jest fotosynteza. Tlen wytwarzany przez rośliny pochłaniają żyjące w glebie bakterie, które wytwarzają dwutlenek węgla. Jak to się więc dzieje, że rośliny nie rozrosną się na tyle, by rozsadzić butelkę od środka? Otóż wiedzą, ile miejsca posiadają i się do niego dostosowują. I tak to się kręci, jak w zegarku! </div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7ewd1i8pBVcIew-jNL4hIdMAObrcoSxWyGVtxCI9oiifBr1JVnLFM6JnS9L8Ui21ntAJYRXQDeYyCUQqOsSdrDfn45IOhtOSsVALx39T4l_5oMqoqSoJNFGeZMkmHo9BR1gzJZTOqUZWU/s1600/las.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="284" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7ewd1i8pBVcIew-jNL4hIdMAObrcoSxWyGVtxCI9oiifBr1JVnLFM6JnS9L8Ui21ntAJYRXQDeYyCUQqOsSdrDfn45IOhtOSsVALx39T4l_5oMqoqSoJNFGeZMkmHo9BR1gzJZTOqUZWU/s320/las.jpg" width="189" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przekrój lasu w butelce. Warto <br />zwrócić uwagę na warstwy.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br />„Lasy w słoikach” są ostatnio niezwykle modne. Może je kupić przez internet lub w sklepach ogrodniczych, a nawet zrobić samemu (instrukcje bez problemu znajdziecie w internecie). Zanim jednak zrobicie zakupy, przyjrzyjcie się dobrze i zastanówcie, czy rzeczywiście kupujecie prawdziwy „las w słoiku” czy tylko ładną podróbkę. Oto kilka porad z naszej strony, które pomogą Wam uniknąć pomyłki. <br /><br />Przede wszystkim żeby „ogród w butelce” był samowystarczalny, musi być szczelnie zamknięty. Jeśli Wasze wazony mają otwory lub nie są zakorkowane, cała wilgoć wyparuje i rośliny ostatecznie zwiędną lub uschną, jeśli nie będziecie ich podlewać. <br />Równocześnie, nadmiar wody też nie jest dobrym rozwiązaniem, bo rośliny zgniją lub zapleśnieją w zamknięciu. Dlatego zwłaszcza w przypadku własnoręcznie robionych „lasów”, warto usunąć nadmiar wody przed ostatecznym zamknięciem naczynia. <br />Żeby rośliny nie zgniły, w słoiku koniecznie musi się znaleźć warstwa węgla aktywnego – jego obecność poprawia filtrowanie krążącej w obiegu wody, tak samo, jak to się dzieje w przyrodzie. Zwróćcie również uwagę na gatunki wybranych przez Was roślin. Lubiące wilgoć paprocie i nieprzepadające za nadmiarem wody sukulenty raczej nie nadają się do posadzenia w tym samym słoiku. <br />Pamiętajcie, że wszelkie ozdóbki w rodzaju suchej gałązki, szyszki, czy miniaturowej drewnianej ławeczki są oczywiście miłym akcentem, ale w prawdziwym „słoikowym lesie” długo nie przetrwają. Warunki panujące w butelce prędzej czy później zmienią je w próchno, które użyźni rosnące w słoiku rośliny. <br /><br />Jeśli jednak dobrze wszystko wykonacie będziecie mogli cieszyć się swoim szklanym ogródkiem przez lata, a nawet dziesięciolecia. „Las” stworzony przez pracowników naszego Działu Edukacji ma już dwa lata i widać, że czuje się świetnie! Uczy również, że przyroda da sobie radę w najdziwniejszych warunkach i że człowiek nie jest jej niezbędnie potrzebny do przeżycia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcie Latimera i przekrój słoika: baza grafik Google</div>
<div style="text-align: justify;">
Las gospodarczy i las naturalny: Fot. Witalis Szołtys </div>
<br />BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-20537982604214570472020-04-29T03:47:00.000-07:002020-04-29T03:47:57.761-07:00Jak dobrze się urodzić i... umrzeć - rytuały przejścia w kulturze ludowej.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQz9Vfe0ztWyCsTGKJuEShxpRmM9gysFEGeANqY-_CIeznNNI2vH8NTIP31vGckOXvsv2hjTkp6HVwmdj61Uw2Pv7iu9MpBrwAmX4hBFJKgOZY-Oue1oARDYo43qXocCYrfrBO_iMZr7On/s1600/mgb.e.f.499.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1011" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQz9Vfe0ztWyCsTGKJuEShxpRmM9gysFEGeANqY-_CIeznNNI2vH8NTIP31vGckOXvsv2hjTkp6HVwmdj61Uw2Pv7iu9MpBrwAmX4hBFJKgOZY-Oue1oARDYo43qXocCYrfrBO_iMZr7On/s320/mgb.e.f.499.jpg" width="202" /></a></div>
Zwyczaje związane z narodzinami i śmiercią, podobnie jak inne towarzyszące ważnym momentom przejścia można podzielić na trzy etapy: przygotowania, punkt kulminacyjny oraz obrzędy mające doprowadzić do pomyślnego zakończenia przejścia. Narodziny i śmierć mają liczne wspólne elementy, w których rozpoznać można cechy magii sympatycznej, co postaramy się wykazać. Zacznijmy jednak od początku. O ile kwestia przygotowań do narodzin dziecka nie nastręcza większych problemów – można się zorientować, że coś jest na rzeczy i ile mniej więcej czasu zostało do rozwiązania – sprawa przygotowania się do własnej śmierci jest nieco bardziej kłopotliwą. Jednak w kulturze ludowej utrzymywało się przekonanie, że można sobie zasłużyć na „dobrą śmierć”, czyli taką, która się zapowie i pozostawi czas na niezbędne przygotowania. Jak się więc przygotować do rzeczonego przejścia?<br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
<br />
Ciężarna kobieta, oprócz przestrzegania zasad wynikających ze zdrowego rozsądku i podstawowej troski o zdrowie, powinna przestrzegać bardziej tajemniczych zakazów oraz stosować konkretne zabiegi magiczne, osadzone w magii sympatycznej, czyli działającej przez podobieństwo lub przez kontakt. Ich przestrzeganie ma zapewnić dziecku szczęście, urodę, zdrowie lub pomóc w uniknięciu niepożądanych cech. Tak więc, „zapatrzenie się” na różne cechy ludzi, zwierząt lub przedmiotów, może spowodować przeniesienie ich cech na dziecko np. patrzenie na ludzi brzydkich lub kalekich. W żadnym wypadku nie należało też patrzeć na zmarłych (dziecko będzie blade i chorowite), na zwierzęta, żeby nie miało wyłupiastych, żabich oczu, końskich zębów itp. Patrzenie przez małe otwory mogło wywołać zeza u dziecka, a „zagapienie” w jedno miejsce – tępotę. Również kontakt ciężarnej z pewnymi przedmiotami może mieć wpływ na dziecko – nie wolno przekraczać/przechodzić pod sznurem lub łańcuchem, a także okręcać nici czy sznurka wokół dłoni, żeby pępowina nie okręciła się wokół szyi dziecka. Przekraczanie dyszla lub innych drągów również grozi komplikacjami przy porodzie, związanymi z poprzecznym położeniem dziecka. Ciężki poród może spowodować również siadanie na progu lub kamieniu. Interesujące są zakazy związane z noszeniem różnych rzeczy w fartuchu – jeśli będą to jaja, dziecko wyłysieje a od kartofli będzie chorować na wrzody. Przenoszenie zwierząt grozi oczywiście nabyciem ich cech lub znamion. Obecność znamion na ciele człowieka tłumaczono właśnie zachowaniem matki w czasie ciąży – tzw. myszki były efektem noszenia zwierząt, kopania zwierząt lub przestrachu na widok np. myszy. Podobnie czerwone plamy miały być efektem spojrzenia na pożar lub ogień i dotknięcia jakiejś części ciała, na której później u dziecka występowała owa plama. Nieproporcjonalnie wielka głowa u dziecka spowodowana była tym, że matka będąc w ciąży jadła prosto z garnka lub piła z dużego naczynia. Widzimy zatem, że okres ciąży był decydujący dla wielu cech dziecka, a magicznymi właściwościami kontaktu lub podobieństwa tłumaczono głównie cechy niepożądane, ułomności, defekty zdrowia i urody a także komplikacje porodowe, czyli ciężkie do wytłumaczenia zdarzenia losowe, które musiały jednak znaleźć swoje wyjaśnienie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiafSltUCc_gEyv9KBlh1x_CkiRMPeDWSzO7msMbUwPgg54A2_hhg-HnDHs4pJkocAbCMjHZaV9wP2aFa8yspDAYq6uQ2p-LilE6CNvsCTZu5qCWKliXj3T-JBmQvvUc3zOt-v6Z5dZs6K4/s1600/mgb.e.f.396.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1209" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiafSltUCc_gEyv9KBlh1x_CkiRMPeDWSzO7msMbUwPgg54A2_hhg-HnDHs4pJkocAbCMjHZaV9wP2aFa8yspDAYq6uQ2p-LilE6CNvsCTZu5qCWKliXj3T-JBmQvvUc3zOt-v6Z5dZs6K4/s320/mgb.e.f.396.jpg" width="241" /></a></div>
Tak, jak zaznaczyliśmy we wstępie, właściwe przygotowanie do własnej śmierci jest sprawą dużo bardziej skomplikowaną, ale możliwą. W śląskiej kulturze ludowej utrzymywało się przekonanie, że dobrzy ludzie, zasługują na dobrą śmierć, natomiast śmierć nagła i gwałtowna spotyka przede wszystkim ludzi, którzy nie wiedli „dobrego” życia. Śmierć dobra, jest natomiast na tyle uprzejma, że zapowiada się dając konkretne „znaki”, które ludzie potrafią właściwie odczytać. Do znaków należy na przykład wycie psa ze spuszczoną głową, mruczenie pod oknem białego kota, rycie kreta w kierunku od domu do bramy, sowy krążące wieczorem koło domu, w tym pohukiwanie sowy <i><b>„pójdźki”</b></i>, w którym można dosłyszeć wezwanie „pójdź, pójdź”. Ptaki uderzające o szybę dziobem interpretowane były, jako śmierć, która „pcha się do domu”. Zapowiedzi śmierci czytało się również z niecodziennych i samoistnych zjawisk, jak pęknięcie glinianego garnka, szklanego naczynia, lustra, spadnięcie obrazu ze ściany czy otwarcie się drzwi, a także wszelkie trzaski, pukania i szurania, które nie mają jasnej i widocznej przyczyny. Śmierć zapowiada się również w snach – tych o śmierci, dole w ziemi, ale także o słomie, wiórach, brudnej wodzie oraz wypadających zębach. Jako zły omen interpretuje się także zgaśnięcie świecy podczas obrzędów kościelnych – o czym pisaliśmy w poprzednim artykule. Osoba, która została w ten sposób „poinformowana” o zbliżającej się śmierci, powinna koniecznie dobrze się do niej przygotować, co miało oznaczać przede wszystkim uporządkowanie wszystkich ziemskich spraw oraz wydanie dyspozycji dotyczących pogrzebu i pochówku. Pozałatwianie wszystkich spraw było bardzo istotne, gdyż gwarantowało spokój duszy w zaświatach i domowników w opuszczonym przez zmarłego domu. Dlatego też w kulturze ludowej zaobserwować możemy wielką zapobiegliwość, szczególnie wśród ludzi starszych, którzy nieraz z dużym z wyprzedzeniem przygotowują sobie ubrania do trumny, dokonują jej zakupu (trzymane na strychach trumny, nie były zjawiskiem rzadkim czy niecodziennym), spisują lub instruują bliskich we wszystkich sprawach związanych z tzw. „ostatnią wolą” oraz dbają o pojednanie się ze wszystkimi, z którymi byli poróżnieni. Interesujące jest tłumaczenie zjawiska polepszenia się samopoczucia u chorych na kilka dni przed śmiercią – mówiono wtedy: „polepszyło mu się na śmierć”, co miało pozwolić choremu na pozałatwianie wszystkich wyżej wymienionych spraw.<br />
<br />
<b>Moment</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpfcNFm0Nv9ZCuGdI8kurdekjVF6DpiIg941e3-zKDd-AoM-7DTeOed1b0Qz0tNnGyrAZ3eFidKRP3O1008d9ytWq1gwG9OuRwMBmA5cuBJXJmbrDaewRQFpOMjJvLI-XRNnUxq0PF_anQ/s1600/mgb.e.f.412.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1048" data-original-width="1600" height="209" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpfcNFm0Nv9ZCuGdI8kurdekjVF6DpiIg941e3-zKDd-AoM-7DTeOed1b0Qz0tNnGyrAZ3eFidKRP3O1008d9ytWq1gwG9OuRwMBmA5cuBJXJmbrDaewRQFpOMjJvLI-XRNnUxq0PF_anQ/s320/mgb.e.f.412.jpg" width="320" /></a></div>
Sam moment – porodu i śmierci – jakkolwiek kluczowy i kulminacyjny, stanowi najkrótszy z wyróżnionych tu etapów, ale tak jak one obfituje w praktyki o charakterze magicznym. Zaczyna się od działań, które mają na celu przyspieszenie lub złagodzenie samego momentu „przejścia” – w obu przypadkach są to doświadczenia graniczne, związane z bólem i cierpieniem, nie dziwi więc, że lud wypracował sobie sposoby, które miały owo doświadczenie łagodzić. Inną cechą wspólną, jest także przekonanie, że nie powinny się one odbywać w samotności, a obecność bliskich w tym czasie odgrywała dużą rolę. W przypadku porodu oczywiste było, że przy rodzącej powinna znajdować się osoba wykwalifikowana, która pomoże w pomyślnym przebiegu porodu – mogła to być akuszerka, przygotowana przez oficjalne szkoły dla położnych, zwana na Śląsku <i>habamą</i> (<i>hebamą</i>, <i>hejbamą</i>), ale zdarzało się także, że przy porodzie asystowała tzw. <i>babka</i> lub <i>babicula</i> – była to starsza, doświadczona, nie posiadająca jednak żadnych oficjalnych uprawnień, kobieta ze wsi. Przy porodzie obecne były także kobiety z rodziny – teściowa, matka chrzestna, siostry bądź szwagierka. Męża wzywano tylko w przypadku przedłużającego się porodu. Żeby poród przyspieszyć zalecano ciężarnym potrząsanie owocującym drzewem, a z bardziej przyziemnych działań – pracę fizyczną.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghg3AYFlVCd3L23GvliSXC9R7cVtrMFVn_PwlmcrglEAfBBrkIoBH8OlMiq_q2enIyACeyCMw52Can0sDuQE8L8-39o5uBNZHhB_jJ8BvcsEf3fPqTzm6EpUBujBSRkzdYFhfg6d8XBhmB/s1600/mgb.e.f.482.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1148" data-original-width="1600" height="229" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghg3AYFlVCd3L23GvliSXC9R7cVtrMFVn_PwlmcrglEAfBBrkIoBH8OlMiq_q2enIyACeyCMw52Can0sDuQE8L8-39o5uBNZHhB_jJ8BvcsEf3fPqTzm6EpUBujBSRkzdYFhfg6d8XBhmB/s320/mgb.e.f.482.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Podobnie w przypadku śmierci, stosowane były praktyki, które miały ją złagodzić, a sam moment zgonu najlepiej, żeby odbywał się w obecności wszystkich domowników. Gdy śmierć przychodziła w nocy budzono wszystkich obecnych w domu, tłumacząc to także swego rodzaju zapobiegliwością: „żeby śmierć się nie pomyliła”. Domownicy zgromadzeni przy posłaniu umierającego odmawiają modlitwy a umierającemu wkłada się do ręki zapaloną gromnicę „aby oświecił sobie drogę do wieczności”. Żeby śmierć była lżejsza, należało usunąć wszelkie pióra spod głowy umierającego, czasem nawet kładziono go na rozścielonej na ziemi słomie. Dawano mu też do wypicia trzy razy po trzy łyżki wody święconej, które miały być „ostatnim pokarmem na drogę do wieczności”. Wody święconej oraz święconych ziół używano także do kropienia konającego, aby odegnać od niego złe siły, które zwykle czyhają na ludzi w momentach przejścia (z tych samych powodów termin porodu powinien do samego końca pozostać tajemnicą). Śmierć postrzegano jako moment oddzielenia duszy od ciała, dlatego w pokoju umierającego często uchylano drzwi lub okno, co miało ułatwić duszy opuszczenie ciała i lot w zaświaty.<br />
<br />
<b>Zakończenie przejścia</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSiJqj5uJWvzA3YKunakK2llxMInf8OIAQSuaQcedMMr43TPbqsKFYSr1ZOOH-sWFcKze3otT8CnWYYpQoLbBFWDasjsuZnstQZKp7yZECNRTncx7N4P1edeu1pCb7x7W38IU67WOA0DDN/s1600/IMG_7821.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSiJqj5uJWvzA3YKunakK2llxMInf8OIAQSuaQcedMMr43TPbqsKFYSr1ZOOH-sWFcKze3otT8CnWYYpQoLbBFWDasjsuZnstQZKp7yZECNRTncx7N4P1edeu1pCb7x7W38IU67WOA0DDN/s320/IMG_7821.JPG" width="240" /></a></div>
Gdy dokonał się główny akt przejścia, podejmowano cały szereg czynności, które miały je pomyślnie zakończyć. Ten trzeci etap obfituje w wiele różnorodnych praktyk związanych z przyjmowaniem nowego członka do społeczności oraz zapewnianiem mu powodzenia i pomyślności, a w przypadku śmierci – godnym pożegnaniem oraz ułatwieniem duszy podróży w zaświaty, które w wyobraźni ludowej, niewiele różniły się od ziemskiego życia. Właśnie w celu tego ułatwienia, tuż po zgonie rozwiązywano wszystkie supły w ubraniu, aby „dusza się nie zaplątała”. Część praktyk przy zgonie miała u swego podłoża wiarę w „zaraźliwość” śmierci, dlatego też zasłaniano lustra, okna czy inne szklane przedmioty, w których zmarły mógłby się odbić, ponieważ wtedy „pokazuje się dwóch umarłych”, zmarłemu zamyka się oczy, „żeby nikogo nie wypatrzył”, brodę zaś podwiązuje się chustką, żeby „nikogo nie wywołał” – gdyby tego nie dopilnowano, w niedługim czasie mogłaby nastąpić śmierć kolejnego członka rodziny. Również z powodu owej „zaraźliwości” miejsce, w które wylewana była woda obmyciu zwłok, nie było obojętne. Należało ją wylać tam gdzie nikt nie chodzi, ani nic nie rośnie – kontakt z taką wodą mógłby bowiem spowodować nieszczęścia. W okolicach Raciborza praktykowany był nieco inny zwyczaj, natomiast jego podłoże było takie samo – wodę wylewano w koleiny na drodze, ponieważ wóz, który po niej przejedzie „przerywa śmierć”. Zabiegi pośmiertne wiązały się także z koniecznością godnego pożegnania zmarłego i pożegnania się ze zmarłym. Śmierć była obecna w życiu wiejskim w sposób bardzo naturalny, zmarły przebywał w domu do samego pogrzebu – umyty, ubrany i przygotowany do pogrzebu, spoczywał w trumnie ustawionej „na marach”, czekając na odwiedziny i pożegnania. Trumna musiała być ustawiona nogami w stronę drzwi, u jej wezgłowia stawiano krzyż, po bokach świecie, które powinny palić się bez przerwy, naprzeciw ustawiano naczynie ze święconą wodą i kropidło, cały pokój przystrajano też kwiatami i zielenią. Do samej trumny wkładano wiele przedmiotów o różnym, niemniej bardzo konkretnym przeznaczeniu – niektóre z nich, jak chleb, pieniądze, gałązka piołunu lub wierzbowe gałązki z wielkanocnej palmy mają ułatwić wędrówkę „na drugą stronę”, inne miały służyć mu w zaświatach, tak jak służyły na ziemi np. okulary do czytania, fajka, przybory do szycia itp. To wyposażenie zmarłego wiąże się z wyobrażeniami o wielkich trudach, jakie czekają duszę, zanim dotrze pod bramę św. Piotra oraz o niezmienionej formie cielesności i trybu życia, jaki się w tych zaświatach prowadzi. Jak już wspomnieliśmy, powszechny był zwyczaj odwiedzania zmarłego i żegnania się z nim – traktowano go jako obowiązek, a uchybienie mu było bardzo źle widziane. Odwiedzający kropią zmarłego wodą święconą i odmawiają modlitwy. Symboliczne dotknięcie dłoni zmarłego podczas takiej wizyty miało oznaczać, że wszystkie sprawy między nim a odwiedzającym są rozwiązane. Wieczorami najbliżsi krewni i sąsiedzi gromadzą się i czuwają przy zwłokach do północy. Kulminacyjnym punktem czuwania i modlitw jest oczywiście ostatni wieczór przed pogrzebem, zwany „pustym wieczorem” lub „opłakaną nocą”, na który zapraszany jest często także tzw. <i>śpiywok</i> albo przewodnik żałobny, a czuwających częstuje się kołaczem i kawą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-dlNn1QZOLAhm2JeURk8uydenQYvPUDNc1aVjpZMe_349CYyXEvITvzk-f2NRehQlvGhAS5EUT2c-m8-gjw-sZP2r8A9UZZaDfB9Y1gBfZWhUuUqFqSn9CVqfOtnjxDObb7-K0es1Mgcv/s1600/mgb.e.f.380.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1058" data-original-width="1600" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-dlNn1QZOLAhm2JeURk8uydenQYvPUDNc1aVjpZMe_349CYyXEvITvzk-f2NRehQlvGhAS5EUT2c-m8-gjw-sZP2r8A9UZZaDfB9Y1gBfZWhUuUqFqSn9CVqfOtnjxDObb7-K0es1Mgcv/s320/mgb.e.f.380.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Przy praktykach poporodowych najważniejsze było symboliczne przyjęcie dziecka do rodziny oraz cały szereg zabiegów mających zapewnić dziecku wszystko to, co wyobrażano sobie jako szczęście w życiu. Oprócz tego odnajdujemy także praktyki związane z wiarą w „zaraźliwość” – tym razem życia. Nowe życie miało moc przekazywania swej życiowej energii, innym żywym organizmom – stąd pojawiające się gdzieniegdzie zwyczaje zakopywania łożyska w chlewie lub pod drzewem owocowym. Również tutaj kąpiel odgrywała ważną rolę a zabiegi przy niej stosowane miały być decydujące dla przyszłych losów dziecka. Poczynając od odpowiedniej temperatury wody, by dziecko nie było gwałtowne i nerwowe (co pięknie obrazuje przysłowie „w gorącej wodzie kąpany”),poprzez symboliczne dodatki dorzucane do wanienki – moneta, obrączka, woda święcona, napar z poświęconych ziół, jajko, które miało zapewnić dostatek, siłę i zdrowie, mleko aby dziecko miało jasną cerę czy źdźbło słomy aby zapewnić dziewczynce długie, piękne warkocze. Woda po kąpieli, przez kontakt z dzieckiem, pozostawała z nim w rodzaju więzi, dlatego również tutaj istotne było, gdzie zostanie wylana – najlepiej na trawę lub drzewo „aby dziecko było bujne i rosło w górę”. Po kąpieli dziewczynki można było wylać ją także na kwiaty, aby zapewnić jej urodę. Ciekawe są, występujące w różnych rejonach całkowicie odmienne interpretacje wylewania takiej wody na drogę – na Opolszczyźnie absolutnie nie należy tego czynić, żeby ludzie dzieckiem nie pogardzali, „nie deptali po nim”, natomiast w okolicach Raciborza, wylanie wody na drogę zapewniało dziecku sympatię wśród ludzi. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaK2smfbMeM_bE2s8wEJzJjlgaVu4lanv1-PDFbw-KuYKwwkDLUemIlo2MotHU1Mio43B8U7G0WXt4IUT-Nv2l1fY5w5pyXbYotXsYRlFi2zFvr-9Uk1V2YdBPg369Ap-Tkl0r5R7t9T1F/s1600/mgb.e.f.814.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1022" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaK2smfbMeM_bE2s8wEJzJjlgaVu4lanv1-PDFbw-KuYKwwkDLUemIlo2MotHU1Mio43B8U7G0WXt4IUT-Nv2l1fY5w5pyXbYotXsYRlFi2zFvr-9Uk1V2YdBPg369Ap-Tkl0r5R7t9T1F/s320/mgb.e.f.814.jpg" width="204" /></a></div>
Bardzo ważnym elementem obrzędowości urodzinowej był moment symbolicznego przyjęcia nowo narodzonego dziecka do rodziny. Dawniej to akuszerka, po wykąpaniu noworodka podawała go ojcu ze słowami: „pocałuj dziecko, bo to twoje” lub „mosz tu synka (dziouszka), czy uznajesz je za swoje?”. To ojciec był postacią, która za sprawą swojej odpowiedzi, przyjęcia dziecka na ręce i pocałunku, decydowała o recepcji dziecka do rodziny, kładł je następnie przy matce, która także je całowała. Jeżeli dziecko miało starsze rodzeństwo, dawano je także do pocałowania rodzeństwu, żeby w ten sposób zapewnić miłość między nimi. Zwyczaj przyjęcia do rodziny, czasem przyjmował bardziej wymowny charakter, kiedy to położna kładła dziecko na ziemi przed progiem lub koło pieca, skąd, na znak uznania miał podnieść je ojciec. Normą były tez dary dla akuszerki – częstowano ją piwną zupą i kwaterką słodkiej wódki, a w późniejszym czasie – już kiedy porody odbywały się w szpitalu – zwyczaj utrzymał się w nieco zmienionej formie, w której ojciec odbierając położnicę i dziecko ze szpitala wręczał położnej mały upominek w postaci kwiatów, słodyczy lub niewielkiej sumy pieniędzy. Było to podziękowanie za opiekę, ale także zabieg, który miał zapewnić dziecku powodzenie w życiu: „jak od początku dobrze na dziecko patrzą, to będzie miało szczęście”. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyK_TZhGqbxPT9l8cfJRfE6IV2Lp745ifjlzJQucUNChTWcE-cM-lEaZUoGw3_blYlnW3G-9aGetXg8Ui81tgWj3qV8EwOTYjZrrKYiOIGKpKGhyphenhyphen3ow4MTKUyc-cy2CVz6_0cmGyZf3lFh/s1600/mgb.e.f.807.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1016" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyK_TZhGqbxPT9l8cfJRfE6IV2Lp745ifjlzJQucUNChTWcE-cM-lEaZUoGw3_blYlnW3G-9aGetXg8Ui81tgWj3qV8EwOTYjZrrKYiOIGKpKGhyphenhyphen3ow4MTKUyc-cy2CVz6_0cmGyZf3lFh/s320/mgb.e.f.807.jpg" width="203" /></a></div>
Cały okres przejścia i „zadomowienia” się nowej istoty na tym świecie trwa sześć tygodniu po urodzeniu i kończy się tzw. wywodem. Do tego czasu należy ściśle przestrzegać szeregu nakazów i zakazów, jest to bowiem okres szczególny – nie tylko decydujący dla dalszych losów dziecka, ale także niebezpieczny, ponieważ właśnie wtedy na dziecko czyhają wszelkiego rodzaju „złe moce”. Przede wszystkim dziecko do czasu wywodu nie powinno ani na chwilę zostać samo, gdyż taka sytuacja sprzyjała <i>mamunom</i> – demonicznym istotom, które zabierały dziecko, pozostawiając na jego miejsce <i>podciepa</i>. Również przedmioty, które wkładano dziecku do kołyski miały je chronić – najczęściej była to flaszeczka ze święconą wodą, różaniec czy książeczka do nabożeństwa. Włożenie długiej nici pod poduszeczkę miało zapewnić długie życie. Do dzisiaj utrzymał się natomiast zwyczaj wiązania przy łóżeczku lub przy wózku czerwonej wstążeczki, która miała „zatrzymać złe spojrzenie” potencjalnej czarownicy. Kołysanie pustym wózkiem lub kołyską groziło dziecku bólem głowy, z kolei spoglądanie na nie od tyłu, „przez głowę” – zezem. Interesujące są także wytyczne dotyczące suszenia pieluch – nie można tego robić na piecu, bo w przyszłości dziecko bardzo szybko niszczyłoby ubrania, ani pozostawiać na dworze po zachodzie słońca, ponieważ wtedy mogłoby owiać je złe powietrze i sprowadzić na dziecko „niespokojny sen”. Dość silne i do dzisiaj spotykane są przesądy związane z obcinaniem dziecku włosów i paznokci, które to czynności również miały mieć wpływ na rozwój dziecka. Obcięcie włosów przed pierwszym rokiem życia groziło zatrzymaniem rozwoju umysłowego i „krótką pamięcią”, natomiast zbyt wczesne obcięcie paznokci miało w dziecku wyzwolić skłonności do kradzieży. Tak jak zbyt szybkie wyniesienie z domu, skłonności do włóczęgostwa. Jak można zauważyć większość ludowych nakazów i zakazów opierała się na prostych skojarzeniach i analogiach. Z pewnością charakteryzowały się one wiarą w ogromny wpływ okresu niemowlęctwa na całe życie człowieka oraz w siłę sprawczą rodziców i opiekunów. Okres „przejścia” zamykał wspomniany wcześniej wywód, czyli ceremonia w kościele, która powinna się odbyć w sześć tygodni po narodzinach. Nie był to jeszcze chrzest, chociaż później zaczęto łączyć te dwie ceremonie. Wywód był swego rodzaju aktem błogosławieństwa dla matki i dziecka, który odbywał się najczęściej w towarzystwie jakiejś krewnej oraz akuszerki lub babki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb5uBvnXEP7fy9x4ysLFjKgk_d0Po12g-IPb1aeT0uM7ywfTexY36enWas8YmChmzqEtrNvJXPFMRM5XHLaNG-4_Xgg-OhSZNHWJ7vggApl0LRt_ogr3E7ZnI8fvgXU4-VrBOjNRM23H4y/s1600/IMG_7822.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb5uBvnXEP7fy9x4ysLFjKgk_d0Po12g-IPb1aeT0uM7ywfTexY36enWas8YmChmzqEtrNvJXPFMRM5XHLaNG-4_Xgg-OhSZNHWJ7vggApl0LRt_ogr3E7ZnI8fvgXU4-VrBOjNRM23H4y/s320/IMG_7822.JPG" width="240" /></a></div>
Zakończeniem rytuałów związanych ze śmiercią jest również ceremonia kościelna czyli nabożeństwo pogrzebowe i pochowanie zmarłego na cmentarzu. Wynoszenie trumny z domu i droga do kościoła są czasem, kiedy dopełnia się jeszcze rytuałów związanych z ostatnim pożegnaniem zmarłego. Trumnę zamyka się przed wyniesieniem jej z domu przez tzw. tregerów lub nosaczy. Wieko powinni przybijać ludzie obcy, żeby oszczędzić zmarłemu przykrości, spowodowanej tym, że „rodzina nie chce go już więcej widzieć”. Trumnę wynosi się oczywiście „nogami do przodu”. Powszechny był także zwyczaj trzykrotnego opuszczania trumny na każdym progu oraz wypowiadania przez niosących słów „zostańcie z Bogiem”, na co zgromadzeni odpowiadają „idź z Panem Bogiem”, co było symbolicznym pożegnaniem zamarłego z domem. Na podwórzu odbywają się jeszcze krótkie przemowy pożegnalne oraz modlitwy. Z całym gospodarstwem, zmarły żegnał się poprzez trzykrotne zatrzymywanie oraz cofanie karawanu w bramie. W tym czasie w domu otwierano wszystkie okna i drzwi, żeby ułatwić duszy zmarłego opuszczenie domostwa, często także okadzano cały dom jałowcem lub innymi ziołami, „aby nie straszyło”. Tak, jak w orszaku ślubnym, tak i w kondukcie żałobnym obowiązuje określony porządek, według którego jest on formowany. Na początku szli mężczyźni niosący krzyż i chorągiew żałobną, następnie bractwo różańcowe ze świecami oraz dzieci i młodzież z wieńcami i kwiatami, dopiero za nimi idzie ksiądz z ministrantami, za którymi toczy się karawan otoczony żałobnikami, czyli ubranymi na czarno mężczyznami, za karawanem podąża rodzina i pozostali uczestnicy pogrzebu. Podczas mszy żałobnej, jak podczas każdego obrzędu z uwagą obserwowano świece – jeżeli jedna z nich zgasła, znaczyło to, że któryś z uczestników pogrzebu wkrótce umrze. Wśród ludu śląskiego panowało przekonanie, że w drodze z kościoła na cmentarz ciężar trumny rośnie, można spotkać różne wytłumaczenia tego faktu. W niektórych regionach mówi się, że jest to ciężar grzechów, które się na niej wieszają, gdzie indziej wierzono, że to sam zmarły „przyciska” trumnę, ponieważ „nie chce iść do dziury”. Najpopularniejsze jednak było wierzenie, że trumna staje się cięższa, ponieważ w czasie ceremonii kościelnych dusza, która do tej pory krążyła po okolicy, wraca do ciała, a w zaświaty ulatuje dopiero po zakończeniu „przejścia”, czyli w momencie kiedy na cmentarzu, już po złożeniu trumny do ziemi, rzuci się na nią trzykrotnie ziemię a dzwony przestaną bić.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJuGOWAGYz-yTlWcksLrWDfrUayXWqpUHXCJJpYqJzpCD0SAqlASmlNkx1DazkBh7JAoIghleI6siaq-d5JiWVp24Wr28g54F91ux1fYFqwqTVc-7phl9G_mBLZdWUEtOFLlew0ogf7niM/s1600/mgb.e.f.507.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1033" data-original-width="1600" height="206" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJuGOWAGYz-yTlWcksLrWDfrUayXWqpUHXCJJpYqJzpCD0SAqlASmlNkx1DazkBh7JAoIghleI6siaq-d5JiWVp24Wr28g54F91ux1fYFqwqTVc-7phl9G_mBLZdWUEtOFLlew0ogf7niM/s320/mgb.e.f.507.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Zwyczaje związane z narodzinami i śmiercią zostały opisane w jednym artykule, ponieważ, jak możemy zobaczyć mają wiele wspólnych cech. Należą do tak zwanych rytuałów przejścia i niewątpliwie zdarzają się w życiu tylko raz – raz się rodzimy i raz umieramy. W obu tych sytuacjach nasze „przejście” uzależnione jest od właściwego i skrupulatnego postępowania osób nam bliskich. Właśnie ich działania i przestrzeganie znanych wszystkim i przekazywanych z pokolenia na pokolenie zakazów i nakazów miało gwarantować najwyższą jakość bytowania – tu na ziemi lub tam w zaświatach. Widzimy też, że istotną częścią tych życiowych momentów są ceremonie kościelne, a podczas rytuałów pojawiają się akcesoria ściśle związane z wiarą katolicką – różaniec, woda święcona, święcone zioła itp. Nie przeszkadza to jednak w powszechnym praktykowaniu zabiegów magicznych, czyli takich, które mają na celu wywarcie realnego i bezpośredniego wpływu na jego przebieg oraz późniejsze konsekwencje. Jest tak dlatego, że w obrzędowości ludowej myślenie magiczne i religijna żarliwość dopełniały się wzajemnie, tworząc niepowtarzalny zbitek wierzeniowy.BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-49341805439090454012020-04-25T06:50:00.002-07:002020-04-28T09:27:20.932-07:00Relaks istotą tworzenia, czyli jak czerpać radość z zabawy z farbami?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibJPpWVAiZke8mitqcchjNqK9zW1eMcrrY3AmZHyWwhyjQrFysEiYNtnYD9ufbkCtotg9UOjYWaVhTRVx1g3stjamExDWNRmVJcC6EvZKseVonYXQJogOzdOpc90NedA2cZpD7fNqACY_H/s1600/DSC_3023.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1060" data-original-width="1600" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibJPpWVAiZke8mitqcchjNqK9zW1eMcrrY3AmZHyWwhyjQrFysEiYNtnYD9ufbkCtotg9UOjYWaVhTRVx1g3stjamExDWNRmVJcC6EvZKseVonYXQJogOzdOpc90NedA2cZpD7fNqACY_H/s320/DSC_3023.jpg" width="320" /></a></div>
Za oknem krajobraz jest coraz piękniejszy, zieleń dobija się do naszych okien, warto więc przypomnieć nasze wakacyjne zajęcia inspirowane naturą. Dziś porozmawiamy o samym procesie tworzenia i o różnych technikach malarskich, które mogą być dla Was nie tylko inspiracją, ale co najważniejsze, są proste i sprawią Wam niesamowitą frajdę z samego tworzenia. Zabawa z farbami pozbawiona jest kategorii wiekowych: świetnie sprawdza się jako fascynujące zajęcie zarówno dla 3-latków, jak i jego dorosłych rodziców. Spróbujecie?<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVJOGIPJ1lP3AheUuDLOhoFMQbrt91a-CCx9rOHrsNoFqBWWRnoPZBC85_QUxWdXelTNpEHX_C4bEHywFNXNc6ZmA3Qav6zcWX8EochUszX3Wj1lr50zlxHh6fmyA7zSHL3U8amyEl2QaH/s1600/DSC_2941.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1060" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVJOGIPJ1lP3AheUuDLOhoFMQbrt91a-CCx9rOHrsNoFqBWWRnoPZBC85_QUxWdXelTNpEHX_C4bEHywFNXNc6ZmA3Qav6zcWX8EochUszX3Wj1lr50zlxHh6fmyA7zSHL3U8amyEl2QaH/s320/DSC_2941.jpg" width="211" /></a><br />
Pierwsze zadanie, to znaleźć odpowiednią inspirację. Nie chodzi tu o motywy, kopiowanie cudzych <br />
obrazów, ale o udowodnienie samemu sobie, że w taki sposób można malować, że nie zawsze trzeba być biegle wyćwiczonym w sztuce rysunku, aby stworzyć wiekopomne dzieło, że zwyczajne mieszanie kolorów może dać niesamowite efekty i zaangażować nasz umysł. Oczywiście to przełamywanie barier potrzebne jest przede wszystkim osobom dorosłym: to my czujemy w sobie najwięcej oporów i presję oceny. Trzylatkowie malują swobodnie łącząc i mieszając kolory intuicyjnie. Przedszkolacy też nie mają oporów przed dołączeniem do kreatywnej zabawy, ale już w tym wieku zaczyna się mimowolny proces porównywania naszych dzieł do efektów pracy kolegi, szukanie autorytetów, powielanie schematów. Argument: maluję w taki sposób portret/słoneczko/drzewko, bo np. Wiktoria tak maluje, jest dominujący i często pozostaje z nami do końca życia ograniczając nasze zdolności kreacyjne, wpędzając nas w schematy i miłość do linii, a jednocześnie budując w nas kompleksy i bark wiary w nasze twórcze możliwości.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiISW0JAlBmsvSyDq7zOpRWsEaEJvFj9cVIjpwpGDMUKZCDru3yr6VI4z87x1OwrBkDvO7gaolzUkpeGqlZTqm0SJNlXfJCfKcxfhr1xGBpps-A6eWaXX0LuLb2f3VA4A33LCq7UVTPPSxa/s1600/DSC_2959.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1060" data-original-width="1600" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiISW0JAlBmsvSyDq7zOpRWsEaEJvFj9cVIjpwpGDMUKZCDru3yr6VI4z87x1OwrBkDvO7gaolzUkpeGqlZTqm0SJNlXfJCfKcxfhr1xGBpps-A6eWaXX0LuLb2f3VA4A33LCq7UVTPPSxa/s320/DSC_2959.jpg" width="320" /></a></div>
Dlatego pędzle w dłoń i do dzieła! Potrzebne są: farby akrylowe (lub inne płynne w tubie lub butelce), czarna i biała kartka, pędzel. Na koniec dowiecie się jeszcze o alternatywnych zabawach z użyciem balonu, gąbki lub końcówki zużytej butelki po wodzie mineralnej.<br />
Nasze zajęcia "Od morza do chmur i z powrotem" rozpoczęliśmy od zbadania, w jaki sposób <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHw12-PF_47XWoVnshSgyC_h3Nzu6p38RDkWrKK7YrDOx_H3s_2-DJidNAGqjAXlcYfZUOJqlIbgTjzRYa0UfBQAy8vSV5PMFm2J2k6kJHkIL7hWAwO-oMPFiJTcdQV7fG5RQceZSbrBgU/s1600/woda+2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="591" data-original-width="591" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHw12-PF_47XWoVnshSgyC_h3Nzu6p38RDkWrKK7YrDOx_H3s_2-DJidNAGqjAXlcYfZUOJqlIbgTjzRYa0UfBQAy8vSV5PMFm2J2k6kJHkIL7hWAwO-oMPFiJTcdQV7fG5RQceZSbrBgU/s320/woda+2.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fragment obrazu Aleksandra Gierymskiego "Domy nad Kanałem".</td></tr>
</tbody></table>
malowana jest woda na obrazach słynnych malarzy.<br />
<br />
<br />
<br />
Przyglądaliśmy się oczywiście detalom. Odkryliśmy, że na niektórych obrazach woda jest malowana długimi pociągnięciami pędzla od prawej do lewej strony, na innych wprost przeciwnie: za pomocą drobnych uderzeń, energicznych kresek. Zwracaliśmy uwagę na to, że kolor wody nigdy nie jest czysty i jednolity: woda, która najbardziej przypomina nam nasze wspomnienia znad morza czy jeziora malowana jest wieloma kolorami. Obok odcieni niebieskiego pojawia się zieleń, biel, czasem pomarańcz, czerwień. Co ważne, czasami kolory mieszają się ze sobą, ale częściej przechodzą płynnie z jednego w drugi... takie obrazy, które mają największą ilość zaskakujących dla oka rozwiązań, są przez nas odbierane jako dynamiczne, wzburzone.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVre44xY246pTcr6e8ASPgemQoqwQbna_uLszzWj8fK4XBaEouUWLyQPuP2Aqn4jhq7Ib6KVckJC6_MCvCS1aZnBuBs8CyDzZzA6jMX4SsQqyI2iU0NzuLe47P5kBEZW2PvC6-GfgXlzSE/s1600/woda.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="263" data-original-width="575" height="146" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVre44xY246pTcr6e8ASPgemQoqwQbna_uLszzWj8fK4XBaEouUWLyQPuP2Aqn4jhq7Ib6KVckJC6_MCvCS1aZnBuBs8CyDzZzA6jMX4SsQqyI2iU0NzuLe47P5kBEZW2PvC6-GfgXlzSE/s320/woda.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fragment obrazu Juliana Fałata "Domy nad Kanałem"</td></tr>
</tbody></table>
Oczywiście tylko od nas zależy, czy wolimy energiczne fale na wodzie, czy spokojny pogodny dzień, podczas którego woda przybiera dość jednolity kolor. Jednak również wtedy musimy pamiętać o "dorzuceniu" drobnych poziomych linii w pastelowych kolorach, tak, jak na naszym przykładzie obok zaczerpniętym z obrazu Juliana Fałata (Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, całość prezentowana w poście z 1 kwietnia).<br />
<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaCr6ks4CK1sjKa5lH44SN8NzkV39n11rMzh_RUomlzp0rdbc5rkCHzjuKR5ZxmuEwEwLaMOKdiLW67478ml4xYsxczLT1O-rk20RXsu6_lI2hccqn_8UkyZDLdhRtwD3LZxDyBC7h2pns/s1600/niebo.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="673" data-original-width="922" height="232" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaCr6ks4CK1sjKa5lH44SN8NzkV39n11rMzh_RUomlzp0rdbc5rkCHzjuKR5ZxmuEwEwLaMOKdiLW67478ml4xYsxczLT1O-rk20RXsu6_lI2hccqn_8UkyZDLdhRtwD3LZxDyBC7h2pns/s320/niebo.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niebo na obrazie Jana Stanisławskiego</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
Naszym obserwacjom zostały poddane również fragmenty nieba. I tu odkryliśmy dużą<br />
różnorodność. Porównajcie zresztą sami:<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLWh14EvxpcVX9I8NpdBp8QPrcVqXRZ5ZPzx7eNtW-EJJck7TbR6m6U45eUyG8LU8uzuyig6O8fkKe8atN7e7Xt_uHFd5I2C2xJwRlY6ZgkOFidaPrSQvZqwP6OhGFpf6-NWmSw0ZG6rzz/s1600/niebo+Pankiewicz.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="505" data-original-width="837" height="193" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLWh14EvxpcVX9I8NpdBp8QPrcVqXRZ5ZPzx7eNtW-EJJck7TbR6m6U45eUyG8LU8uzuyig6O8fkKe8atN7e7Xt_uHFd5I2C2xJwRlY6ZgkOFidaPrSQvZqwP6OhGFpf6-NWmSw0ZG6rzz/s320/niebo+Pankiewicz.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niebo na obrazie Józefa Pankiewicza</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Po dokonaniu takich obserwacji gotowi jesteśmy do pracy. Ćwiczenie jest proste, znane i lubiane przez artystów. Weźcie czarną kartkę papieru. Połóżcie ją poziomo. Wyobraźcie sobie, że ma na niej być widoczna tylko woda. Wolicie, żeby była jasna czy tajemniczo mroczna? Spokojna czy wzburzona? Tylko od Was zależy, jaka będzie.<br />
Wyciśnijcie z tuby niewielka ilość koloru niebieskiego, dodajcie kropkę zielonego, białego. Spróbujcie rozprowadzić farbę od prawej do lewej strony pozostawiając smugi różnych kolorów. Miejscami, jeśli poczujecie taką potrzebę, dodajcie odrobinę innych kolorów. Zobaczcie, jak się one ze sobą łączą.<br />
W taki sam sposób pomalujcie białą kartkę: tym razem jednak tworzycie niebo, użyjcie więc znacznie więcej koloru białego.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1xcOLu54XkSbeA2SyHQhIn1Ta9-Vm_7UKlQWOKkGizsO_2e7M1X8656TK48SJ4dUDbIC0gf8I2GEMtyL33-s-TGet1dXVK1Xc8k5VvFSSdinSPogPNmvdx5zpXdXoymynYYtwJ9-cXmGz/s1600/DSC_2309.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1060" data-original-width="1600" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1xcOLu54XkSbeA2SyHQhIn1Ta9-Vm_7UKlQWOKkGizsO_2e7M1X8656TK48SJ4dUDbIC0gf8I2GEMtyL33-s-TGet1dXVK1Xc8k5VvFSSdinSPogPNmvdx5zpXdXoymynYYtwJ9-cXmGz/s320/DSC_2309.JPG" width="320" /></a></div>
Teraz pora na połączenie dzieła. Przyłóżcie kartki do siebie w taki sposób, aby woda nachodziła niebo. Czy brakuje Wam czegoś w obrazie? Może to będzie zachodzące za woda słońce? Albo góry? Jeśli chcecie stworzyć widok z morza proponuję oderwać górny pasek wody na całej długości w taki sposób, aby tworzył bardzo nierówną powierzchnie szerokości od 1 cm do 4 cm. Oderwany fragment przyklej do kartki z niebem w połowie jej wysokości. Następnie ponownie dołóż kartkę z wodą, tym razem do podstawy czarnego paska i przyklej ją. W ten sposób, Waszym oczom ukaże się zatoka a na horyzoncie tajemniczy, czarny ląd. Czy zabawa z farbami nie jest zaskakująca?<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5_qYswJlILXloazbPYHZyjt_B8GMdY3_hIeWH4blQZEO0QQWSWj6ba5aS8cs5ZiZag96LCsLb3Vy3TGw-jkRcPWpGDGnpOe33IdLa0eCV1Re2JPIXtEuBK3nXo0MwnI4HZ_IaQ7Z4Y2Jb/s1600/DSC_3011.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1060" data-original-width="1600" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5_qYswJlILXloazbPYHZyjt_B8GMdY3_hIeWH4blQZEO0QQWSWj6ba5aS8cs5ZiZag96LCsLb3Vy3TGw-jkRcPWpGDGnpOe33IdLa0eCV1Re2JPIXtEuBK3nXo0MwnI4HZ_IaQ7Z4Y2Jb/s320/DSC_3011.jpg" width="320" /></a>Kolejną zabawą, do której chcę Was namówić jest tworzenie morza i nieba z wykorzystaniem ... nadmuchanego balonika i obciętej końcówce plastikowej butelki. Najpierw wylej trochę niebieskiej, białej i zielonej farby na talerzyk. Przypilnuj, żeby kolory znajdowały się obok siebie. Następnie zanurz nadmuchany balon w kolorowej farbie i odciśnij na papierze kilka razy. Balon zostawi ślady różnych odcieni i faktur. Tą technika stworzysz wodę.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwYQ5MxSzVeBUDD-Lsv7FbPlb2LPAJwbT4CoTtGYKNn0mluYq8xqjf44GIYc3WL7D8cbtPi1eiwQHGw72D-ey64nKh11T5Ddz5ga11-nh0BnsEl7bOF1ePkZpB5xB5-1ND5GKTqL9qiZHO/s1600/DSC_2996.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1060" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwYQ5MxSzVeBUDD-Lsv7FbPlb2LPAJwbT4CoTtGYKNn0mluYq8xqjf44GIYc3WL7D8cbtPi1eiwQHGw72D-ey64nKh11T5Ddz5ga11-nh0BnsEl7bOF1ePkZpB5xB5-1ND5GKTqL9qiZHO/s320/DSC_2996.jpg" width="211" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Od góry "namalujemy" delikatne niebo. Aby je stworzyć przygotuj miksturę. Naszykuj dwie miseczki z wodą. Wlej do nich odrobinę płynu do mycia naczyń, a następnie dodaj do pierwszej niewielką ilość niebieskiej farby, do drugiej niewielką ilość czerwonej farby. Z końcówki po butelce zrób lejek. Za jego pomocą zrobimy kolorowe bańki, które stykając się z naszą kartką zostawią na niej delikatne smugi koloru. W ten sposób stworzymy niebo.<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil8Jc6Bc4eKt-SVg-kOuBFRZt7j-_y_vSofYZEuQi597xh-lS20H3G1JyIsT7ANO7vcSZehVHg2E7ffycWyeqWgYTS624QkXwXkmenXB5cHJRfWmoRaFHhhuzwsUxTr1Qzi-Mvod4Digkr/s1600/DSC_3033.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1060" data-original-width="1600" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil8Jc6Bc4eKt-SVg-kOuBFRZt7j-_y_vSofYZEuQi597xh-lS20H3G1JyIsT7ANO7vcSZehVHg2E7ffycWyeqWgYTS624QkXwXkmenXB5cHJRfWmoRaFHhhuzwsUxTr1Qzi-Mvod4Digkr/s320/DSC_3033.jpg" width="320" /></a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Jeśli chcesz, możesz narysować i wyciąć z papieru stateczek, który następnie dokleisz do obrazu. Czyż nie pięknie wygląda Twoje dzieło?<br />
Najważniejsze jednak jest to, aby jego wykonanie przyniosło Ci radość. Powodzenia!<br />
<br />
<br />BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-27633429186446927842020-04-24T06:37:00.000-07:002020-04-24T06:37:18.812-07:00Co w trawie piszczy? Część 4<div style="text-align: justify;">
<i><b>Co ma wspólnego czubek, puste przestrzenie i nagroda za najlepsze aktorstwo? </b></i><br /><br />Jeśli wybierzecie się na jakąś otwartą przestrzeń, na przykład na duże pole czy na podmokłą łąkę, być może dostrzeżecie ptaki wielkości gołębia ze śmiesznym, lekko zakręconym czubkiem na głowie. To czajki. Podobnie jak bociany, czajki uznawane są za symbol zbliżającej się wiosny – przylatują bowiem do nas jako jedne z pierwszych ptaków wędrownych i od razu rzucają się w oczy. I nie chodzi tylko o wspomniany czubek. Czajki z daleka wydają się być biało-czarne. Jeśli jednak przyjrzycie się dokładniej, dostrzeżecie, że mienią się na zielono, purpurowo, a może nawet złoto. Warto wiedzieć, że zarówno samce, jak i samice, wyglądają dokładnie tak samo i trudno zgadnąć, które jest które. <br /><br />W pustej przestrzeni pól i łąk doskonale widać ich powietrzne wyczyny – istni z nich akrobaci. Nie tylko nurkują i pikują, ale także koziołkują i wykręcają beczki. Loty tokowe, którymi panowie chcą zachwycić swoje wybranki są nadzwyczaj imponujące. W czasie latania można łatwo zauważyć, że ich skrzydełka wygięte są w kształt przypominający literkę „M”. To jedne ze sposobów rozpoznania czajki w locie. <br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiirLEVvB1MG-Dt2lqTUUgrBh0Vg4-8Md0dxTO_QBLvlqBwEvox9aoHQh2rEwir1VOT0HXbGQ09IOJjr7O_sFZhpquzO5yKv20HUw3mCvbmVmsnnK-8A4tGtKsGMSx6HOsGjLVLlB9azJdx/s1600/_MG_3384.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiirLEVvB1MG-Dt2lqTUUgrBh0Vg4-8Md0dxTO_QBLvlqBwEvox9aoHQh2rEwir1VOT0HXbGQ09IOJjr7O_sFZhpquzO5yKv20HUw3mCvbmVmsnnK-8A4tGtKsGMSx6HOsGjLVLlB9azJdx/s400/_MG_3384.jpg" width="266" /></a>Jest jednak jedna rzecz, która powinna nas zastanowić. Czajki unikają wszelkich nierówności terenu – ma być płasko i równo, bez pagórków, dołków, a krzewy i drzewa, które zasłaniają widoczność, są ich zdaniem całkowicie nie do przyjęcia. W takim razie, skoro czajki tak lubią żyć na otwartej przestrzeni, to gdzie gniazdują? Często wydaje się nam, że wszystkie ptaki budują gniazda w koronach drzew. Nic bardziej mylnego. Wiele gatunków, w tym czajka, buduje swoje gniazda na ziemi i właśnie tam składa i wysiaduje jaja. Chociaż trzeba przyznać, że w przypadku czajki trudno mówić o gnieździe z prawdziwego zdarzenia. To raczej nieosłonięte zagłębienie w ziemi, lekko wyścielone trawą, najczęściej w otoczeniu niskich roślin, które nie będą krępowały ptakom ruchów. Nie wygląda to na bezpieczne miejsce do spania, a już szczególnie do wysiadywania jaj. Czajki są jednak innego zdania. <br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiirLEVvB1MG-Dt2lqTUUgrBh0Vg4-8Md0dxTO_QBLvlqBwEvox9aoHQh2rEwir1VOT0HXbGQ09IOJjr7O_sFZhpquzO5yKv20HUw3mCvbmVmsnnK-8A4tGtKsGMSx6HOsGjLVLlB9azJdx/s1600/_MG_3384.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"></a>Przede wszystkim czajki czasem tworzą kolonie lęgowe. To oznacza, że różne pary zakładają gniazda w bliskim sąsiedztwie i razem wypatrują ewentualnych zagrożeń. Biada lisowi, lub innemu drapieżnikowi, który próbowałby się zakraść do takiej kolonii. Czajki natychmiast zbiorą się w grupę i wspólnie zwymyślają i zakrzyczą napastnika, a nawet na niego napadną, dziobiąc go boleśnie i przeganiając gdzie pieprz rośnie. <br /><br />Ale co z tymi czajkami, które nie gniazdują w kolonii, tylko samodzielnie próbują ochronić swoje gniazdo i znajdujące się w nich jaja? Czajka stosuje nietypową broń – aktorstwo. Za swoją teatralną grę powinna wręcz dostać Oscara lub inną wysoką nagrodę. Mianowicie dostrzegają zbliżającego się drapieżnika czajka ucieka od gniazda na pewną odległość, ale nie żeby ratować własne piórka, tylko by zacząć dramatyczną grę. Czajka udaje, że jest ranna, lub w inny sposób jest niezdolna do lotu. Oczywiście robi to tak, by agresor od razu ją zauważył i szybko zrozumiał, jakim jest łatwym do złapania kąskiem. Kiedy drapieżnik zaczyna zbliżać się w kierunku „nielatającej” czajki, ta oczywiście stopniowo oddala się od gniazda, wciąż zawodząc i grając skrzywdzoną przez los. Sztuczka jest ciągnięta tak długo, aż czajka uzna, że odciągnęła drapieżnika wystarczająco daleko i gniazdo jest już bezpieczne. Wtedy bez trudu zrywa się do lotu i odlatuje zająć się swoimi jajkami, a pechowy drapieżnik musi obejść się smakiem. <br /><br />Fot. Witalis Szołtys </div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-70556479982537043552020-04-22T05:31:00.001-07:002020-04-22T05:33:01.663-07:00Obudziła się arystokracja!<div style="text-align: justify;">
Z nastaniem ciepłych wiosennych dni uaktywniło się życie. Drzewa zaczęły pokrywać się liśćmi, ptaki rozpoczęły swoje trele. Z zimowego snu wybudziła się również osia arystokracja czyli „królowe matki”. „Królowe” brzmi dumnie, bo rzeczywiście to one będą głowami swoich rodzin, tymi od których zależy ich istnienie. Całą zimę spędziły schowane przed chłodem by teraz założyć nowe rodziny. Zaczną same, w pojedynkę budując swoje imperia. Na początku małe gniazdko na kilkanaście podwładnych (córek robotnic), ale z czasem odejdą od prozaicznych zajęć by skoncentrować się tylko na składaniu jaj i powiększaniu kolonii. Za kilka miesięcy już nie będzie ich kilkanaście tylko kilkaset – kilkaset uzbrojonych w żądła, oddanych rodzinie, żeńskich wojowniczek.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJEFg4b-pgwHM2TC4oc2kWvnjayMkm_zR3ceIZGwhw3VVSiUU06mZ0GdWg4rtTDroyBnJwNI18c7pdXWOWkzLeqHtoluTbsW1KDypU2gNHr6mkTtX2zIK91bv9-E2axjW9T5uc7ZIZnPzT/s1600/_MG_3413.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJEFg4b-pgwHM2TC4oc2kWvnjayMkm_zR3ceIZGwhw3VVSiUU06mZ0GdWg4rtTDroyBnJwNI18c7pdXWOWkzLeqHtoluTbsW1KDypU2gNHr6mkTtX2zIK91bv9-E2axjW9T5uc7ZIZnPzT/s320/_MG_3413.jpg" width="320" /></a>Dlaczego to może być dla nas ważne? Bo ich sukces może się okazać dla nas wielkim kłopotem. Choć ich rola w przyrodzie wydaje się nieoceniona, to jednak obecność tych owadów w naszym bezpośrednim sąsiedztwie może budzić lęk i uzasadnione obawy. Jedną osę można bez problemu przepędzić, kilkuset już nie. To ostatni moment by temu zapobiec. <u><b>Pamiętajcie, żeby sprawdź strychy, wloty do otworów wentylacyjnych, dylatacje, domek letniskowy i inne zabudowania</b></u>, czy nie kręci się tam osia mamusia. Obecnie jej jedynym celem jest znalezienie miejsca do założenia gniazda i nie poprzestanie póki tego nie zrobi. Teraz jest najlepszy moment by temu zapobiec. Wystarczy umieścić przy wszelkich wlotach siatkę o odpowiednio małych oczkach, by owad się nie przedostał i równocześnie zachować cyrkulacje powietrza. Niby prosta rzecz, jednak corocznie setki osób latem skarżą się na przykre sąsiedztwo. Gdy się zorientowali było już zbyt późno i zbyt niebezpiecznie.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
To jedna z metod by, parafrazując, i człowiek był szczęśliwy, i osa cała :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Fot. Witalis Szołtys </div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-49020643240405299982020-04-18T12:05:00.001-07:002020-04-20T05:31:42.150-07:00Już jest blisko... Weselisko!<b>Zolyty</b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZCWzbQleL4MTSNAZhEw2gKtmQTiwNZaSZ5RhLbv-AWF1SCIiypCrO1AA8GAYWdOGomSuBjl0O65MyCWfLXMckxrMX_hlOeCxQN042-z7y2bsL87xye1gwYQJoxyEcO0iKoS8656WxPISL/s1600/0372.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1091" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZCWzbQleL4MTSNAZhEw2gKtmQTiwNZaSZ5RhLbv-AWF1SCIiypCrO1AA8GAYWdOGomSuBjl0O65MyCWfLXMckxrMX_hlOeCxQN042-z7y2bsL87xye1gwYQJoxyEcO0iKoS8656WxPISL/s320/0372.jpg" width="290" /></a>Okazji do poznania czy okazania zainteresowania przyszłej partnerce czy partnerowi było na śląskiej wsi co najmniej kilka – związane były najczęściej z dniami świątecznymi oraz na inne sposoby odmiennymi od codziennych, jak na przykład dni jarmarków czy odpustów. Co więcej, były one przez wszystkich młodych ludzi rozpoznawane jako takie, wobec czego często wiązały się z nimi wielkie nadzieje. Śląska wieś dysponowała własnym kodem zachowań, które nie pozostawiały wątpliwości, co do zolytnych intencji i. Podczas śmiergustu sympatię okazywano poprzez obfite polanie dziewczyny wodą. Nieco później, w nocy z 30 kwietnia na 1 maja, można było postawić przed jej domem umajonie drzewko na wysokiej żerdzi. Również podczas odwiedzin kolędników czy karnawałowych przebierańców szukano okazji do okazania zainteresowania np. smarując dziewczynie twarz sadzą czy płatając inne, mniej lub bardziej wyszukane, żarty. Możemy pokusić się o stwierdzenie, że okazywanie zainteresowania przy pomocy różnego rodzaju zaczepek czy tak zwanych „końskich zalotów” ma długą i tradycyjną tradycję. Dziewczyna oczywiście na zaloty odpowiadała lub nie – początkowo również w sposób symboliczny np. odwdzięczając się śmierguśnikowi wyjątkowo piękną kroszonką, (czasami ozdobioną także jakąś miłosną sentencją), oraz zaproszeniem na kołocza i wódkę.<br />
<br />
Można było też skorzystać z nieco bardziej tradycyjnego i bezpośredniego sposobu na rozpoczęcie zolyt, mianowicie wizyty w domu dziewczyny i zapytania bardziej wprost. Na przełomie XIX i XX wieku owo dręczące pytanie, często w imieniu kawalera zadawał swat, inaczej zwany klytą, bereźnikiem czy kmotrem. Byli to ludzi świetnie zorientowaniu w życiu wsi i panujących stosunkach, odznaczali się zdolnością pięknego mówienia, szacunkiem wśród społeczności i najczęściej prawdziwą pasją do kojarzenia małżeństw. Taki swat, składając wizytę w domu dziewczyny miał na celu zareklamowanie kawalera, ukazanie go w jak najlepszym świetle oraz uzyskanie zgody na oficjalne zolyty, czyli bywanie w domu panny, zabieranie jej na zabawy oraz inne oficjalne sposoby okazywania sympatii.<br />
<br />
<b>Zaręczyny</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb2hYPepicXCrw6YHY2UgrpSShOhJQGsutVLWevfvDBeoK76hEPuDXWST4utPejatnP8vMbhkmejA3Lg_p_IvEoq-EnFydI6ndtIwxGDbTv_WpQjs-Vu-X0XKqYJhb2tHlWujxiDW71Y33/s1600/mgb.e.f.801.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1013" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb2hYPepicXCrw6YHY2UgrpSShOhJQGsutVLWevfvDBeoK76hEPuDXWST4utPejatnP8vMbhkmejA3Lg_p_IvEoq-EnFydI6ndtIwxGDbTv_WpQjs-Vu-X0XKqYJhb2tHlWujxiDW71Y33/s320/mgb.e.f.801.jpg" width="202" /></a></div>
Okres zolytów według wszelkich założeń powinien zakończyć się propozycją małżeństwa. W XVIII wieku zaręczyny miały bardzo uroczysty przebieg o bogatej symbolice Do domu przychodził kawaler w towarzystwie jakiegoś męskiego krewnego lub właśnie swata i całą akcję rozpoczynano od znaczącego pytania, które miało określić stosunek rodziny do sprawy zaręczyn. Pytanie to brzmiało: czy w tym domu nie mają czegoś do sprzedania? Tak postawione pytanie, a także wielkokrotne odgrywanie scen sprzedaży, handlu, targu można traktować jako relikt znanego w kulturze zjawiska dysponowania losami kobiety przez ojca oraz transakcji, którą niegdyś było wydawanie córki za mąż. Narzeczona kryjąca się między kobietami przyjmowała od narzeczonego guldena lub talara, dając mu w zamian woniaczkę lub chusteczkę o wartości 10 groszy srebrnych. Gdy podali sobie dłonie, „umowa” została zawarta, a za jej złamanie groziła kara pieniężna. Gdy wszyscy się dogadali i wyrazili wszelkie potrzebne zgody następowała część radosna połączona ze spożywaniem alkoholu przyniesionego przez kandydata. Od tego momentu rozpoczynają się intensywne przygotowania, których zwieńczeniem jest ślub i wesele<br />
<br />
Tydzień później odbywało się spotkanie rodzin narzeczonych, podczas którego należało omówić wszystkie szczegóły związane z nadchodzącym weselem. Spotkanie to nazywano: <b><i>zmówinami</i></b>, smowami, umowami i często połączone było także z tzw. <b><i>oględami</i></b> czyli pokazywaniem rodzinie narzeczonego gospodarstwa, dobytku i wyprawy przygotowanej dla narzeczonej. Wydatki poniesione na organizacje wesela i życia młodych po ślubie były ściśle określone – rodzinna panny młodej odpowiada za przygotowanie przyjęcia, na którym alkohol oraz inne napoje zapewnia rodzina pana młodego. Młodzi powinni zostać też wyposażeni przez swoje rodziny na nową drogę życia, zwyczajowo panna młoda dostaje od rodziców umeblowanie kuchni, pokoju stołowego, pościel, bieliznę oraz zestaw ubrań, natomiast pan młody wnosił do małżeństwa umeblowanie sypialni. Dość ściśle określone były także okresy w roku, kiedy można było wyprawiać wesela. Przy ustalaniu daty należało zatem wziąć pod uwagę, że z pewnością nie powinno się urządzać go w czasie żniw, w listopadzie (który jest miesiącem deszczów i zmarłych) czy w maju (który jest miesiącem maryjnym oraz zdominowanym przez czarownice). Najlepsze terminy, związane z rytmem życia i wypełniającymi je zajęciami przypadały na okres po żniwach – od sierpnia do października oraz okres karnawału.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimoL16YB3nzCvBjVpajDXVOXsi8dMXbg_BOCRt50oMCuJ6uuQsAMomO7LI1Ps_egFvNoyHJYYmPXPPVKHecMZt8w7bA7oCRVr4N5T6coMi-yEEZc1PCVykN7Bna4X2k2NyXDa8RuLC-pVC/s1600/F.+Dru%25C5%25BCbowie+weselni%252C++Rozbark%252C+pocz.+XX+w.%252C+ze+zbior%25C3%25B3w+MGB.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="430" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimoL16YB3nzCvBjVpajDXVOXsi8dMXbg_BOCRt50oMCuJ6uuQsAMomO7LI1Ps_egFvNoyHJYYmPXPPVKHecMZt8w7bA7oCRVr4N5T6coMi-yEEZc1PCVykN7Bna4X2k2NyXDa8RuLC-pVC/s320/F.+Dru%25C5%25BCbowie+weselni%252C++Rozbark%252C+pocz.+XX+w.%252C+ze+zbior%25C3%25B3w+MGB.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Gdy zostaną już ustalone takie kwestie jak termin ślubu, zobowiązania rodzin, wielkość wesela oraz lista gości, należało teraz ich wszystkich zaprosić. Narzeczeni zapraszali <b><i>gości</i></b> osobiście, w niedzielę po południu – po ogłoszeniu pierwszej zapowiedzi. Dawniej zaproszenie było ponawiane przez drużbów w niedzielę poprzedzającą wesele – było to bardzo uroczyste wydarzenie, które nie mogło przejść niezauważone. Drużbowie objeżdżali wieś konno lub obchodzili pieszo, ubrani w uroczyste stroje – niczym w dzień weselny, śpiewali pieśni bądź zapraszali przy pomocy wyszukanych mów okolicznościowych – był to jeden z wielu zabiegów mających na celu „promocję” wesela przed całą wsią. Jest to w końcu wydarzenie niecodzienne, radosne, o charakterze zdecydowanie pokazowym, które z pewnością zostanie ocenione przez całą wiejską społeczność. Dlatego też takie elementy jak zapraszanie gości, wymiana podarunków oraz kołaczy, przedweselek oraz przejście orszaku weselnego były rzeczą publiczną, a wyraźne znaczenie ich przebiegu w przestrzeni wiejskiej stawało się kwestią honoru i prestiżu.<br />
<br />
Zwyczajem który w jakiejś formie przetrwał do dziś jest roznoszenie <i><b>ciasta</b></i> zaproszonym gościom, chociaż oczywiście dawniej był on bogatszy i dużo bardziej złożony. Kołacze, które wręczane były na 3-4 dni przed weselem gościom wypiekane były z produktów, które sami goście dostarczyli wcześniej w ramach „poczty” czy też „posyłki”. Były one roznoszone w ściśle określonej kolejności, poczynając od gości najbliższych i najważniejszych. Jednak w całym tym ciastowym przedsięwzięciu najważniejsza była wzajemna wymiana kołaczy pomiędzy rodzinami młodych, która w niektórych regionach odznaczała się prawdziwie widowiskowymi cechami, gdy kucharki urządzały <b>„komedyję”</b> (Racibórz) biegnąc przez całą wieś po to, by zdążyć dostarczyć kołacz, zanim zrobi to druga strona. Mówiono, że strona, która zwycięży w tej rywalizacji będzie rządziła w małżeństwie. Warto wspomnieć też o bogatej symbolice ozdób, które znajdowały się na takim kołaczu. Wspominały też o niej posłanki, które w długich przemowach wyjaśniały wszelkie zawarte na nim znaczenia i życzenia. Znaczyły zarówno kolory: biały – niewinność, czerwony – miłość, żółty – zazdrość (jako ostrzeżenie), jak i kształty: pokrzywa – nieporozumienia i palące słowa, które należy przetrwać i znieść cierpliwie, ciernie – przeciwieństwa losu, które należy jak wyżej, wielość kwiatów jako wielość potomstwa, połączone pierścionki – nierozerwalność i nieskończoność miłości. Zasada wzajemności podczas obdarowywania czymkolwiek miała zapewnić trwałość i nierozerwalność małżeństwa.<br />
<br />
<b>Przedweselek</b><br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8xH5i_MQ9Q-TqrGfM5yxZ_RCkzvzvqwQ_OBQd2SFxM9lKCLqZ5qoIzc3ACc76jfhhkvD70C-VWVSBePoYznAK4qYT06DWcQvhEZD2n0vF2dfbHApwemk1qk3IOYq6yVQ4YHchrgBBfWuI/s1600/mgb.e.f.464.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1002" data-original-width="1600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8xH5i_MQ9Q-TqrGfM5yxZ_RCkzvzvqwQ_OBQd2SFxM9lKCLqZ5qoIzc3ACc76jfhhkvD70C-VWVSBePoYznAK4qYT06DWcQvhEZD2n0vF2dfbHApwemk1qk3IOYq6yVQ4YHchrgBBfWuI/s320/mgb.e.f.464.jpg" width="320" /></a>Również do dzisiaj praktykowany jest zwyczaj żegnania stanu kawalerskiego i panieńskiego, aczkolwiek przybrał obecnie zupełnie inną, jedynie rozrywkową, formę wieczoru panieńskiego i kawalerskiego. <i><b>„Przedweselelek”</b></i> był oczywiście okazją do zabawy i radosnego świętowania, ale nie obywał się bez zabiegów magicznych mających na celu zapewnienie szczęścia przyszłym małżonkom. Pan młody, jego koledzy i drużbowie spotykali się w celu „przepicia kawalerki”, co i dzisiaj cieszy się dużym zainteresowaniem i praktykowane jest z pełnym zaangażowaniem. W domu panny młodej odbywało się natomiast spotkanie druhen, które zajmowały się przygotowywaniem plastycznych akcesoriów weselnych, pleceniem mirtowych wianków oraz oczekiwaniem na przyjście trzaskających skorupy.<br />
<b><i>Polterabend</i></b>, bo o ten zwyczaj chodzi, został przejęty w XIX wieku od ludności niemieckiej i polegał na wieczornych wizytach w domu panny młodej znajomych i innych życzliwych ludzi, często poprzebieranych i urządzających hałaśliwe widowisko, zwieńczone jeszcze bardziej hałaśliwym tłuczeniem skorup, czyli butelek i starych naczyń. Tłuczenie szkła i naczyń miało na celu odstraszenie wszelkich złych mocy, które ze szczególnym upodobaniem prześladują ludzi szczęśliwych lub mających wkrótce doświadczyć wielkiego szczęścia jakim z założenia jest własny ślub. Miały też na celu zapewnienie tego szczęścia w przyszłości, a im drobniej się potłuką, tym większe miało ono być. Potłuczone resztki sprzątała panna młoda udowadniając w ten sposób, że będzie dobrą i pracowitą gospodynią. Trzaskający byli częstowani kołaczem, a w niektórych wypadkach cała akcja kończyła się zaproszeniem do domu na wspólną zabawę.<br />
<br />
<b>Dzień weselny</b><br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQIcqo3h4kwpPBLYQqjZD8aKw69C1A9eo-C9u0fVti8U66V-MPpRyagvSgwkjV6EGME-PIdlPYE_iktMuWMB7m1vUwTXiVSSGbCldM2J5cK2UhBn9pXmeoBf1xN6hEH8pNwD2sFkrCaVvt/s1600/slub2_pop.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="735" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQIcqo3h4kwpPBLYQqjZD8aKw69C1A9eo-C9u0fVti8U66V-MPpRyagvSgwkjV6EGME-PIdlPYE_iktMuWMB7m1vUwTXiVSSGbCldM2J5cK2UhBn9pXmeoBf1xN6hEH8pNwD2sFkrCaVvt/s320/slub2_pop.jpg" width="228" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 12.8px; text-align: center;">Drużbowie</td></tr>
</tbody></table>
Czyli dzień do którego zmierzały wszystkie te przygotowania miał bardzo ściśle określony harmonogram i obfitował w niezliczoną ilość obowiązków i zaleceń, których należało przestrzegać. Rankiem, w dzień wesela drużbowie po raz trzeci i ostatni obchodzili wieś, ponawiając zaproszenia, później zaś zajmują się witaniem przybywających gości w domach nowożeńców. W czasie kiedy goście raczeni są śniadaniem, młodzi ubierają się do ślubu – panna młoda brała ślub w stroju ludowym, dodatkowo wyróżniona zielonym mirtowym wiankiem na głowie oraz zieloną wstęgą. Pan młody dużo wcześniej zaczął ubierać się do ślubu „po miejsku”. Gdy młodzi są już gotowi następuje cała seria <b><i>„wyprosów”</i></b>, które są okazją dla starostów weselnych do sprawdzenia się w krasomówstwie. Najpierw wypraszano pana młodego od jego rodziców kwieciście dziękując im za żywienie i wychowanie syna i prosząc o błogosławieństwo dla niego. Następnie orszak pana młodego udaje się do domu panny młodej, gdzie najpierw musi „okazać dokumenty”, a następnie wyprosić i wykupić swoją przyszłą małżonkę. Duże znaczenie w obyczajach weselnych ma motyw ociągania się, przekonywania i pokonywania trudności, a także wzbraniania się przez pannę młodą. Dlatego zanim będą mogli udać się w drogę do kościoła, pan młody napotyka na szereg trudności. Pierwszą z nich jest zamknięta furtka, na której czasem pojawiają się ostrzeżenia mające odstraszać przybyłych, a pilnujący jej starosta panny młodej żąda od pana młodego okazania dokumentów czy przepustki, udając przy tym, że zupełni e go nie zna i nie wie w jakim celu przybywa. Gdy już go pozna, próbuje zniechęcić, na co pan młody uparcie podkreśla swoją prawość, dobroć i inne zalety (siedem cnót na literę „p”: piękny, pieniężny, pracowity, pokorny, pilny, pobożny, posłuszny) – przymioty te jednak na niewiele się zdają i zostaje wpuszczony dopiero, gdy wręczy pilnującemu butelkę wódki lub wina.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio52gu7pGBHh57svHH_mH0IKziukbzznOhBAmAV5kg9J8uTytZoWwZij3AOXVrc3VKUMIQAeFSSp3YiSawyZry6rE-hbxcgxDKA0JBxzBTDATno4rIZDV8hRSOOFxaVnAs4INZDEaGtp3g/s1600/mgb.e.f.401.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1043" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio52gu7pGBHh57svHH_mH0IKziukbzznOhBAmAV5kg9J8uTytZoWwZij3AOXVrc3VKUMIQAeFSSp3YiSawyZry6rE-hbxcgxDKA0JBxzBTDATno4rIZDV8hRSOOFxaVnAs4INZDEaGtp3g/s320/mgb.e.f.401.jpg" width="207" /></a>Druga część „wyprosów” ma miejsce w sieni bez udziału panny młodej, która w tym czasie chowa się w swoim pokoju lub komorze. Mogą one mieć charakter poważny i wtedy starostowie, wśród licznych nawiązań do Starego i Nowego Testamentu pouczają o czekających na młodych obowiązkach. Często jednak przybierają formę żartobliwego „wykupywania” – atrakcyjnego i humorystycznego widowiska z udziałem fałszywych narzeczonych, również odznaczających się siedmioma zaletami na literę „p”: pyszna, puklata, piegowata, pyskata, paskudna, przepukła i pryszczata. Pan młody odmawia kolejnym „fałszywym narzeczonym” przy okazji dokładając coraz więcej monet na talerzyk. Targ trwa dosyć długo, starosta panny młodej wciąż dokłada nowe żądania: „za wionek – milionek, a za cnotę – tysiąc”, kilkakrotnie podwyższając kwotę, aż do momentu, kiedy uzna ją za satysfakcjonującą. Ta część wyprosów nosi nazwę „kupowanie wianka”, pan młody dostaje też od przyszłej żony mirtową woniaczkę i chusteczkę złożoną na trzy rogi, które symbolizują trzy filary życia: wiarę, nadzieję i miłość, woniaczka natomiast nawiązuje do gałązki oliwnej, która dla Noego była zapowiedzą nowego życia. Po dobiciu targu, starsza druhna przypina woniaczkę panu młodemu do klapy, a chusteczkę wsuwa do kieszonki, starosta przyprowadza pannę młodą do narzeczonego i teraz są już gotowi by otrzymać błogosławieństwo i wyruszyć do kościoła.<br />
<br />
<i><b>Błogosławieństwo</b></i> udzielane jest młodym klęczącym na progu lub na środku pokoju. Zanim nastąpi, w kwiecistych przemowach i wzruszających oracjach proszą o nie w ich imieniu starostowie. Rozpoczynają rodzice panny młodej, a następnie pannę młodą błogosławią rodzice pana młodego, także dziadkowie często udzielali błogosławieństwa. Kładziono ręce na głowach młodej pary i kreślono nad nimi znak krzyża wypowiadając odpowiednią formułę, następnie wszyscy zgromadzeni odmawiali modlitwę oraz śpiewali pieśni religijne. Błogosławieństwo kończą obfite podziękowania kierowane do rodziców przez starostów oraz pieśni dziękczynne.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIouWvBcWb1xWP6IjyZ34XpbeNAJ0uJ-WNzT6r7z2v3VQvlJ_Ey2nAL1dB2V38G41vrIR01DsNs8zNGpjBuUsiUAfVEyOMSdKHM91yX850le6oKdeZdWa-t60onCzaLKNWQD1swm3pKeDK/s1600/mgb.e.f.402.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1169" data-original-width="1600" height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIouWvBcWb1xWP6IjyZ34XpbeNAJ0uJ-WNzT6r7z2v3VQvlJ_Ey2nAL1dB2V38G41vrIR01DsNs8zNGpjBuUsiUAfVEyOMSdKHM91yX850le6oKdeZdWa-t60onCzaLKNWQD1swm3pKeDK/s320/mgb.e.f.402.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<b><i>Orszak weselny</i></b> jest kolejnym „pokazowym” elementem wesela i jego ustawienie reguluje zwyczaj oraz starosta weselny – tak więc na czele szli starostowie, za nimi orkiestra, która grała w trakcie przechodzenia orszaku przez wieś, następnie pary drużbów, a dopiero za nimi państwo młodzi oraz reszta gości. Dawniej w orszaku zmierzającym do kościoła, jako że państwo młodzi jeszcze nie byli małżeństwem, nie szli obok siebie – pannę młodą prowadził starszy drużba, a pana młodego starsza druhna. Dopiero w orszaku, który zmierzał z kościoła do domu weselnego (czy domu panny młodej) szli na czele (zaraz za orkiestrą) i obok siebie jako świeżo zaślubieni małżonkowie. Orszak – czasem pieszy, czasem konny, wyposażony w wozy i kolasy przedstawiał zwykle imponujący widok, był bowiem oceniany przez całą wiejską społeczność. Dokładano więc starań by było możliwie najgłośniejszy, najbardziej kolorowy i najbogatszy – jadąc wydawano również gromkie okrzyki oraz trzaskano z biczów.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXCTO8q_wd8P5caAcu4j61LIbwyg-M6rQeX_f5QtFmu56ClM9sd_TLg7gNqZIMYMoJO9DXHQ1Kq_3riXFN61Yixh4ATr6c9x6HahpBPBEXV5nmGHHAkYJtEet05pL2geH7h6fiIQSFQZml/s1600/mgb.e.f.783.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1039" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXCTO8q_wd8P5caAcu4j61LIbwyg-M6rQeX_f5QtFmu56ClM9sd_TLg7gNqZIMYMoJO9DXHQ1Kq_3riXFN61Yixh4ATr6c9x6HahpBPBEXV5nmGHHAkYJtEet05pL2geH7h6fiIQSFQZml/s320/mgb.e.f.783.jpg" width="206" /></a>Sam przebieg <b><i>ceremonii</i></b> w kościele nie różnił się od dzisiejszego, istotne natomiast były pewne zachowania symboliczne oraz obserwacje czynione podczas nabożeństwa. Jak podczas każdego z istotnych życiowych momentów połączonych z odpowiednimi ceremoniami kościelnymi, bardzo ważna była obserwacja świec, które wróżą przyszłe losy – jeśli palą się jasno i równo to małżeństwo będzie trwałe i szczęśliwe, jeśli skwierczą, to małżeństwo będzie kłótliwe, jeśli spływa z nich wosk, oznacza to, że nowożeńcy nie będą mieli szczęścia, jeśli natomiast któraś ze świec zgaśnie, szybko zgaśnie też życie któregoś z małżonków. Pilnować należało także tego, które z małżonków pierwsze wejdzie na stopień ołtarza, bo wiązało się to pierwszeństwem i przewodzeniem w domu. Podobny skutek odnosiło przyklęknięcie sukni lub welonu panny młodej czy zarzucenie tejże sukni lub welonu na nogi małżonka oraz to czyja dłoń jest na wierzchu podczas wiązania rąk stułą. Należało też przestrzegać innych zasad, których złamanie mogło mieć opłakane skutki w przyszłym pożyciu –nie należało odzywać się do siebie, żeby nie wypominać sobie różnych spraw w przyszłości. Ważne było zachowanie powagi – nie uśmiechać się i nie rozglądać, bo to mogło sprawić, że będą rozglądać się za innymi i do nich uśmiechać. Młodzi powinni stać blisko siebie, tak by nie tworzyła się miedzy nimi wolna przestrzeń, wtedy nic ich w życiu nie rozdzieli, lekko zwróceni do siebie twarzami, a ich współżycie będzie dobre. Panna młoda często zabierała ze sobą do kościoła kawałek chleba i soli, aby ich nigdy w gospodarstwie nie zabrakło oraz pieniądze otrzymane „za wieniec”, by kontrolować rodzinną kasę. Jak widać, ceremonie kościelne również pełne były magicznych zabiegów, które miały dopomóc przyszłemu szczęściu małżonków.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUwh-1Ecu8H4q48A9cQmDKNsF9EnWwUMhWPNK7vVGU1RIjhaDWDy6Kg9Svreh8e_jmtIUzsGcPpcEcc4DCY56KnmcjMxPPxUYty4pV1NAfzkMG31kuiT81ix1Q5i8FN7b2cW2gQHJxKzUt/s1600/stroj3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="567" data-original-width="373" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUwh-1Ecu8H4q48A9cQmDKNsF9EnWwUMhWPNK7vVGU1RIjhaDWDy6Kg9Svreh8e_jmtIUzsGcPpcEcc4DCY56KnmcjMxPPxUYty4pV1NAfzkMG31kuiT81ix1Q5i8FN7b2cW2gQHJxKzUt/s320/stroj3.jpg" width="210" /></a></div>
Z kościoła udawano się na salę weselną lub do domu panny młodej, w zależności od tego, gdzie miała odbyć się uczta. Starym zwyczajem było zamykanie drzwi przed powracającymi z kościoła weselnikami i otwieranie ich dopiero wtedy, gdy panna młoda przedstawi się nazwiskiem męża. Do dzisiaj zachował się natomiast zwyczaj witania młodych chlebem i solą. Nowożeńcy witani byli także innymi akcesoriami, które miały konkretne znaczenia. Pan młody miał okazać brak ciągot do alkoholu wybierając z dwóch kieliszków ten pusty i rozbijając go na szczęście, pełny zaś zostawiając staroście. Aby okazać sprawność i pracowitość pan młody dostawał narzędzia, panna młoda natomiast miotłę lub inne używane w gospodarstwie przedmioty. Dodatkowo pannie młodej wręczano dziecko lub lalkę, żeby szybko doczekała się własnego potomstwa. Gdy już państwo młodzi pozbyli się nadmiaru przedmiotów i żywego inwentarza wręczanego im na progu, mogła rozpocząć się uczta weselna.<br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i>Uczta</i></b> miała miejsce przed zabawą taneczną, trwała 4 do 5 godzin i była drobiazgowo oceniana przez uczestników wesela. W czasie uczty, oprócz spożywania wszystkich przygotowywanych wcześniej, obfitych potraw, ważne było rozmieszczenie gości przy stołach, aby każdy zajął należne mu miejsce w hierarchii i nikt nie poczuł się obrażony – tym zajmował się starosta. Drużbowie natomiast zajmowali się podawaniem do stołu i obsługiwaniem gości. Rolą starosty było także otwarcie uczty stosownym przemówieniem oraz zabawianie gości w czasie jej trwania. Wygłaszał więc oracje o nowożeńcach, dziękczynne mowy kierowane do ich rodziców, wiersze, dowcipne rymowanki, „przykazania dobrego męża” oraz zalecenia dla gości, jak mają zachowywać się na weselu. Bardzo często pojawiały się także rymowane opowieści o tym, jak młodzi poznali się i doszli do tego wesela, a także inscenizowane występy rzekomo uwiedzionej i porzuconej przez pana młodego dziewczyny, czy odrzuconego zalotnika. Okazją do śmiechu było także wyliczanie posagu panny młodej, na który składały się najdziwniejsze i najbardziej komiczne przedmioty.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9BUviaS2n2OyWYtXnNjQcgI7jXwxnoutyeOJMa2jOufkb-p-lFHnf843C2CjAkf2rcMeUnaA4QID_NWKVqy89oC8_2WEnsI7QM1DspZVaWTGeqNs5EOilIo-GdLJPeJnX3EK3RfWsrQhj/s1600/mgb.e.f.501.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1159" data-original-width="1600" height="231" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9BUviaS2n2OyWYtXnNjQcgI7jXwxnoutyeOJMa2jOufkb-p-lFHnf843C2CjAkf2rcMeUnaA4QID_NWKVqy89oC8_2WEnsI7QM1DspZVaWTGeqNs5EOilIo-GdLJPeJnX3EK3RfWsrQhj/s320/mgb.e.f.501.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDTW2U07WYoAnXRldOW1XLIpXRJQMaQiTK1DSW3cN0SFK8tYDenFO8PHzHZQhljjDDN_w_7KKKsdhPxW361z1ECDi8aDV14Qnle1nmjOQdas5c2mbaGAKACbTLPDrBDaPEjU1KoL3DPIwE/s1600/mgb.e.f.762.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1040" data-original-width="1600" height="207" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDTW2U07WYoAnXRldOW1XLIpXRJQMaQiTK1DSW3cN0SFK8tYDenFO8PHzHZQhljjDDN_w_7KKKsdhPxW361z1ECDi8aDV14Qnle1nmjOQdas5c2mbaGAKACbTLPDrBDaPEjU1KoL3DPIwE/s320/mgb.e.f.762.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3liktmtfUydZXVENQ1s-ZS-6xNWBKrLpwhq7QNwq5vepLaNhwFt5Rpy3MFW0RuVnXcM-VoHXWVQalHE2aguLccrOI6xyx99nhgzbFPndan27cdIM5yV0NjYf1tITlbwrxSprPvVaTfm92/s1600/mgb.e.f.414.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1005" data-original-width="1600" height="201" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3liktmtfUydZXVENQ1s-ZS-6xNWBKrLpwhq7QNwq5vepLaNhwFt5Rpy3MFW0RuVnXcM-VoHXWVQalHE2aguLccrOI6xyx99nhgzbFPndan27cdIM5yV0NjYf1tITlbwrxSprPvVaTfm92/s320/mgb.e.f.414.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Kolejnym etapem była <b><i>zabawa taneczna</i></b>, która odbywała się najczęściej w publicznej Sali i mogli w niej uczestniczyć wszyscy mieszkańcy wsi. Dawniej za usługi kapeli, która grała podczas takiej zabawy płacili sami uczestnicy, zamawiając poszczególne utwory i „wrzucając do basetli” odpowiednie opłaty. Podczas przerw w tańcach weselnicy sami brali się za śpiewanie, a także odgrywanie zabawnych scenek np. z lekarzem, który badał weselników a następnie przepisywał im najdziwniejsze leki, z cygankami wróżącymi gościom absurdalną przyszłość oraz oczywiście z odrzuconymi wcześniejszymi konkurentami wykrzykującymi swoje żale i pretensje. Około 22, zabawa zostaje przerwana i mają miejsce dwa ostatnie, dopełniające obrzęd wydarzenia – oczepiny oraz dzielenie kołacza.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmlNhduhgZw7qXtAAnJpjk997NCtl4Hk__CW9wixSHInW7LJ_5TRoffbbCHZcw04fruSR98muaji0ilAuQXKy0jRlxPBYULL991BxMtSnmW2NRCKny2REzAVk6L99MbPZeC285KX1akCck/s1600/mgb.e.f.590.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1121" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmlNhduhgZw7qXtAAnJpjk997NCtl4Hk__CW9wixSHInW7LJ_5TRoffbbCHZcw04fruSR98muaji0ilAuQXKy0jRlxPBYULL991BxMtSnmW2NRCKny2REzAVk6L99MbPZeC285KX1akCck/s320/mgb.e.f.590.jpg" width="224" /></a></div>
<b><i>Oczepiny</i></b> były bardzo ważnym elementem wesela, dopełniały bowiem procesu wyłączenia panny młodej z grona kobiet niezamężnych i jej przejścia do grona mężatek. Oczepiny były „zabiegiem” przeprowadzanym na pannie młodej przez inne kobiety – rozpoczynał się tańcami, najpierw ze starszą druhną, następnie ze świekrą i innymi mężatkami obecnymi na weselu, które zamykały ją w kręgu tańczących. Po tańcu, mężatki sadzały ją na środku izby, zdejmowały jej mirtowy wianek z głowy, warkocze upinały w „koszyczek” i wkładały na głowę czepiec lub chustę, które były noszone przez mężatki. Również tutaj pojawia się motyw „bronienia się” przed taką zmianą statusu – panna młoda trzykrotnie odrzuca, próbujące jej ubrać czepiec mężatki. Czasem towarzyszą też temu przekomarzania druhen, które także próbują „obronić” pannę młodą. W niektórych regionach obrzędowi temu towarzyszyły dodatkowe zabiegi o charakterze magicznym, jak wkładanie wianka panny młodej do potajemnie wykradzionego kapelusza pana młodego, by to na jego głowie lądowały przyszłe troski. Oczepinom towarzyszyło także „zbieranie na czepiec”, podczas którego starsza druhna wraz ze starostą obchodzili całą salę, zbierając od weselników datki dla młodej mężatki. W niektórych wsiach datki zbierane były do bucika panny młodej. Do czasów obecnych przetrwała forma oczepin, która znana była w okolicach Raciborza, gdzie welon panny młodej zdejmowany był przez pana młodego, któremu również przeszkadzały w tym druhny. Stamtąd też pochodzi zwyczaj rzucania welonu, który próbują złapać wszystkie obecne na weselu panny, ponieważ ta która go złapie, ma następna w kolejności wyjść za mąż. Kolacja kończyła się <b><i>krojeniem kołacza</i></b> weselnego i rozdawaniem go gościom – ważne było, żeby kawałki miały identyczną wielkość, żeby n ikt nie poczuł się pokrzywdzony. Gdy kołacz został rozdany, starosta po raz ostatni przemawia tym razem dziękując gospodarzom wesela, czyli rodzicom państwa młodych oraz życząc młodej parze szczęścia i szybkiego doczekania się potomstwa.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJtUU4DjGERg3U4K5RuYat1e4m8yvFPAWnD352OJeTPoI-N7jBUY5VYQRhzbMtGtZiuyVvtUzz1p0dSqzv7eRfcD_wQKZ1xFfay67M2CgFleoJHXtpA72tM__eNkKgFH9XheCgwQMNekbA/s1600/mgb.e.f.472.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1033" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJtUU4DjGERg3U4K5RuYat1e4m8yvFPAWnD352OJeTPoI-N7jBUY5VYQRhzbMtGtZiuyVvtUzz1p0dSqzv7eRfcD_wQKZ1xFfay67M2CgFleoJHXtpA72tM__eNkKgFH9XheCgwQMNekbA/s320/mgb.e.f.472.jpg" width="205" /></a></div>
Jak można zaobserwować, większość weselnych zwyczajów i zabiegów ma na celu zapewnienie przyszłym małżonkom szczęścia i powodzenia w małżeństwie oraz poważania w wiejskiej społeczności, która bacznie obserwuje i ocenia całą uroczystość. Śledząc poszczególne zwyczaje, widzimy co było najważniejsze dla ludzi w kontekście małżeństwa i rozpoczynania przez młodych ludzi życia na własną rękę, poza rodzinnym domem. Do oczywistych rzeczy należy pragnienie powodzenia w tym przedsięwzięciu, szczęścia, trwałej miłości, wierności, a także dostatku w nowopowstającym gospodarstwie. Dodatkowo ważna była też pracowitość i zaradność, cierpliwość w pokonywaniu trudności, których istnienia nie ukrywano i nie próbowano w żaden sposób tuszować obietnicami lekkiego, radosnego, pozbawionego trosk życia. Na koniec, co dzisiaj jest już mniej oczywiste, ważną sprawą którą miały „załatwiać” weselne zabiegi było potomstwo, którego pojawienia się życzono młodym jak najszybciej i w jak największej ilości. Pary, które nie doczekały się dzieci uważane były za pozbawione bożej przychylności i łaski. Nie było mowy o sytuacjach, w których świadomie mogłyby zdecydować się na nieposiadanie dzieci, brak ślubu czy rozwód. Ale też warunki życia, były tak odmienne, że takie decyzje mogłyby wydawać się czystym szaleństwem. I o tym należy pamiętać, kiedy myślimy o ówczesnym modelu rodziny – modelu, który miał sprawić, że gospodarstwo będzie sprawnie działającą maszyną, w której każda z jej części doskonale zna i skrupulatnie wypełnia swoją rolę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw_4btBkAFRmNbeus-l4WGf2ITd8ItWRU0y01e75woOJA9c0UgyZyi8W4VuQAAnO11iw_wg66jhvHN0fD0j5_zQ9uvbBQnLeHH_yqgLQFJ1ONtP6_VPXvflWgS1PTMxyX8UQ08P0vahJA6/s1600/mgb.e.f.504.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1600" height="215" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw_4btBkAFRmNbeus-l4WGf2ITd8ItWRU0y01e75woOJA9c0UgyZyi8W4VuQAAnO11iw_wg66jhvHN0fD0j5_zQ9uvbBQnLeHH_yqgLQFJ1ONtP6_VPXvflWgS1PTMxyX8UQ08P0vahJA6/s320/mgb.e.f.504.jpg" width="320" /></a> </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPEtKnWtLY1YdUndDjnBFuwqaY-aOVUcziIQ8amYTZS9J-RzqhrZyKmDlGtPXb00DR1rJBKtKGN3ZmzjiwHuXfQ_787ez9mWLu8MCSUuGOfSIvyut0jGEh9omukfH0gUljkM9yMkc9sIfe/s1600/mgb.e.f.416.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1107" data-original-width="1600" height="221" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPEtKnWtLY1YdUndDjnBFuwqaY-aOVUcziIQ8amYTZS9J-RzqhrZyKmDlGtPXb00DR1rJBKtKGN3ZmzjiwHuXfQ_787ez9mWLu8MCSUuGOfSIvyut0jGEh9omukfH0gUljkM9yMkc9sIfe/s320/mgb.e.f.416.jpg" width="320" /></a></div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-31765687863080550932020-04-17T03:57:00.004-07:002020-04-22T04:50:42.818-07:00 Wielka wyprawa wilka Alana. O wędrowaniu w świecie przyrody <span id="goog_447708471"></span><span id="goog_447708472"></span><div style="text-align: justify;">
Lubicie podróżować? Wyjść z domu i pójść do parku, albo do dziadków, albo na lody? Albo jeszcze lepiej pojechać gdzieś daleko – nad morze, albo w góry? Na pewno tak. Podróżujemy, ponieważ to lubimy. Poznajemy wtedy nowe miejsca, nowych ludzi, uczymy się nowych rzeczy, ale przede wszystkim odpoczywamy i dobrze się bawimy. Ale są też i inne powody, dla których ludzie podróżują. Przede wszystkim większość z nas musi dojść lub dojechać z domu do szkoły lub pracy (bo przecież nie mieszkamy w tym samym miejscu, prawda?). Więc to również jest podróżowanie. A co z przeprowadzką? Z jakiegoś powodu przestajemy gdzieś mieszkać i przenosimy się w inne, nowe miejsce, czasem na drugim końcu tej samej ulicy, a czasem na drugim końcu kraju! Niektóry poznają przez internet miłość swojego życia i jadą daleko, daleko, żeby zamieszkać z tą drugą osobą w innym miejscu (często w pół drogi). To tylko kilka z różnych powodów, dla których ludzie podróżują. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1lUzAX15qEcn_SqEd1LWkG7yMnQiNUEQG2X3lui1EA93BGwzkINqh07iOEeCgF7Is4sSyIvIVMMQcOK8QRtbakA2GPhxFXl322YXh7qUPOpjzOJUwpoxdcBqEqOEEaljU2etlwZxbL96F/s1600/nowy_mieszkaniec_bocian2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1200" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1lUzAX15qEcn_SqEd1LWkG7yMnQiNUEQG2X3lui1EA93BGwzkINqh07iOEeCgF7Is4sSyIvIVMMQcOK8QRtbakA2GPhxFXl322YXh7qUPOpjzOJUwpoxdcBqEqOEEaljU2etlwZxbL96F/s320/nowy_mieszkaniec_bocian2.jpg" width="320" /></a><br />
No dobrze, ale co ze zwierzętami? Czy one podróżują? Oczywiście! Tak samo jak my zwierzęta wędrują z miejsca na miejsce. Czasem robią to z powodu zmiany pór roku. Znacie bociany? Jesienią zbierają się razem i odlatują na zimę do ciepłych krajów, ponieważ w Polsce byłoby im za zimno i nie miałyby co jeść. Wracają do nas wiosną, żeby zbudować gniazda i razem z jakąś bocianicą wychować wspólnie pisklęta. Wiele zwierząt tak robi i jeśli się zastanowicie na pewno podacie kilka przykładów. Takie wędrowanie nazywamy <b>MIGRACJĄ</b>. Zdarza się, że migracja nie jest przyjemna i nie wynika z przyczyn naturalnych. Wyobraźcie sobie las, który nagle zostaje wycięty. Co teraz mają zrobić żyjące w tym lesie zwierzęta? Niestety nie pozostaje im nic innego, jak ruszyć przed siebie i poszukać nowego domu. Czasem szybko udaje im się znaleźć nowe miejsce do życia. Ale co się stanie, jeśli trafią po drodze na ogromną, szeroką i porywistą rzekę? Albo na wysokie, skaliste góry? Najczęściej nie są w stanie przejść tej przeszkody, dlatego takie miejsca nazywamy <b>NATURALNYMI BARIERAMI</b>. Oczywiście czasem się zdarza, że taką barierę przypadkiem stworzy człowiek – zwierzętom trudno jest przejść przez ludzkie miasto albo przez ruchliwą autostradę. One również, choć zostały stworzone przez nas, a nie przez naturę, uznawane są za bariery utrudniające zwierzętom migrację. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzemEYfjiEIhn7b0FOVgSaaTpAodpN_JlsVzD6SXj03Prpx_LH68ixERHGkW3fx_fOY1Z0cWWArl9zGQVE1UjcN9qUXMWo_2L37eA7hxvLPykDpi8ErCNoNbc0G-Z12IRqzrHdp97CaPC2/s1600/83175095_2565375220372115_7968095069158688971_n.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"></a>Ale zaraz, zaraz... A co z roślinami? Jak myślicie, czy one też mogą podróżować? Ostatecznie </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUAlZ32KC-2mvzfoSaqYlUl2midGBPkrjJuoiEcGlPge8gpftqgk-YdbypMV5k9uyCksAr69DN7G_j1abNpLisa7qCyLsCZcZtgKcNAFTnWbUNIl9jYMzO27olKx-8JBlCYaX44E09XTlD/s1600/69433061_2496058140677507_8725678347934121981_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUAlZ32KC-2mvzfoSaqYlUl2midGBPkrjJuoiEcGlPge8gpftqgk-YdbypMV5k9uyCksAr69DN7G_j1abNpLisa7qCyLsCZcZtgKcNAFTnWbUNIl9jYMzO27olKx-8JBlCYaX44E09XTlD/s320/69433061_2496058140677507_8725678347934121981_n.jpg" width="320" /></a></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhreBooDIvH4uQOqLyij_Uhu700qk3MLSREeOeTgUCnX7DmOONSk14JLLCoogFdzd4R1M17qYYVxGEbN-hxpf5IT7zE4BfCOV7o0FplpWjZ-vKwULcwgkv4jz8EfZAVMwYsV2VVBlrQl_SO/s1600/83175095_2565375220372115_7968095069158688971_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"></a><br />
<div style="text-align: justify;">
nigdy nie widujemy drzew, które nagle wyjęły swoje korzenie z ziemi i sobie na nich gdzieś poszły! Ale wbrew pozorom rośliny również potrafią podróżować! Na pewno widzieliście kiedyś dmuchawca – pod małymi, białymi spadochronikami umieszczone są nasionka. Jeśli dmuchniemy albo zawieje wiatr nasionka lecą gdzieś w nieznane. Podobnie robią inne rośliny! Ich nasiona wczepiają się z zwierzęcą sierść (jak rzep na zdjęciu obok), albo przefruwają gdzieś na wietrze albo unoszą się na wodzie i w ten sposób wędrują bliżej, lub dalej, do nowego miejsca, gdzie zapuszczą kiedyś korzenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Takie powolne wędrowanie zwierząt i roślin do nowego miejsca „zamieszkania” nazywamy <b>EKSPANSJĄ</b>. Często trwa to wiele, wiele lat i nie przynosi przyrodzie szkody. Jak to się dzieje? Możecie to sobie wyobrazić na dwa sposoby: </div>
<ul style="text-align: justify;">
<li>Żeby zrozumieć ekspansję zwierząt możemy sobie wyobrazić wiewiórkę, które mieszka sobie na na skraju lasu i której rodzą się dzieci. Kiedy maluchy dorosną dalej będą żyły w tym samy lesie, ale przeniosą się trochę dalej od swojej mamy. Z czasem urodzą im się dzieci, które dorosną i znowu przeniosą się trochę dalej. I znowu. I znowu! W ten sposób po kilku latach wiewiórki będą mieszkały w całym lesie. Ale działo się to tak powoli, że prawie niezauważalnie.</li>
<li>Podobnie sytuacja ma się z drzewami i innymi roślinami. <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrDz0ViMhRwflk0LsR6DVdikNJ4o8Sky-ctbe53G-HvDa0HbJkfgnmVE4JASfWJdt6428NMcBQsfjYV8WmrQGDrwnUE18VPD6xmrwE-f4Ji1o8-oYIYRjX5EM4cGAQxtRRSk3jCiYiN3BT/s1600/Dmuchawiec_%252868997757%2529.jpeg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1176" data-original-width="1600" height="235" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrDz0ViMhRwflk0LsR6DVdikNJ4o8Sky-ctbe53G-HvDa0HbJkfgnmVE4JASfWJdt6428NMcBQsfjYV8WmrQGDrwnUE18VPD6xmrwE-f4Ji1o8-oYIYRjX5EM4cGAQxtRRSk3jCiYiN3BT/s320/Dmuchawiec_%252868997757%2529.jpeg" width="320" /></a>Wyobraźcie sobie dmuchawiec. Dmuchamy na niego i nasionka lecą 100 metrów dalej. Na wiosnę wykiełkują z nich nowe dmuchawce, które zdmuchniemy i znów ziarenka polecą 100 metrów dalej i zakiełkują w następnym roku. I znowu i znowu. I tak, po kilku latach cała łąka będzie pełna dmuchawców.</li>
</ul>
<div style="text-align: justify;">
Ponieważ to stopniowe zajmowanie nowego terytorium (zarówno w przypadku naszej wiewiórki, jak i dmuchawca) trwa wiele, wiele lat, inne zwierzęta i rośliny mają czas, żeby się do tych nowych sąsiadów przyzwyczaić. Można powiedzieć, że poznają się z nimi, ustalają regulamin sąsiedzki i wypracowują wspólne kompromisy, żeby wszystkim żyło się przyjemnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Ale niestety, nie zawsze w życiu jest tak fajnie i różowo... Znacie jakieś filmy o kosmitach? Na pewno. Co się dzieje w takich filmach? Najczęściej na Ziemię przylatuje wiele statków kosmicznych, na których jest dużo wrogich kosmitów, którzy wcale nie mają pokojowych zamiarów. Zaczynają walczyć z ludźmi, żeby się nas pozbyć i przejąć naszą planetę. W zależności od tego, kto kręci film to ziemianie wygrywają albo przegrywają, ale nie to jest teraz ważne. Istotne jest to, że taki napad nazywamy <b>INWAZJĄ</b>. Dlaczego o tym Wam opowiadam? Bo w świecie przyrody też się to zdarza! Może niekoniecznie jest tak, że do lasu przylatują nagle statki kosmiczne, ale inwazje w świecie przyrody jak najbardziej mają miejsce. Czasem w lesie (na łące, na mokradłach czy w jeszcze innym miejscu) pojawia się niespodziewanie nowe zwierzątko albo roślinka i zaczyna robić prawdziwą demolkę! Nikt nie wie, jak się powinien zachować, ani jak uspokoić nowego przybysza. Wyobraźcie sobie, że nagle ktoś obcy wyrzuca Was z Waszego własnego domu! Albo zjada wszystko, co macie w lodówce i spiżarni, nie zostawiając Wam ani okruszka! Okropne, prawda? Niestety tak właśnie zachowują się <b>GATUNKI INWAZYJNE</b>, czy zwierzęta i rośliny, które nagle, często w dużej ilości pojawiły się w nowym miejscu i próbują przejąć w nim władzę, krzywdząc inne rośliny i zwierzęta właśnie dlatego, że kradną im domy lub jedzenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Zrobiło się trochę smutno, więc spróbujmy się pobawić. Przed Wami kilka zwierząt i roślin. Jeśli macie drukarkę możecie je sobie wydrukować, ale możecie też zgadywać „na sucho”, po prostu patrząc na zdjęcia poniżej (możecie też przepisać ich nazwy na małe karteczki). Spróbujcie zgadnąć, czy dany stwór będzie gatunkiem ekspansyjnym czy inwazyjnym. Dla ułatwienia przyporządkujmy im kolory – <span style="color: #6aa84f;">kolor zielony będzie oznaczał łagodny gatunek ekspansyjny, który nikomu nie robi krzywdy swoim pojawieniem się w nowym środowisku.</span> <span style="color: #cc0000;">Kolor czerwony będzie oznaczał groźny gatunek inwazyjny, który nagle pojawia się w nowym miejscu i wprowadza straszny chaos</span>. <span style="color: #f1c232;">Kolor żółty będzie oznaczał, że jeszcze nie wiadomo, jak dane zwierzę (lub roślina) się zachowa</span>. Żeby nikt nie oszukiwał możecie kłaść wydruki zdjęć na kartki danego koloru, albo przygotować tabelkę z trzema kolorami i wpisać nazwy do odpowiednich rubryk. Gotowi? No to zgadujemy!</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg31S-IAesMkGA-tGgdUUUWfsk5H-k3ejG-iSzb4zj0-orVVWPYIx05mFZf-424douDM9DEptfPDNmcwc1rtfvGiftbi3J6fHR5J1GXCPovrCBy4WW7wGFU3nStAkD4cUoKMFDzi6wWdPt8/s1600/Biedronka-azjatycka-co-to-jest-jak-wyglada-jak-sie-jej-pozbyc-i-czy-gryzie_article.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="522" data-original-width="780" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg31S-IAesMkGA-tGgdUUUWfsk5H-k3ejG-iSzb4zj0-orVVWPYIx05mFZf-424douDM9DEptfPDNmcwc1rtfvGiftbi3J6fHR5J1GXCPovrCBy4WW7wGFU3nStAkD4cUoKMFDzi6wWdPt8/s320/Biedronka-azjatycka-co-to-jest-jak-wyglada-jak-sie-jej-pozbyc-i-czy-gryzie_article.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">biedronka azjatycka</td></tr>
</tbody></table>
<span id="goog_447708438"></span><span id="goog_447708439"></span><div style="text-align: justify;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggmuQLLdutCLtEaYwL0eA89xyv9Y3oJltyzRxleSuoEIrd-phtP6e33hslBwPy4_qhMv_Mi0m3uiRxDiC1SQyrFBy4hQPXnoPbI8zYwhX40ehjTxjE1Fz7mz0E4DFdnEUDNYg0UnQcfskS/s1600/3683.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="430" height="260" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggmuQLLdutCLtEaYwL0eA89xyv9Y3oJltyzRxleSuoEIrd-phtP6e33hslBwPy4_qhMv_Mi0m3uiRxDiC1SQyrFBy4hQPXnoPbI8zYwhX40ehjTxjE1Fz7mz0E4DFdnEUDNYg0UnQcfskS/s320/3683.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">szrotówek kasztanowcowiaczek <br />
(dobre hasło do krzyżówki, prawd?)</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<span id="goog_447708445"></span><span id="goog_447708446"></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizxCJihJ8smxejgW5YJUz1vxBJFqDbCQzcBOnQ30mhTQLJR-C9hHnBq4GULVgGwvfXkelLGfaxpdEV8HJKZt4y82ZT-cXi9oDidz5Ww68va_y45e7f2CGbh4tktUgNP0vlROB-93NyMOOh/s1600/indeks.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="178" data-original-width="283" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizxCJihJ8smxejgW5YJUz1vxBJFqDbCQzcBOnQ30mhTQLJR-C9hHnBq4GULVgGwvfXkelLGfaxpdEV8HJKZt4y82ZT-cXi9oDidz5Ww68va_y45e7f2CGbh4tktUgNP0vlROB-93NyMOOh/s1600/indeks.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">zmierzchnica trupia główka <br />
(brzmi groźnie...)</td></tr>
</tbody></table>
<span id="goog_447708453"></span><span id="goog_447708454"></span><span id="goog_447708455"></span><span id="goog_447708456"></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsv9527qq3R88j1T7LULDE53LgRdf9-7ssJh8luG1LyJeSm52W5CE4SAgT1NbsABCooanEyRc7ktOy1yv1w0pwBXnZR0QSoERj9meLYWnKyDuXDXd8r9x8_f62HOT8p2lYNUnqT5_71PvA/s1600/unnamed.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="384" data-original-width="512" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsv9527qq3R88j1T7LULDE53LgRdf9-7ssJh8luG1LyJeSm52W5CE4SAgT1NbsABCooanEyRc7ktOy1yv1w0pwBXnZR0QSoERj9meLYWnKyDuXDXd8r9x8_f62HOT8p2lYNUnqT5_71PvA/s320/unnamed.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">barszcz Sosnowskiego<br />
(ogromny!)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLP-J5zOtVSpFdVr7au5TBMTbaEOZaxnjK1piUQvtuTbGi-HCCPMlFghTV961yoEsbZUhpy6tPDu8vF4jfFpl-1CM1OL6njLrLlfKPMLH-eL5bvJmy-Zjhr9sxJEeeKywXjEzs60Uefx7f/s1600/shutterstock-1131376259_800x600.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="800" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLP-J5zOtVSpFdVr7au5TBMTbaEOZaxnjK1piUQvtuTbGi-HCCPMlFghTV961yoEsbZUhpy6tPDu8vF4jfFpl-1CM1OL6njLrLlfKPMLH-eL5bvJmy-Zjhr9sxJEeeKywXjEzs60Uefx7f/s320/shutterstock-1131376259_800x600.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">nawłoć kanadyjska</td></tr>
</tbody></table>
<span id="goog_447708469"></span><span id="goog_447708470"></span><br />
<span id="goog_447708469"></span><span id="goog_447708470"></span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd5NB9AWczir8ARlb3zzQsphpkreBCLqdSNNzyoAZOpijmiCDkYTnjz4cXOLIDfNe2WXLaeG9g_9hKZe4LYTt__eZJdhA61X5kopyERFMQjY_oDXfJFkm949zqGQKhGgNKaU7HcPooHvzr/s1600/13032978_bernikla-kanadyjska--branta-canadensis.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="620" data-original-width="933" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd5NB9AWczir8ARlb3zzQsphpkreBCLqdSNNzyoAZOpijmiCDkYTnjz4cXOLIDfNe2WXLaeG9g_9hKZe4LYTt__eZJdhA61X5kopyERFMQjY_oDXfJFkm949zqGQKhGgNKaU7HcPooHvzr/s320/13032978_bernikla-kanadyjska--branta-canadensis.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">bernikla kanadyjska</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiR2OZ8PpYSS2cPxxMAZ8CLU1GNA1BAqvo6GB_iV3A6IQyuRGKnTw3vpN8A-oV65x8zP_2MeH_NnD-z59bg74QPc2Spqzl7I4mk1oMXNMr7S-498vS4jGb3_fPU6G7hOQC1V8-QNOJKb8up/s1600/GE11oJ9s1ZupR6xvQ9Kqb62HXbBYso9zfuZKEVGH.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiR2OZ8PpYSS2cPxxMAZ8CLU1GNA1BAqvo6GB_iV3A6IQyuRGKnTw3vpN8A-oV65x8zP_2MeH_NnD-z59bg74QPc2Spqzl7I4mk1oMXNMr7S-498vS4jGb3_fPU6G7hOQC1V8-QNOJKb8up/s320/GE11oJ9s1ZupR6xvQ9Kqb62HXbBYso9zfuZKEVGH.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">bażant</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRQhfk2PXwmhp8O8QIJjuuwB0nldQZw9seBB4Igo4eFaqQBaXSdLookvi2n1RI2_ReyIP9fLH8-G0tCVXQ2dH9_gHaRHIT3_A4YhQ2q0jpkm032fQi2onJ_c5MRyG-DRTlG4KzFXkZuE4y/s1600/DK7_014.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRQhfk2PXwmhp8O8QIJjuuwB0nldQZw9seBB4Igo4eFaqQBaXSdLookvi2n1RI2_ReyIP9fLH8-G0tCVXQ2dH9_gHaRHIT3_A4YhQ2q0jpkm032fQi2onJ_c5MRyG-DRTlG4KzFXkZuE4y/s320/DK7_014.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">rak pręgowany</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7PUsknA4_8T4UYB3BVdics_3xPVPjUYVufl-VIHrKw2L2sLjklggM1gPheOZvPtGnlrBJZ5UNLVKapOCppD4ep2wrxjcv9KeaGmEbkXVfOrpJKEH3F7f3JWAZOoZ5jduUHv5JLIGEEbJl/s1600/szakal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="660" data-original-width="583" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7PUsknA4_8T4UYB3BVdics_3xPVPjUYVufl-VIHrKw2L2sLjklggM1gPheOZvPtGnlrBJZ5UNLVKapOCppD4ep2wrxjcv9KeaGmEbkXVfOrpJKEH3F7f3JWAZOoZ5jduUHv5JLIGEEbJl/s320/szakal.jpg" width="282" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">szakal złocisty</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzruQm0CwBYQ5TNU3RljLn2KRM7y0Fgx4ubZAiHK1qcIv5mujJbvoiyqHHtvjuQsfImOP2YveTWB_QL09Exa3X0j7id7kd1v2Cg3odNRyUuJ8z34oeflsXrEIB5peSVPF7aDIs-VKAtOUt/s1600/unnameds.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="341" data-original-width="512" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzruQm0CwBYQ5TNU3RljLn2KRM7y0Fgx4ubZAiHK1qcIv5mujJbvoiyqHHtvjuQsfImOP2YveTWB_QL09Exa3X0j7id7kd1v2Cg3odNRyUuJ8z34oeflsXrEIB5peSVPF7aDIs-VKAtOUt/s320/unnameds.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">dziki królik</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Przypisaliście już wszystkim powyższym zwierzętom i roślinom kolor zielony, czerwony albo żółty? Gotowi na wyniki? Uwaga, może być zaskakująco! </div>
<ul style="text-align: justify;">
<li>biedronka azjatycka – <span style="color: #cc0000;">CZERWONA </span>– Podobna jest do naszych rodzimych gatunków biedronek. Bardzo skuteczny z niej drapieżnik, jednakże potrafi skutecznie polować nie tylko na mszyce, ale również na nasze rodzime gatunki biedronek. Wytwarza też substancje ochronne, które mogą być dla człowieka alergiczne.</li>
<li>szrotówek kasztanowcowiaczek – <span style="color: #cc0000;">CZERWONY </span>– Na obrazku znacznie powiększony, w rzeczywistości ten owad jest mniej więcej wielkości połówki małego paznokcia. Larwy szrotówka żywią się liśćmi kasztanowców, sprawiając, że te stają się suche, poskręcane i opadają już w maju i czerwcu, a nie na jesieni. W dużej ilości mogą doprowadzić do śmierci drzewa. W warunkach naturalnych nie są w stanie przelecieć dużej odległości na swoich małych skrzydełkach, ale w przemieszczaniu się na duże odległości pomaga im człowiek, np. poprzez transport drogowy czy kolejowy. </li>
<li>zmierzchnica trupia główka – <span style="color: #6aa84f;">ZIELONA </span>– Ta ćma ma na tułowiu charakterystyczny wzór przypominający czaszkę, dzięki któremu zawdzięcza swoją nazwę. Przylatuje do Polski w czasie ciepłych pór letnich i wyjada miód z uli, ale nie stanowi zagrożenia. Nie potrafi przezimować w naszych warunkach klimatycznych, więc nie zadomowi się u nas na stałe (można powiedzieć, że tylko przylatuje do nas czasem na wakacje). </li>
<li>barszcz Sosnowskiego – <span style="color: #cc0000;">CZERWONY </span>– Roślina z rodziny selerowatych, bardzo szybko rosnąca i niebezpieczna z powodu soku, który powoduje poważne opatrzenia. Jego wysokość, rozłożystość oraz gęstość kwiatów powoduje na łące zacienienia, przez co inne rośliny usychają i zostają stopniowo wyparte z naturalnego środowiska. Na ich miejsce pojawiają się natomiast kolejne barszcze. W efekcie dochodzi do powstania niebezpiecznego, trującego „barszczowego lasu”. </li>
<li>nawłoć kanadyjska – <span style="color: #cc0000;">CZERWONA </span>– Gatunek rośliny wieloletniej, często spotykany w Polsce (łatwy do zauważenia szczególnie późnym latem). Ta roślina łatwo się rozrasta. Oznacza to, że inne rośliny rosnące w jej sąsiedztwie są wypierane i wymierają, a wraz z nimi giną owady i zwierzęta, które na nich mieszkały i się nimi żywiły, a dalej zwierzęta, które żywiły się wspomnianymi wcześniej owadami i zwierzętami. W efekcie powstaje wielka pustynia nawłoci, bez prawie żadnych innych roślin, owadów i zwierząt. </li>
<li>bernikla kanadyjska – <span style="color: #f1c232;">ŻÓŁTA </span>– Największa i najliczniej występująca gęś. Jej aktualna obecność w Polsce nie ma na razie wpływu na gatunki rodzime, ale potrzeba jeszcze kilku lat, żeby ustalić, czy nie będzie stanowiła szkody dla naszych rodzimych gęsi i kaczek. </li>
<li>bażant – <span style="color: #6aa84f;">ZIELONY </span>– Kolorowy ptak pochodzący rdzennie z Azji. Na Śląsku najpierw trzymany był w wolierach, ostatecznie został wypuszczony na wolność 150-200 lat temu. Szybko znalazły swoje miejsce w ekosystemie zjadając ziarna i insekty, równocześnie stając się pokarmem takich drapieżników jak lisy czy ptaki drapieżne. </li>
<li>rak pręgowany – <span style="color: #cc0000;">CZERWONY </span>– Rak pochodzący z Pensylwanii (Ameryka). Sprowadzony do Europy sztuczne przez hodowców spowodował tzw. dżumę raczą. Okazało się, że jest nosicielem choroby, która atakuje raki błotne i królewskie, rdzennie żyjące w Europie. Spowodowały tym samym prawie całkowite wymarcie tych dwóch gatunków raków. </li>
<li>szakal złocisty – <span style="color: #f1c232;">ŻÓŁTY</span>, prawdopodobnie będzie <span style="color: #6aa84f;">ZIELONY </span>– To gatunek drapieżnego ssaka z rodzaju wilków. Występuje w południowo-wschodniej Europie i południowej Azji. Do tej pory w Polsce odnotowano pojedyncze przypadki, jak na razie wszystko wskazuje na to, że nie jest groźny dla nowego środowiska. </li>
<li>dziki królik – <span style="color: #6aa84f;">ZIELONY </span>ale również <span style="color: #cc0000;">CZERWONY</span>! - To roślinożerca, który szybko się rozmnaża. W naturalnym ekosystemie to zwierze jest zjadane przez liczne drapieżniki (lisy, wilki, sowy, jastrzębie itp.), które redukują liczbę królików w środowisku. Stąd kolor zielony. ALE 160 lat temu przywieziono do Australii 24 króliki i wypuszczono na wolność. Nie było tam żadnych drapieżników, które pilnowałyby, żeby królików nie było za dużo. 6 lat później upolowano 20 tysięcy tych zwierząt, a mimo to ich liczba wciąż rosła. Z powodu braku naturalnych wrogów zwierzęta szybko się rozmnożyły i wyjadły prawie całą florę w Australii. Stąd również kolor czerwony! (Popatrzcie poniżej, a od razu zrozumiecie!)</li>
</ul>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5FMNoI65u67jeCEBD3FoJy4FbjCmYsZVPi1Q6q1kbBDwdUi7N1_gIHO5MxT2ll5Yq2HFL4BxYdlz8yeKzyE76IcgwQQILJt6xG1W4BKccwDFHkygJ_I3IipZGZfUNZT06oYvFATD97V8v/s1600/rabbit-drive-australia-c1930.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="341" data-original-width="800" height="170" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5FMNoI65u67jeCEBD3FoJy4FbjCmYsZVPi1Q6q1kbBDwdUi7N1_gIHO5MxT2ll5Yq2HFL4BxYdlz8yeKzyE76IcgwQQILJt6xG1W4BKccwDFHkygJ_I3IipZGZfUNZT06oYvFATD97V8v/s400/rabbit-drive-australia-c1930.jpg" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaHExpDTiqQfogmffWyXXyoqJUfVT_7NDyrAoDcENU48X1XMtDMHx_-AVxcCknvVwJ0kV70Ms167klZVd5VuTfx7Mq-5kdwnSdxPbaB-NSi9eNZ4gWN5cmQMBi3QSKtd5sF6XCI-MmAXhJ/s1600/images.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="168" data-original-width="300" height="224" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaHExpDTiqQfogmffWyXXyoqJUfVT_7NDyrAoDcENU48X1XMtDMHx_-AVxcCknvVwJ0kV70Ms167klZVd5VuTfx7Mq-5kdwnSdxPbaB-NSi9eNZ4gWN5cmQMBi3QSKtd5sF6XCI-MmAXhJ/s400/images.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
Uf, to już koniec. Za każdą trafioną odpowiedź przyznajcie sobie 1 punkt. Teraz możecie zliczyć ile punktów udało Wam się zdobyć. I co? Jak Wam poszło? <br />
<br />
Mamy dla Was jeszcze jedną zabawę, w sam raz na kwarantannę i siedzenie w domu. Tym razem przyda Wam się drukarka, kostka do gry i pionki. No i oczywiście drugi gracz (gra minimum dla dwóch osób). Wydrukujcie planszę do gry oraz tablicę z opisem pól. <br />
<br />
Gra pozwoli Wam poznać niezwykłego podróżnika, wilka o imieniu Alan. W 2009 roku nasz wilk został złapany przez niemieckich naukowców, którzy nałożyli mu obrożę GPS i wypuścili na wolność. W ten sposób mogli obserwować na komputerach, dokąd Alan pójdzie Okazało się, że Alan rozpoczął wielką wędrówkę i w ciągu niecałego pół roku odwiedził aż cztery kraje, przepłynął aż dwie wielkie rzeki (Odrę i Wisłę), pokonał kilka naprawdę ruchliwych dróg (między innymi ogrodzoną autostradę A1) i samotnie przebył ponad 1500 kilometrów! To pokazuje jak daleko potrafią przemieszczać się migrujące zwierzęta! Jeśli chcecie poznać trasę jego wędrówki zagrajcie w naszą grę! Sami zobaczycie, jak długa była jego droga do nowego domu. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZzRGxrW38WxP5OCRU7usFcjGj6Nkes9GDBHhj_YSb0DdmW68ExQV7qsWZauai09SMix7xU4GJZFw2ZNOL2CU_dIeFEkzDySt0sgcKBV9QP6NqrpZ1uXnDdQh2RlD4428DBshF4sHsdr4o/s1600/mapa_wilk_alan.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZzRGxrW38WxP5OCRU7usFcjGj6Nkes9GDBHhj_YSb0DdmW68ExQV7qsWZauai09SMix7xU4GJZFw2ZNOL2CU_dIeFEkzDySt0sgcKBV9QP6NqrpZ1uXnDdQh2RlD4428DBshF4sHsdr4o/s640/mapa_wilk_alan.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyppLtKqFwCjDMa4Rkl9DfxqlKLpd-q20VrssRfurWGM3u3pIDl_MOr6XtDS2KqRV0r1B-csQte9gt2JFxeTUGCSW9xBYhEbSGuJTIa4l9YqGa2_6dUmpYudtPwmzpCNtaXUPr3LVkbSrR/s1600/tablice_wilk_alan.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1121" data-original-width="1600" height="448" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyppLtKqFwCjDMa4Rkl9DfxqlKLpd-q20VrssRfurWGM3u3pIDl_MOr6XtDS2KqRV0r1B-csQte9gt2JFxeTUGCSW9xBYhEbSGuJTIa4l9YqGa2_6dUmpYudtPwmzpCNtaXUPr3LVkbSrR/s640/tablice_wilk_alan.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
Gra planszowa: Muzeum Górnośląskie w Bytomiu<br />
Zdjęcia zwierząt i roślin: baza grafik Google</div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-6900247935121509802020-04-11T13:52:00.001-07:002020-04-11T13:52:20.469-07:00Oto jest Wielkanoc!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiswvNa4tXHD9aCVLKZDPy74ivjbIntCPp3YUotkfOe264nWPm8it2pAwJmPy9e3PZeLJAJROvwMyolSaoEOtCoTMtbrdJ8e9Sm4DlFRbK7mDIyryxzSW0gYFL6Hj84Y8tZwP6aZoIqoSNL/s1600/0362.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="776" data-original-width="1200" height="205" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiswvNa4tXHD9aCVLKZDPy74ivjbIntCPp3YUotkfOe264nWPm8it2pAwJmPy9e3PZeLJAJROvwMyolSaoEOtCoTMtbrdJ8e9Sm4DlFRbK7mDIyryxzSW0gYFL6Hj84Y8tZwP6aZoIqoSNL/s320/0362.jpg" width="320" /></a></div>
Otóż to! Cóż prostszego! Każdy z nas przecież wie, co robi się podczas świątecznych dni – kultywujemy tradycje stare jak świat. Co roku te same obrzędy i zwyczaje – czy to wąsko potraktowane – nasze rodzinne, wewnętrzne tradycje, czy szerzej – te wynikające z nakazów religijnych czy kultury regionu. Kultura i składające się na nią tradycję ulegają jednak przemianom, a te związane są najczęściej ze zmieniającymi się warunkami życia czy sposobami myślenia. W warunkach ludowych, czas przypadający na Święta Wielkanocne związany były z całym szeregiem wierzeń i zwyczajów, często wywodzących się jeszcze z pogańskich wierzeń, które kościół musiał zaadaptować nie mogąc z nimi skutecznie walczyć. Wciąż pozostajemy więc w kręgu zabiegów związanych z odradzaniem się przyrody i działaniem na rzecz tego odrodzenia oraz obfitego rodzenia w przyszłości. Jak więc to świętowanie wyglądało?<br />
<br />
Po zakończonym, bardzo długim okresie postu, przygotowań, oczyszczania domostwa i okolicy, nadchodziła wreszcie <b>Niedziela Wielkanocna</b>, która była dniem odpoczynku, uroczystego świętowania oraz obfitego spożywania. Ten pierwszy ze świątecznych dni był bardzo poważny. Ludność wiejska pozostawała w swoich domach, w ścisłym gronie rodzinnym – nikogo się nie odwiedzało, ani nie zapraszało. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do świątecznej „zadyszki”, kiedy to w dwa dni musimy odwiedzić szereg ciotek, babek, chrzestnych i pociotków u każdego konsumując „chociaż babeczki kawałeczek”, możemy zatem docenić mądrość ludową, która nakazywała siedzieć we własnym domu. Wynikało to często też z faktu, że w wiejskich gospodarstwach mieszkały wielopokoleniowe rodziny z pokaźnymi gromadkami dzieci, co zapewniało całkiem liczne towarzystwo do świętowania i nie pozostawiało zbyt wielu punktów na mapie ewentualnych odwiedzin.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmW8oT-DujnMYyCKS7Ys2YL9jGIyy7A1DFpDixGUSMyS4ooPaChf4YoEVZUKdugcY7Ed51T9lfEUKpJ7B_z9Og1POHl93mDWO2IwF-7DaLvBpITjT-TeMoSbqmOY0KFJLXo-ux-gox6p4n/s1600/0278.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="802" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmW8oT-DujnMYyCKS7Ys2YL9jGIyy7A1DFpDixGUSMyS4ooPaChf4YoEVZUKdugcY7Ed51T9lfEUKpJ7B_z9Og1POHl93mDWO2IwF-7DaLvBpITjT-TeMoSbqmOY0KFJLXo-ux-gox6p4n/s320/0278.jpg" width="213" /></a>Ciekawym wierzeniem pojawiającym się w niektórych regionach, było przekonanie o tym, że w Niedzielę Wielkanocną na tarczy wschodzącego słońca ujrzeć można zmartwychwstającego Zbawiciela – dlatego też wstawano wcześnie, żeby jeszcze przed udaniem się do kościoła, na pobliskich wzgórzach obserwować wschodzące słońce. Można dopatrzyć się w tym pozostałości kultu solarnego. Najważniejszym momentem była oczywiście poranna rezurekcja (chociaż w niektórych miejscowościach odbywała się ona w sobotni wieczór – wtedy po powrocie, już w sobotę spożywano uroczystą kolację), po której, w wyścigu furmanek z kościoła do domu, można było „załatwić” sobie ukończenie żniw w najkrótszym czasie. Nie od razu jednak rozpoczynano wielkanocne śniadanie. Gdzieniegdzie, głównie na Opolszczyźnie, ale też między innymi w mieście Bytom, znany był zwyczaj dzielenia się jajkiem, które posiadało wiele magicznych właściwości. Miał on na celu zapewnienie zdrowia i ochrony przed złem wszystkim biorącym w nim udział, a formuła „Jakbyś się straciół, to se ino przypomnij z kim żeś to we Wielkanoc jajkiem się dzielił” miała na celu zachowanie bliskości i spoistości rodziny. Zjadano także nieco chrzanu na pamiątkę męki Chrystusa. Dopiero teraz można było zasiąść do uroczystego śniadania. Na stole znajdowały się jajka, chleb, sól, wędzonka, wędliny oraz ciasta – strucle i babki. Typowo wielkanocną potrawą (chociaż głównie w okolicach Cieszyna), były tzw. <i>szołdry</i> (<i>murzyny</i>), czyli kiełbasa zapiekana w białym cieście. Każdy z domowników dostawał swoją <i>szołdrę</i>, którą napoczynano. Z wyjątkiem sytuacji, w której, dziewczyna zolyciła z jakimś chłopakiem, wtedy czekała do <i>śmiergustu</i>, żeby to ukochany napoczął jej <i>szołdra</i>.<br />
<br />
Tak, jak zaznaczaliśmy w poprzednim artykule, dawniej wszystkie potrawy spożywanie podczas wielkanocnego śniadania musiały być poświęcone. A ze spożywaniem święconego związane są oczywiście ścisłe restrykcje. Należało spożyć wszystko – co do okruszynki, gdyż święcone w żadnym wypadku nie może się „poniewierać”, czyli nie można go wyrzucić. Skorupki święconych jaj, musiały zatem zostać zakopane w ogródku – także po to, żeby wszystko lepiej rosło lub dawano je kurom „aby dobrze niosły”. Również innym zwierzętom do paszy dodawano resztki śniadania lub ciasta.<br />
<br />
Po południu dzieci wybierały się na tzw. szukanie zajączka, a dokładniej <i>gniazd zajączka</i>. Zwyczaj ten, był prawdopodobnie pochodzenia niemieckiego. Rodzice wcześniej ukrywali w ogródku, na łące lub w pobliskim lesie gniazdka, które zawierały malowane jajka i łakocie, zadaniem dzieci było jedynie odnaleźć te „słodkie pakieciki”. Zwyczaj przynoszenia słodyczy przez zajączka jest bardzo popularny do dzisiaj, z przyczyn obiektywnych jednak, życie w mieście nie sprzyja ukrywaniu tych słodkich koszyczków na podwórkach wśród blokowisk.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmI-Azl-bI5VP4-xpkOvcdjYbB18Ggfp7I6hE5p5xUBvRZBYfBA6IGzW0k9VhVxOpUOWNMMKV7UbKb6B52ABI0CyyBAFrPoA_eUHNee1644JF-nm8EpqbFQJEey9CZo5yQCY8qwJw72WoH/s1600/0295.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="861" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmI-Azl-bI5VP4-xpkOvcdjYbB18Ggfp7I6hE5p5xUBvRZBYfBA6IGzW0k9VhVxOpUOWNMMKV7UbKb6B52ABI0CyyBAFrPoA_eUHNee1644JF-nm8EpqbFQJEey9CZo5yQCY8qwJw72WoH/s320/0295.jpg" width="228" /></a><b>Poniedziałek Wielkanocny, czyli czas wyjść do ludzi!</b><br />
<br />
Poniedziałek był dniem o zdecydowanie odmiennym charakterze. Praktykowano cały szereg zabaw i zwyczajów, które były okazją do spotkań towarzyskich, wesołej zabawy, a nawet zupełnie oficjalnych zolyt!<br />
Młodzi chłopcy i dorośli mężczyźni spotykali się w tym dniu na jakimś pochyłym terenie, żeby <i>kulać jajca z górki</i>. Jak sama nazwa wskazuje, zabawa polegała na staczaniu kroszonek z górki (w przypadku braku górki używano deski), tak żeby trafić do wgłębienia w ziemi, tzw. ducki. Właściciel jajka, które trafiło do ducki zgarniał wszystkie jajka, które potoczyły się w innym kierunku. Podobnie, jeśli ustalano wyścigową wersję zabawy, w której jajka „puszczano” jednocześnie i wygrywało to, które pierwsze „dokulało” się do mety.<br />
<br />
Inną zabawą z użyciem wielkanocnych malowanych jajek, była gra na wybitki, polegająca zderzaniu kroszonek. Uczestnicy stawali naprzeciwko siebie, a każdy z nich trzymał w dłoni własną kroszonkę, na dany sygnał uderzali nimi o siebie, w wyniku czego jedna kończyła tę konkurencję z popękaną skorupką. Wygrywała oczywiście ta (a właściwie ten – właściciel), która z tego zderzenia wyszła bez szwanku. Nie była to jednak gra powszechnie znana na Śląsku, prawdopodobnie została „sprowadzona” na Śląsk przez repatriantów i osadników z Polski.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnevALwfo0gDXS92dZGuGiWzXHCZLjv9pf38Qh0seHQnCq8zvFnCLNo3zEWUQVkJEESWaJblHAJYJ-4uBDmEH-vCUL2Nh9sJnKR7h8iaqPDBcNmOEoP_gsYJjn8YidLAtHYF1JcOQJ6Xmg/s1600/0327.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="822" data-original-width="1200" height="218" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnevALwfo0gDXS92dZGuGiWzXHCZLjv9pf38Qh0seHQnCq8zvFnCLNo3zEWUQVkJEESWaJblHAJYJ-4uBDmEH-vCUL2Nh9sJnKR7h8iaqPDBcNmOEoP_gsYJjn8YidLAtHYF1JcOQJ6Xmg/s320/0327.jpg" width="320" /></a>Poważniejszym zwyczajem, o zdecydowanie agrarnym charakterze było objeżdżanie pól na koniach przez gospodarzy. Zwyczaj ten przybierał różne formy w zależności od wsi. Owe „procesje konne” miały na celu, przede wszystkim, zapewnienie dobrego urodzaju. Uczestnicy procesji kierowali się po zakończonym objeździe kierowali się do kościoła, gdzie byli przyjmowani przez proboszcza, który udzielał im błogosławieństwa. Była to też okazja do poznania granic wsi i poszczególnych pól. Wtedy to gospodarze dwóch sąsiadujących wsi objeżdżali włości – każdy ze swą procesją, a na granicy spotykali się i wymieniali krzyże oraz chorągwie kościelne. Zdarzało się, że po zakończeniu pochodu odbywały się wyścigi konne pomiędzy uczestnikami. W niektórych wsiach pochód rozpoczynał się od błogosławieństwa w kościele, po czym objechawszy pola, wracano do kościoła na nabożeństwo.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-C5eu-R1sKBg5ZKCKmxhm9iuhllukJMvNQBwkcbPuQ_CqmYkFTBJP2P_sk1Qx9P3MeVx-uJScBFJlUjZwreKTQMGvYuVMbyeVQ-qrjO9EvuHbaM5QC32ugUP5LLPqn2hhEuskWWr_ElG9/s1600/0336.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="846" data-original-width="1200" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-C5eu-R1sKBg5ZKCKmxhm9iuhllukJMvNQBwkcbPuQ_CqmYkFTBJP2P_sk1Qx9P3MeVx-uJScBFJlUjZwreKTQMGvYuVMbyeVQ-qrjO9EvuHbaM5QC32ugUP5LLPqn2hhEuskWWr_ElG9/s320/0336.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Najbardziej znaną wielkanocną zabawą jest zdecydowanie <i>Śmigus-Dyngus</i>, inaczej zwany także <i>Śmiergustem</i>, który czynił z Wielkanocnego Poniedziałku „najmokrzejszy i najradośniejszy dzień w całym roku”. Zwyczajowo oblewano w ten dzień wodą kobiety, a przede wszystkim niezamężne dziewczęta. Badacze dopatrują się początków tego obrzędu jeszcze w czasach pogańskich, kiedy był elementem dawnego święta agrarnego – obrzędowe polewanie, rozpryskiwanie wody ma zdecydowanie związki z działaniem wegetacyjnym pobudzającym przyrodę, nie mówiąc już o tym, że woda polewa się kobiety, czyli siły rodzące.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDMO1ZeE_p2CIjF2SA-gSMNBz1WBUNaVk4yVsju1-VEawreXXe-tTmm7uJo-RdpK7ypJd9bd3gTrcVxkq1FQEhYLTJvLL0jXboUVwmu4fqv605AGsZQQvyOLJq03s_FR7bi8Zb6a2erQVE/s1600/0370.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="840" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDMO1ZeE_p2CIjF2SA-gSMNBz1WBUNaVk4yVsju1-VEawreXXe-tTmm7uJo-RdpK7ypJd9bd3gTrcVxkq1FQEhYLTJvLL0jXboUVwmu4fqv605AGsZQQvyOLJq03s_FR7bi8Zb6a2erQVE/s320/0370.jpg" width="224" /></a></div>
Charakter i przebieg tego obrzędu na śląskich wsiach najlepiej tłumaczy jego nazwa: <i>śmigus</i> czyli uderzanie gałązką wierzbową i oblewanie wodą oraz <i>dyngować</i> to znaczy: otrzymywać wykup. I dokładnie z tych dwóch elementów składał się ten zwyczaj: mężczyźni polewali dziouchy wodą, a następnie suszyli je czyli chłostali wierzbowymi lub brzozowymi gałązkami splecionymi w tzw. <i>karwacze</i> czy baciki. Polewający (<i>śmierguśnicy</i>) obdarowywani byli przede wszystkim kroszonkami, był to wręcz obowiązek, a chłopak, który nie dostał kroszonki za polewanie, miał prawo czuć się śmiertelnie obrażony. Czasami zapraszano ich do izby na wódkę i kołocza, a wtedy chłopcy oddawali swoje rózgi wybranym dziewczętom (okolice Cieszyna, Beskid Śląski). Wizyta <i>śmierguśników</i>, była właśnie tym momentem, kiedy zolytnicy dostawali od swoich dziewcząt murzyny do napoczęcia. Była to też wyśmienita okazja do rozpoczęcia zolyt, przez okazanie wybranej dziewczynie sympatii w postaci przesadnego oblania wodą. Można też powiedzieć, że stanowił swego rodzaju ocenę moralną ludzi, gdyż pominięcie jakiegoś domu przez <i>dynguśników</i>, było jasnym sygnałem , że jego mieszkańcy z jakiegoś powodu nie są uznawani czy szanowani przez wiejską społeczność. W wielu miejscach na Śląsku przypisywano śmiergustowym zabawom również głębsze, magiczne znaczenie i traktowano jak zabieg gwarantujący szczęście i zdrowie: każda dziewczyna, która została polana wodą i wysuszona karwaczem miała nie tylko cieszyć się dobrym zdrowiem, ale także w ciągu roku wyjść za mąż. Tu należy jednak wspomnieć, że ta wiara często owocowała z wręcz odwrotnym skutkiem, ponieważ znane są przypadki ciężkich chorób a nawet zgonów, dziewcząt, które zbyt obficie oblane zostały zimną wodą w marcowy lub kwietniowy poranek. Z tego też powodu, zwyczaj z czasem łagodniał, a nawet przybierał formę symbolicznego polania dziewczyny perfumami – która to forma częściej występowała w miastach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxm0AHkOOv04ZXpXvHItJSeNTY8kDdTfHBkJ8Bx9TeBEQepGYqsJTi6XxoyuRODbwj77Rs3fGg5vnopQ7QiUZWYrLxVxbdT3DDjLKl1bPfNm3iN6CVpQIwcn5JXQT2wShsZTvs3G4aTVRh/s1600/0374.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="917" data-original-width="1200" height="244" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxm0AHkOOv04ZXpXvHItJSeNTY8kDdTfHBkJ8Bx9TeBEQepGYqsJTi6XxoyuRODbwj77Rs3fGg5vnopQ7QiUZWYrLxVxbdT3DDjLKl1bPfNm3iN6CVpQIwcn5JXQT2wShsZTvs3G4aTVRh/s320/0374.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Z dyngusem ściśle wiąże się także staropolski zwyczaj chodzenia z <i>kokotkiem</i> (zwanym też kurem dyngusowym), dobrze znany również na Górnym Śląsku. Polegał on na obwożeniu od domu do domu, koguta umieszczonego na wózeczku – najczęściej wykonany był on z drewna i oblepiony pierzem. Na wózeczku, na obrotowej tarczy często umieszczone były także figurki przedstawiające tancerzy i tańczące pary. W niektórych wsiach jednak kokotka, noszono na rękach. Śpiewano przy tym pieśni dyngusowe lub nawiązujące do męki Chrystusa. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu89rA7gV8HFIW524xOfuwwzzvNxs9N_l_oG7bYgma5_McbE1_RbrPBIK6kgUOJ9kioDZ1d0doc85O5rYp6UCampEMsWG3vnAtZue5X7Wv3PSj6XszCpB4oQB9AaJyEOzddkibBB4Gx5e9/s1600/0307.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1200" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu89rA7gV8HFIW524xOfuwwzzvNxs9N_l_oG7bYgma5_McbE1_RbrPBIK6kgUOJ9kioDZ1d0doc85O5rYp6UCampEMsWG3vnAtZue5X7Wv3PSj6XszCpB4oQB9AaJyEOzddkibBB4Gx5e9/s320/0307.jpg" width="320" /></a></div>
Chodzenie od zagrody do zagrody wiązało się oczywiście ze zbieraniem datków w postaci kroszonek lub drobnych sum pieniężnych. Pierwotnym sensem tego zwyczaju było, jak w wielu innych przypadkach, przywoływanie i witanie wiosny. Nikt już jednak nie pamięta tego sensu, a i sam zwyczaj odchodzi w zapomnienie. Wegetacyjny charakter obrzędowości wiosennej przestał mieć takie znaczenie, przyszłe urodzaje (być może niesłuszne), nie zaprzątają już naszych głów – a ci, którym zaprzątają ograniczyli się do racjonalnych metod wpływania człowieka na przyrodę. Niektóre z tych obrzędów trwają jedynie dlatego, że zostały wchłonięte przez obrzędowość kościelną – w formie zmodyfikowanej, skromniejszej i najczęściej pustej. Czasami warto jednak wiedzieć, dlaczego w ramach tradycji, „od zawsze” robimy to, co robimy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaUvYlFsOR9nwf3AMPVu_IcLe91sCTUnIuCf_QX-k_oSxTQzVz6P2Q_3GewXWz4bpqEs_-S4C4T3R87_dlhyAtZpY8MatLGxsy13KQ6sOCE2rY7AknJT6fwmoyXhrYlJKnFEx_v6U3qGLW/s1600/0311.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="790" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaUvYlFsOR9nwf3AMPVu_IcLe91sCTUnIuCf_QX-k_oSxTQzVz6P2Q_3GewXWz4bpqEs_-S4C4T3R87_dlhyAtZpY8MatLGxsy13KQ6sOCE2rY7AknJT6fwmoyXhrYlJKnFEx_v6U3qGLW/s400/0311.jpg" width="262" /></a></div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4Jq8LY7VXo6EkoAL6D-cJ-Ee8l0FCDRuGKi_OmirqLYapA4Qw3_2YaFmC2ns1LArfPKEpmABhb47RY1fBcd1065F_Xqh8QZzIWQOKLzR5_qZsuFZf5vGWpNWXrz6rrLK-AKPXlLsuhnMl/s1600/0309.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="796" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4Jq8LY7VXo6EkoAL6D-cJ-Ee8l0FCDRuGKi_OmirqLYapA4Qw3_2YaFmC2ns1LArfPKEpmABhb47RY1fBcd1065F_Xqh8QZzIWQOKLzR5_qZsuFZf5vGWpNWXrz6rrLK-AKPXlLsuhnMl/s400/0309.jpg" width="265" /></a><br />
<br /></div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-36597771868640770362020-04-11T04:48:00.002-07:002020-05-06T04:36:08.239-07:00Co w trawie piszczy? Część 3<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Co ma wspólnego boks, kotlina i niewidzialność czyli trochę o zającach</b></i><br />
<br />
<br />
Wiosna to czas parkotów zajęcy, czyli łączenia się w pary. Parkoty zaczynają się na przełomie stycznia i lutego (w zależności od pogody) i trwają aż do sierpnia, dlatego możemy obserwować je już teraz (chociaż najintensywniejszy okres parkotów przypadnie na maj i czerwiec). Jest to czas wyjątkowy, ponieważ zające to samotnicy żyjący pojedynczo. Jedyny okres, kiedy możemy zobaczyć je razem, to właśnie parkoty. Jak odbywają się zaloty? <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9fu0BRKmdPE0HCOkU5Lz7tbwYZUZlH0waaKHx-woASTh7wYjTHN9ImRCo4D4fFVoX8vwRwGxav-VFYtW447N_FQnBBLPIFawGDvJu3e1WKrglmK5sSvbDj-WJDybCW-nzhPy0TG9x0Gwa/s1600/_MG_4329.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9fu0BRKmdPE0HCOkU5Lz7tbwYZUZlH0waaKHx-woASTh7wYjTHN9ImRCo4D4fFVoX8vwRwGxav-VFYtW447N_FQnBBLPIFawGDvJu3e1WKrglmK5sSvbDj-WJDybCW-nzhPy0TG9x0Gwa/s320/_MG_4329.jpg" width="213" /></a></div>
Samce prowadzą zażarte bójki, podobne nieco do boksowania, skacząc na swoich konkurentów, bijąc ich przednimi łapami oraz dotkliwie drapiąc. Nierzadko kończy się to rozerwanym, krwawiącym uchem, podrapanym pyszczkiem oraz wyrwanymi kępkami futra. Ponieważ w tym okresie za jedną samiczką potrafi się uganiać kilku samców, pojedynkom nie ma końca! Kiedy boks się kończy, zające zaczynają gonić się po polach w tak zwanych „gonitwach weselnych” - wygrywa oczywiście najszybszy i najbardziej wytrzymały zając. Ponieważ gonitwy i walki odbywają się zarówno w nocy, jak i w dzień, a ponadto zające zapominają o ostrożności, z łatwością możemy wszystko obserwować nawet z niedużej odległości. Niestety, wszystko dzieje się tak szybko, że zobaczymy jedynie zarys walki – pojedyncze ciosy umykają ludzkiemu oku, chyba że użyjemy aparatu albo nakręcimy film, który później spowolnimy podczas oglądania. Wtedy jest szansa, że będziemy mogli dokładniej się przyjrzeć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Po krótkiej ciąży (około półtora miesiąca), mama zajęczyca rodzi od dwóch do czterech małych zajączków. Co ciekawe, mama nie szykuje na czas porodu żadnej nory an gniazda, tylko rodzi zajączki pod krzakiem, w trawach albo w rowie. Dlaczego? Otóż dorosłe zające nigdy nie mieszkają w norach. Pragnąc ukryć się przed nieprzyjaciółmi, chowają się jednej ze swoich kotlin, w zależności od pogody i kierunku wiatru. Kotlina to specjalnie wykopane do tego celu wgłębienie w ziemi albo przypadkowo napotkany dołek, w której zając, leżąc, jest najczęściej do połowy zasłonięty<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWipDHEaOuPmLpibmPYiWuNHm3ItyWycGQJT3qW61r9Wav1KYT9LgjJGeyQKB3lQAbA2DAc4DNyyT7EGLA2YfpZHyTFeVI5xe_J-iu1mO67SuzUds4YUvbDghCa27GazmYjrMXGgWK7QjX/s1600/_MG_3957.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWipDHEaOuPmLpibmPYiWuNHm3ItyWycGQJT3qW61r9Wav1KYT9LgjJGeyQKB3lQAbA2DAc4DNyyT7EGLA2YfpZHyTFeVI5xe_J-iu1mO67SuzUds4YUvbDghCa27GazmYjrMXGgWK7QjX/s320/_MG_3957.jpg" width="213" /></a></div>
przed wścibskimi oczami oraz złą pogodą. Czy zając nie boi się, że coś może go zaatakować? Nie. Za pomocą swojego słuchu, wzroku i węchu bez problemu jest w stanie wychwycić pierwsze oznaki niebezpieczeństwa. Do tego jego futro składa się z różnych odcieni brązów i szarości, sprawiając, że wtapia się w tło – patrząc z daleka trudno dostrzec zająca, zwłaszcza jeśli ten siedzi nieruchomo. Jeśli natomiast jest zmuszony do ucieczki, wykorzystuje swoje silne, umięśnione i długie nogi. Wiedzieliście, że zające potrafią osiągnąć prędkość nawet 60 kilometrów na godzinę? No dobrze, wiemy już co pozwala przetrwać dorosłemu zającowi. Jak jednak dają sobie radę małe zajączki? Co może zaskakiwać, maluchy od razu po porodzie są owłosione, mają otwarte oczy oraz działające uszy, a nawet potrafią się samodzielnie przemieszczać. Dlatego nie potrzebują dodatkowego schronienia, w którym dorosną na tyle, by dać sobie radę samodzielnie (tak jak na przykład dzikie króliki, które rodzą się nagie, ślepe i głuche, dlatego mama pilnuje ich w norze, dopóki troszkę nie podrosną). Do tego mama-zajęczyca stosuje nietypową strategię – zostawia swoje dzieci gdzieś w trawach lub pod krzakiem, przychodząc raz na jakiś czas, by je nakarmić mlekiem. Może wydawać się nam to okrutne lub nieodpowiedzialne, ale mama-zajęczyca dobrze wie, co robi. Duży, skaczący zając jest łatwiejszy do zauważenia, niż mała puchata kuleczka, siedząca nieruchomo wśród traw. Dlatego mama zostawia zajączki same, by nie ściągać na nie uwagi drapieżników. Rzadko się zdarza, by jakieś duże, mięsożerne zwierzę natknęło się na małe zające, częściej dotyczy to nas, ludzi – nawet Wy w czasie wędrówek po polach i łąkach możecie się natknąć na małe „porzucone” zajączki. Często robi się nam ich żal i zabieramy je do domu, myśląc, że nie mają nikogo, kto by się nimi zaopiekował. Nic bardziej mylnego! Co więcej, nawet zwykłe dotknięcie i pogłaskanie małego zajączka może mieć katastrofalne skutki! Małe zające nie posiadają własnego zapachu, co pozwala im skutecznie ukrywać się przez drapieżnikami. Jeśli jednak zostaną pogłaskane, tracą swoją „niewidzialność”. Również mama-zając nie będzie chciała więcej karmić takiego pachnącego malucha. Dlatego tak ważne jest, by nigdy nie dotykać małych, leśnych oraz polnych zwierzątek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz2sZFQVkH-l4jFJUuZpc_8ypjYIeVZdwGCOSCuiXhnZnCZhOfluFrf2iFC-De_b2fKZKDIKAapKLgaJ4Jh3g-kq7vXHAv6xmo49eFPscW7-ZJ4RI6K5CdFAPlOXRK5yvYFeftHMys2fPM/s1600/_MG_3945.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1500" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz2sZFQVkH-l4jFJUuZpc_8ypjYIeVZdwGCOSCuiXhnZnCZhOfluFrf2iFC-De_b2fKZKDIKAapKLgaJ4Jh3g-kq7vXHAv6xmo49eFPscW7-ZJ4RI6K5CdFAPlOXRK5yvYFeftHMys2fPM/s400/_MG_3945.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Fot. Witalis Szołtys BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-38514538231814998012020-04-07T04:21:00.000-07:002020-04-07T04:41:52.331-07:00Agrarna magia Świąt, czyli zaczynamy Wielki Tydzień.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikue2BhPk970L9vctlaj2eoqkSexZ5Md7Y65YIC3F6E4R1-SRa5-ScsSrsdV5E9wWKkGnUG2qs_ZXYY5v4cGziymG_EgGR7W_fXdHryB7aVdV5mI-BLNRUDdc59BC0tTae4zoOCSBsoV06/s1600/0277.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="827" data-original-width="1200" height="220" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikue2BhPk970L9vctlaj2eoqkSexZ5Md7Y65YIC3F6E4R1-SRa5-ScsSrsdV5E9wWKkGnUG2qs_ZXYY5v4cGziymG_EgGR7W_fXdHryB7aVdV5mI-BLNRUDdc59BC0tTae4zoOCSBsoV06/s320/0277.jpg" width="320" /></a></div>
Święta Wielkanocne - wbrew temu, co może nam się wydawać, kiedy od października obserwujemy objawy świątecznej atmosfery zmierzającej do Świąt Bożego Narodzenia - od zawsze były zdecydowanie istotniejsze. Poprzedzone intensywnymi przygotowaniami, Postem oraz niezliczonymi epizodami zaklinania przyrody. Zresztą narodziny i urodziny, to rzecz którą warto świętować i każdy z nas to robi, jednak Zmartwychwstanie, to wydarzenie nie do podrobienia. Święta Wielkiej Nocy na śląskiej wsi celebrowały jednak powrót do życia dużo szerzej – symbolika jajka jako początku nowego życia nie dotyczyła jedynie zmartwychwstającego Chrystusa, ale także odradzającej się przyrody (co również było zagadnieniem dużo bardziej istotnym niż bożonarodzeniowy środek zimy), a elementy magii agrarnej towarzyszyły, przeplatały czy nawet były wspierane przez religijne praktyki. Właśnie na te aspekty świętowania chcemy zwrócić uwagę w kolejnych artykułach, dotyczących tego czasu na Górnym Śląsku.<br />
<br />
Dni świąteczne w kulturze mają to do siebie, że w sposób najtrwalszy przechowują i przekazują tradycję, gwarantując poczucie tożsamości w grupie, ponieważ rzeczywiście, dni te naznaczone są tożsamością czy może takożsamością zachowań wszystkich ludzi, co znaczy mniej więcej tyle, że w dni takie wszyscy wiedzą co należy robić i to robią, co z kolei oznacza, że wszyscy robią mniej więcej to samo. Na śląskiej wsi przeżywanie poszczególnych obrzędów wielkotygodniowych miało charakter grupowy – społeczny, nie prywatny, jak to ma miejsce współcześnie, kiedy nasze obrzędy zamykamy w czterech ścianach naszych domów. Mieliśmy do czynienia z szeregiem praktyk, które angażowały całą społeczność lub jej większą część. Wielki Tydzień był czasem najintensywniejszych przygotowań, a z każdym jego dniem wiązał się szereg ściśle określonych praktyk.<br />
<br />
<b>Wielka Środa</b><br />
<br />
Inaczej zwana była <i>Żurową strzodą</i>, ponieważ w dniu tym na Śląsku palono żur. Jest to bardzo dawny zwyczaj, który polegał na podpalaniu <i>skrobaczek</i>, czyli starych, zużytych mioteł nasyconych smołą lub oblanych żywicą. Z płonącymi miotłami biegano po polach jak z pochodniami. Biegając, co chwila uderzano nimi o ziemię, wykrzykując:<br />
<br />
„żur palę, buchty chwalę”<br />
„żur pola, buchty chwola, co krok to snop”<br />
„żur pola, co krok to snop, co stopa to kopa”<br />
„żur pola, co by zboże rosło”<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz06bShJ2xda_hGgyWW0xdvIdQ5Lku-jVdnxuxivSRuGfJAIm9zVcyHoFiXJ0_OOPlObRuHxgSldxHxL-gscSS4RstVCkpsQGTxHBMXnOvEh9ipicC2mE8rHRtwn_wOXk_Qw9XUOIxKnon/s1600/0272.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="878" data-original-width="1200" height="234" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz06bShJ2xda_hGgyWW0xdvIdQ5Lku-jVdnxuxivSRuGfJAIm9zVcyHoFiXJ0_OOPlObRuHxgSldxHxL-gscSS4RstVCkpsQGTxHBMXnOvEh9ipicC2mE8rHRtwn_wOXk_Qw9XUOIxKnon/s320/0272.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
W obrzędzie tym uczestniczyli najczęściej młodzi ludzie – głównie chłopcy, czasem też dziewczęta. W niektórych wsiach zapalano także słomiane wiechcie na wysokich żerdziach lub duże ogniska z wszelkich resztek na granicach pól i dopiero od tego ogniska młodzież odpalała stare miotły. Jest to interesujący zwyczaj, dzisiaj już niemal nieistniejący, który, mimo okresu Postu, często przybierał formę wesołej zabawy z pieczeniem ziemniaków i skokami przez ognisko oraz samotnymi spacerami zakochanych par. Interwencja władz kościelnych w ludowy obrzęd sprawiła, że w niektórych wsiach przybrał on formę procesji ze światłami, która była interpretowana jako „szukanie Jezusa w Ogrójcu” również w formie „biegającej” upamiętniającej scenę poszukiwania Chrystusa przez Żydów, chcących go pojmać. Pierwotne znaczenie obyczaju ma jednak związek z magicznymi praktykami mającymi zapewnić urodzaj oraz pozbywaniem się i niszczeniem wszelkiego zła, niedostatku i robactwa w postaci obrzędowego spalenia śmieci na granicy pól.<br />
<br />
Innym, praktykowanym gdzieniegdzie zwyczajem było palenie lub wypędzanie Judasza „(…) po psalmach recytowanych po południu w kościele, młodzież, a raczej młodzi chłopcy, urządzają przy pomocy piszczałek i taczek ogromny hałas, co ma symbolizować trzęsienie ziemi podczas śmierci Chrystusa. W dawniejszych czasach kościelny, ubrany w czerwoną kamizelkę, udawał Judasza, którego wśród hałasu wypędzano z kościoła” . W innej wersji obrzędu na polu spalano słomianą kukłę, która przedstawiać miała Judasza. Można się tutaj dopatrzyć mechanizmu, który towarzyszy także paleniu Marzanny czy żuru – zło i to, co zło symbolizuje musi zostać przede wszystkim wygnane (wyniesione) ze wsi oraz spalone, żeby mogła ona zostać z niego oczyszczona. Spalone „resztki” Judasza rozsypywano na polach na urodzaj lub zabierano do domu dla ochrony przed piorunami.<br />
<br />
<b>Wielki Czwartek</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEise0rbyE1W4jODBZjcR_7biS6-xugfvxtK0llIjhFy6aFBU9M_0lXxgmeRHzzRYPP7BpxgD8fUX5hHN12CV_Cfi4Skegu5_aH-L9FBFg6K0CRB-U7Q9AzVwquNcB1iP4P14tw21XWau14q/s1600/0266.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="794" data-original-width="1200" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEise0rbyE1W4jODBZjcR_7biS6-xugfvxtK0llIjhFy6aFBU9M_0lXxgmeRHzzRYPP7BpxgD8fUX5hHN12CV_Cfi4Skegu5_aH-L9FBFg6K0CRB-U7Q9AzVwquNcB1iP4P14tw21XWau14q/s320/0266.jpg" width="320" /></a></div>
W tym dniu na wsiach pojawiały się pochody chłopców z <i>klekotkami</i>, <i>klepaczkami</i> czyli drewnianymi kołatkami, które były znakiem żałoby, zdrady Judasza i mającej się wkrótce rozpocząć męki Chrystusa. W tym czasie radosny i donośny dźwięk kościelnych dzwonów był niedopuszczalny, a według relacji ludu śląskiego same dzwony udawały się do Rzymu, gdzie pozostawały związane w wieży i miały tam pozostać aż do Wielkanocy. Chłopcy chodzący z klekotkami, do każdego domostwa zanosili wieść o żałobie i ustaniu radości, z tego powodu czasem obdarowywani byli skromnymi datkami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDerb3PqPL-vxh6py1trI97A2LmCgMzexI4LQOGzQgEuT49SnyacELFjFENholmaVOjKaH3zuudmSSgowWzK7swJ5ZMAOb-ZY_aTaGfvO6ArFIxv4_CZLToktWMW4qK3zCN-OvkAckayvp/s1600/0264.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="826" data-original-width="1200" height="220" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDerb3PqPL-vxh6py1trI97A2LmCgMzexI4LQOGzQgEuT49SnyacELFjFENholmaVOjKaH3zuudmSSgowWzK7swJ5ZMAOb-ZY_aTaGfvO6ArFIxv4_CZLToktWMW4qK3zCN-OvkAckayvp/s320/0264.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuuoVhz6gnQXKX5Qyli8Vd9OR5yCB7DSIE7us8fXvF1Q9vUNcXYBCfgrhIdy3Bu7voRho3dYo2awXa8F29PEn_vZkEWp-L8tMONwkTUhuyNl0OIy1sjmz0nlyzZE4IkdW6QQRVCM1oE6IR/s1600/0265.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="826" data-original-width="1200" height="220" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuuoVhz6gnQXKX5Qyli8Vd9OR5yCB7DSIE7us8fXvF1Q9vUNcXYBCfgrhIdy3Bu7voRho3dYo2awXa8F29PEn_vZkEWp-L8tMONwkTUhuyNl0OIy1sjmz0nlyzZE4IkdW6QQRVCM1oE6IR/s320/0265.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Klekotanie miało też na celu odstraszenie wszelkiego zła od wsi i domostw, ponieważ wierzono, że właśnie w tym czasie, czarownice były najbardziej aktywne „zbierając pożytek z pól”, czy odbierając mleko krowom. Był to też czas kiedy urządzały swoje kiermasze i istniało największe niebezpieczeństwo „oberwania” jakimś urokiem. Utarło się nawet powiedzenie „bez uroku”, które należało dodać za każdym razem, gdy wypowiadano jakiekolwiek pochwały w tym czasie. Samemu natomiast uprawiano różnego rodzaju zabiegi magiczne, które miały na celu np. przepędzenie kretów, czy zapewnienie obfitych opadów deszczu. Żeby zapewnić sobie zdrowie należało natrzeć nogi popiołem lub wysmarować tłuszczem, natomiast na urodzaj pomagało okadzanie pól dymem z palonego spróchniałego drewna oraz obsypanie ich popiołem. Bardzo starym zabiegiem magicznym wykonywanym w zależności od miejscowości, w Wielki Czwartek lub w Wielką Sobotę było potrząsanie drzewkami owocowymi, co miało oczywiście zapewnić urodzaj owoców. W Wielki Czwartek należało go wykonać bezpośrednio przed zawiązaniem dzwonów.<br />
<br />
<b>Wielki Piątek</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXUvGmeTmQ-AqtqLP6PJNJFwIpQ8VKRfyoaispBWQOVYzaIw_YV5WK03YRife8gTMoLwV6VIW3dJzJ55X3Hj08gqYUG2z3D7NRFEdjgIvw7cmS_tyizvpT1IsnD0Xg-Z_EPzgLJG2SleVf/s1600/0255.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="795" data-original-width="1200" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXUvGmeTmQ-AqtqLP6PJNJFwIpQ8VKRfyoaispBWQOVYzaIw_YV5WK03YRife8gTMoLwV6VIW3dJzJ55X3Hj08gqYUG2z3D7NRFEdjgIvw7cmS_tyizvpT1IsnD0Xg-Z_EPzgLJG2SleVf/s320/0255.jpg" width="320" /></a></div>
Dzień ten zaczynał się bardzo wcześnie i był szczelnie wypełniony obrzędami, z których pierwszym było obrzędowe obmywanie się w rzece lub w strumyku. Celem tego zabiegu było zapewnienie sobie zdrowia, a także urody i „szwarności” na cały rok. Żeby jednak był skuteczny, należało ściśle przestrzegać określonych reguł: obmycie musiało mieć miejsce przed wschodem słońca, w wodzie płynącej z zachodu na wschód i w całkowitym milczeniu, woda na ciele powinna wyschnąć sama, a po zakończeniu obmywania należało odmówić modlitwę z twarzą zwrócona ku wschodzącemu słońcu. Po powrocie do domu pito „kieliszek tatarczówki na chroboka”, który był także pamiątką męki Chrystusa, kiedy to Żydzi poili go octem, a to dlatego, że do wypicia tatarczówki trzeba było się „przemóc” ze względu na jej ostry i gorzki smak. Kieliszek wódki w Wielki Piątek miał też na celu ochronę przed bólami żołądka i był zdecydowanie zalecany – paradoksalnie, kto nie wypił kieliszka w Wielki Piątek, miał być pijakiem przez cały rok.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIHJvgETA6VBfW7VtnRg0MpVuh5c-9bAdmM9loBzgrMbdORgg7s-JdcyJ-NGF6h5JpdWp6HWj-8guI227GsZuEyWk3rq9qH4DZzcGZjJaUDnm12u0SGdlweZOgwR5HW6lZdTjFPDQPz7mW/s1600/0257.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="832" data-original-width="1200" height="221" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIHJvgETA6VBfW7VtnRg0MpVuh5c-9bAdmM9loBzgrMbdORgg7s-JdcyJ-NGF6h5JpdWp6HWj-8guI227GsZuEyWk3rq9qH4DZzcGZjJaUDnm12u0SGdlweZOgwR5HW6lZdTjFPDQPz7mW/s320/0257.jpg" width="320" /></a></div>
Innym dobrze znanym zwyczajem było zatykanie w tym dniu na polach, w chlewach i na strychach krzyżyków wykonanych z poświęconej palmy wielkanocnej – miały chronić przed gradobiciem, szkodnikami i innymi klęskami, które mogły by zagrozić plonom. W niektórych wsiach stawiano je jedynie w tzw. „pustych godzinach”, czyli w czasie kiedy Chrystus został już zdjęty z krzyża.<br />
Innym sposobem ochrony gospodarstwa – tym razem przed złymi mocami – była praktyka rysowania kredą trzech krzyżyków na wszystkich drzwiach, natomiast żeby ochronić się przed bardziej pospolitymi, ziemskimi złodziejami, należało obejść trzy razy dom dookoła i zmówić <i>Ojcze nasz</i> i <i>Zdrowaś Mario</i> – każde po pięć razy. Te i wiele innych praktykowanych w różnych miejscach regionu magicznych zabiegów, miało przede wszystkim sens wegetacyjny oraz ochronny - zmierzały do zapewnienia sobie, bliskim i domostwu bezpieczeństwa, zdrowia i dobrobytu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1vLugdV-7-dLzsYlDOM0HlJrVqKtrU7KUm2iLv7eWHica4cQwzZt3gxEwN7KKVTI2pYKYHV_DnkuQCESiZOaiM9CT5-pEr9dkR3EzF9Nt5qRrEJEDr9uOWBCxLFbdY-d5Qkk0Vv7DSxCQ/s1600/0262.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="872" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1vLugdV-7-dLzsYlDOM0HlJrVqKtrU7KUm2iLv7eWHica4cQwzZt3gxEwN7KKVTI2pYKYHV_DnkuQCESiZOaiM9CT5-pEr9dkR3EzF9Nt5qRrEJEDr9uOWBCxLFbdY-d5Qkk0Vv7DSxCQ/s320/0262.jpg" width="232" /></a></div>
<b><br /></b>
<b>Wielka Sobota</b><br />
<br />
Również zwyczaje wielkosobotnie mają synkretyczny charakter. Święcenie ognia, jako <i>światła Chrystusowego</i>, ma swe podłoże w zdecydowanie poprzedzających Chrystusa obrzędach związanych z wiarą w moc ognia jako środka odstraszającego złe moce, symbolizującego oczyszczenie. Również kult wody niezbędnej do wegetacji i urodzaju powszechny był od czasów pogańskich. Te dwa żywioły stanowią ważny element chrześcijańskich obrzędów Wielkiej Soboty. Do dzisiaj nabożeństwo zaczyna się rozpalenia i poświęcenia ognia na placu przed kościołem, dawniej jednak zabierano ten poświęcony ogień do domu w postaci opalonego kawałka drewna. W tym dniu święci się także wodę. Dawniej powszechne było posiadanie święconej wody w domu oraz częste używanie jej przy różnych okazjach – głównie w celach leczniczych, oczyszczających oraz przy zabiegach związanych z narodzinami, śmiercią czy przy błogosławieństwach weselnych. W niektórych regionach wypijało się łyk takiej „świeżo poświęconej” wody dla zapewnienia sobie dobrego zdrowia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjONaYH08dqmH_gqfPCiT-8LClUU7hIJBtDsoWQdORJ5M1Z-nZCXuWRLAurLCwJRdA_J8PzwTXSHrkaS6jhzTsgr0CWB_rVAbVciq2kemiSfNK071oLaHTLW-j_b8SjZwDKxjYjd1xqnJyO/s1600/0275.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="854" data-original-width="1200" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjONaYH08dqmH_gqfPCiT-8LClUU7hIJBtDsoWQdORJ5M1Z-nZCXuWRLAurLCwJRdA_J8PzwTXSHrkaS6jhzTsgr0CWB_rVAbVciq2kemiSfNK071oLaHTLW-j_b8SjZwDKxjYjd1xqnJyO/s320/0275.jpg" width="320" /></a></div>
Do dziś praktykowanym obyczajem jest oczywiście, znany już od średniowiecza zwyczaj święcenia pokarmów, na które składały się najczęściej: jaja, chleb, sól, ser, masło, szynka, chrzan, kiełbasy i ciasta. Co istotne, był to zwyczaj praktykowany jedynie przez polską ludność na Górnym Śląsku – ludność niemiecka nie święciła pokarmów Wielką Sobotę. Obecnie <i>koszyczki</i> są niewielkie i zawierają symboliczne ilości pokarmów oraz słodkie dodatki w postaci baranków czy zajączków z cukru lub czekolady. Dawniej natomiast, w związku z przekonaniem, że wszystkie spożywane podczas świątecznych dni pokarmy powinny być poświęcone, kosz bywał bardzo pokaźny i zdarzało się, że do kościoła musiały nieść go dwie osoby. Zdarzało się też, że księża przybywali do gospodarstw osobiście i święcili pokarmy bezpośrednio w domach, za co dostawali „ofiarę” w postaci jajek.<br />
<br />
Sobota poświęcona była więc także przygotowywaniu <i>kroszonek</i>, pieczywa i innych składników, które miały składać się na <i>święcone</i>. Najważniejszym z nich były oczywiście jajka, a sztuka ich zdobienia znana była już w IX wieku. Bardzo bogate jest też spektrum wierzeń i praktyk związanych z jajkami: jest to symbol życia w zarodku, uosobienie energii życiowej, używane często do odczyniania uroków czy w magii związanej z kultem zmarłych. Później te magiczne właściwości i funkcje uległy zatarciu, ale ich pozostałości możemy dostrzec np. w zwyczaju zakopywania skorupek poświęconych jajek w dniu pierwszego wypasu bydła, żeby krowy obficie dawały mleko czy dzielenie się jajkiem, aby ochronić się przed wszelkim złem i „utrzymać spoistość rodziny”. Jajka wielkanocne były nie tylko poświęcone, ale także pięknie ozdobione przy pomocy specjalnych sposobów barwienia i technik zdobniczych, o których teraz co nieco powiemy, zachęcając do wypróbowania ich w domu:<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWmDzJ5u5b1n2DyDM83JwhK4Eas8y1zRZ3wMYepZpyk49fuAYQeZeDJ81TMnLKqW3tgNWOw2Z_ply3lIgE0Njnm7RFDNAeu09LEQelGChjoQWtWrZOe4tKyFYMXujgtP_U4ALfNykeFCgF/s1600/0284.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="779" data-original-width="1200" height="207" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWmDzJ5u5b1n2DyDM83JwhK4Eas8y1zRZ3wMYepZpyk49fuAYQeZeDJ81TMnLKqW3tgNWOw2Z_ply3lIgE0Njnm7RFDNAeu09LEQelGChjoQWtWrZOe4tKyFYMXujgtP_U4ALfNykeFCgF/s320/0284.jpg" width="320" /></a><br />
•<span style="white-space: pre;"> </span>Technika batikowa inaczej zwana woskową polegała na zdobienia jajka przy pomocy płynnego wosku. Blaszanym lejkiem lub główką szpilki maczaną w wosku, przed ufarbowaniem pokrywano jajka woskowymi geometrycznymi liniami. Następnie farbowano jajka w wywarze sporządzanym przy pomocy naturalnych barwników, takich jak łupiny cebuli, pędy młodej pszenicy lub żyta, kora dębu itp. Po starciu wosku, na jajku pozostaje nieufarbowany wzór.<br />
<br />
•<span style="white-space: pre;"> </span>Technika rytownicza polegała natomiast na wyskrobywaniu ornamentu (najczęściej roślinnego) czy nawet świątecznych lub miłosnych wierszyków, przy pomocy ostrego narzędzia na zabarwionej skorupce.<br />
<br />
Zdarzało się, że techniki te były łączone. Według badaczy, śląskie <i>kroszonki</i>, stały na bardzo wysokim technicznym i artystycznym poziomie. Nic dziwnego, że ich wykonawcom, a częściej jednak wykonawczyniom zależało na wyjątkowo ozdobnych <i>kroszonkach</i> – były one przede wszystkim darem.<br />
<br />
Przygotowania w Wielka Sobotę szły pełną parą – oprócz zdobienia <i>kroszonek</i>, przygotowywania święconego, piekło się także babki, <i>kołocze</i>, buchty i baranki oraz wykonywano całą masę magicznych zabiegów, m.in.: pobudzano drzewa do owocowania przez potrząsanie nimi gdy w kościele ponownie zabrzmiały dzwony, a tym które nie owocowały w zeszłym roku grożono ścięciem i odgrywano spektakl ocalenia, dając im tym sposobem „ostatnią szansę”. Ruszano też ulami, aby pszczoły dawały dużo miodu oraz sadzono głąby korzeniami do góry, aby uchronić jarzyny przed robakami.<br />
Chłopcy natomiast przygotowywali się do <i>śmiergustu</i> sporządzając sikawki oraz <i>karwacze</i> z wierzbowych witek. A do czego były używane… to już w następnym odcinku.<br />
<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN386-oCfL-AbJrNMJUgjy8wtw690Bu22RDqAGl6FVFJW0PFLG43uIyNI6kXHR74X2lXDbG1s1YaMf4jenj833yyeY-7j1BN1emzv75jujLd9od2qcnc0UC4WJ25tNr8v9d63JCwbU2Dkc/s1600/0381.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="597" data-original-width="1200" height="159" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN386-oCfL-AbJrNMJUgjy8wtw690Bu22RDqAGl6FVFJW0PFLG43uIyNI6kXHR74X2lXDbG1s1YaMf4jenj833yyeY-7j1BN1emzv75jujLd9od2qcnc0UC4WJ25tNr8v9d63JCwbU2Dkc/s320/0381.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-79484316044983906632020-04-06T07:05:00.002-07:002020-04-06T09:28:21.276-07:00Co w trawie piszczy? Część 2<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><b>Co ma wspólnego kupka
ziemi, dżdżownica i oczy, które nie widzą, czyli słów kilka o
krecie</b></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background: transparent none repeat scroll 0% 0%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMkPntpT-NAd0m9V9O46utND8HwC7f_Aj_LAbVEA-r9w6T0vUPMbqfFbvALaTlgTRD71Wwq5kTlVys82uDPBNhNi5KDWU0m6VxF-T4Ff2sh5h62GhL9IjIgjH0O6xJeJNWEwvx6uTR0rY3/s1600/_MG_4364.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1500" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMkPntpT-NAd0m9V9O46utND8HwC7f_Aj_LAbVEA-r9w6T0vUPMbqfFbvALaTlgTRD71Wwq5kTlVys82uDPBNhNi5KDWU0m6VxF-T4Ff2sh5h62GhL9IjIgjH0O6xJeJNWEwvx6uTR0rY3/s320/_MG_4364.jpg" width="320" /></a><br />
Kiedy robi się ciepło okoliczne pola i nasze przydomowe ogródki często stają się ofiarą kreciej działalności – świadczą o tym świeże kopce. Czy zastanawialiście się jednak kiedyś, jak naprawdę wygląda krecia nora? Kopiec, który widzimy na powierzchni to tylko jeden z kilku elementów składających się na krecie domostwo.<br />
Zacznijmy od tego, że krety to fenomenalni podziemni kopacze, ale mają swoje preferencje. Kopią tam, gdzie pozwala im na to ziemia – gleba nie może być zbyt twarda (najbardziej lubią gleby żyzne i wilgotne), nie może być zbyt dużo korzeni i innych przeszkód, no i przede wszystkim musi być tam wystarczająco dużo jedzenia. Jeśli miejsce spełni te trzy warunki, wtedy kret się tam zadomowi, bez względu na to, czy to pole, łąka, pole golfowe czy nasz przydomowy ogródek.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFQTUympdgQx4NFv8_9KtcV84LABM5oyp9Pf-h1UbmLUhQEEpM9ZTnKjXG5X2fkGOhukD4mKh5LaTCjOOu9KDkeQ44ShQomcTD7C-Ufj-XO1R4F_66Hdpq91t3yEm2Uv8MS8rsVqtjGEom/s1600/_MG_3340.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="903" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFQTUympdgQx4NFv8_9KtcV84LABM5oyp9Pf-h1UbmLUhQEEpM9ZTnKjXG5X2fkGOhukD4mKh5LaTCjOOu9KDkeQ44ShQomcTD7C-Ufj-XO1R4F_66Hdpq91t3yEm2Uv8MS8rsVqtjGEom/s320/_MG_3340.jpg" width="192" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy kret kopie (norę, korytarz albo coś innego) wtedy w miejscach, gdzie korzenie roślin tego zbytnio nie utrudniają, powstają kretowiska. Idąc na spacer na łąkę, pole albo do własnego ogrodu przyjrzyjcie się kopcom, a zauważcie, że najczęściej są ułożone kolejno, jakby w linii. To oczywiste – kret kopiąc korytarz musi gdzieś usuwać zbędny budulec czyli ziemię – wie to każdy, kto choć raz kopał dziurę w ziemi. Tak właśnie powstają te czarne pagórki – kret musi gdzieś usunąć zbędną glebę, by móc dalej kopać. Największe kopce dochodzą nawet do 90 cm wysokości! Nie oznacza to oczywiście, że kopiec nie ma innych, dodatkowych funkcji. Kretowisko pełni bowiem również rolę wywietrznika – dzięki niemu kret ma czym oddychać pod ziemią. Jest także pułapką na mniejsze łąkowe lub polne stworzenia, takie jak owady, ślimaki, żaby, a nawet myszy. Jeśli któreś z tych zwierząt wpadnie przez kretowisko do korytarzy i nie zdąży się wydostać, jest wielce prawdopodobne, że zostanie pożarte przez patrolującego swoje tunele kreta.<br />
Tunele to osobna kwestia. To właśnie one składają się na prawdziwe krecie królestwo. Z bliska nie wydają się imponujące, ot, prosty korytarz o średnicy około 6 centymetrów (idealnie mieszczący jednego kreta), wykopany na głębokości od 20 do 50 centymetrów pod ziemią. Jeśli jednak prześledzimy długość tuneli odkryjemy, jak wielkie robią wrażenie. Rozciągają się bowiem na długość 100-200 metrów (rekordziści dobiegali do 1 kilometra łącznej długości korytarzy!) i zajmują terytorium nawet 6000 metrów kwadratowych! Również szybkość budowy jest godna uznania – nawet 15 metrów korytarza na dobę! Niesamowity wynik, jak na stworzonko, które waży zaledwie 120 gramów i dorasta do 17 centymetrów długości!<br />
To jednak nie koniec. Pomijając kretowinę oraz tunele, krety budują również podziemne gniazda (nory), w których spędzają czas pomiędzy swoimi patrolami. Kret ma bowiem bardzo specyficzny cykl dobowy, rzadko spotykany u innych zwierząt – jednorazowo jest aktywny przez około 4 godzony, po których zapada w głęboki, mocny sen, trwający około 3 godzin. Oczywiste jest więc, że musi gdzieś spać. Właśnie do tego służy gniazdo, które kret wymoszcza zerwanymi trawami i mchem. Sypialnia jest połączona ze „spiżarnią”, w której kret przechowuje pożywienie, a także, jeśli warunki na to pozwalają, również ze „studnią”, będącą pionowym korytarzem sięgającym do wód gruntowych.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijoCA70XzmaB398CasHvWPE_Uff-jAO0622UjjEpe33HK93uUQNiHlJ-LEYEHasC0DyOQLdW_Vr1ILAp6aaABuktzmvaXMP5RdarTIrv-LOMLpcdvlgB_PwD1IpsjtabZjCoLVyyvQ2_v0/s1600/_MG_6092.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="998" data-original-width="1500" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijoCA70XzmaB398CasHvWPE_Uff-jAO0622UjjEpe33HK93uUQNiHlJ-LEYEHasC0DyOQLdW_Vr1ILAp6aaABuktzmvaXMP5RdarTIrv-LOMLpcdvlgB_PwD1IpsjtabZjCoLVyyvQ2_v0/s320/_MG_6092.jpg" width="320" /></a><br />
Pozostając w temacie „spiżarni”, warto zwrócić uwagę na to, czym żywi się kret, a także jak „skłania” zdobycz do pozostania w podziemnym „magazynie żywności”. Większość z nas wie, że krety żywią się dżdżownicami i jest to prawda. Jednak pod ziemią nie można być zbyt wybrednym, zwłaszcza, jeśli ma się tak wielki apetyt, jak kret. Dlatego te stworzenia zjadają wszystko, co znajdą w korytarzach – nie tylko pierścienice, ale również owady (także te w stanie larwalnym) i drobne kręgowce. Większość zostaje pożarta od razu, ale „nadprogramowe” dżdżownice kret odpowiednio obrabia i magazynuje w „spiżarni” na później lub na zbliżającą się zimę. W jaki sposób? Krety posiadają drobne, ale ostre zęby. Chwytając dżdżownicę i umiejętnie ją gryząc, podcinają im zwoje nerwowe. To oznacza, że dżdżownica jest żywa, ale sparaliżowana i jako taka nie może uciec ze „spiżarni”.<br />
Wiemy już co zjada, ale w jaki sposób kret lokalizuje swoje pożywienie? Nie możemy bowiem zakładać, że jedynie patroluje swoje tunele licząc na szczęśliwy traf – jakby nie patrzeć, jest to mały, ale wytrawny i przebiegły drapieżnik. Przede wszystkim krety bazują na zmyśle dotyku oraz słuchu. Na pewno choć raz widzieliście, a może sami stosowaliście odstraszacz na kreta w postaci wiatraczka, butelki na patyku albo innego prostego urządzenia, które ma wprowadzać najbliższą ziemię w drgania lub przewodzić hałas. Rzeczywiście, krety pokryte są bardzo gęstym futerkiem, posiadają również włosy czuciowe na pyszczku i ogonie, które są nad wyraz czułe na drgania. Także słuch jest dobrze rozwinięty, mimo iż – co ciekawe – krety nie posiadają zewnętrznych uszu! Uszy kreta są cofnięte na tył czaszki i przykryte specjalnym fałdem skóry i włosami, które zamykają jego otwór słuchowy. Zmysłem, którego kret praktycznie nie używa, jest oczywiście wzrok – w tunelach jest zbyt ciemno, by zobaczyć cokolwiek, dlatego narząd wzroku jest przez krety nieużywany, mimo iż krety mają oczy. Nie są zbyt duże i są głęboko ukryte pod gęstym futerkiem, nie ma również pewności ile krety są w stanie zobaczyć w świetle dziennym (ani czy w ogóle rozróżniają ciemność od światła), ale nie zmienia to faktu, że jak najbardziej posiadają ten narząd.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzvJgZPleWKLWqe1aE2TYD3dmt0qTYeo-P_S675vIY6IS_CtlgODt_NcaGrI7oJQfPkE1gsuojnZSJtsV5upg8lQu_u5us1QjW48jQOo8Ga2VfugyA9HIbK67HTnvTKWmyTqYalV4Vu2Dm/s1600/_MG_4321.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzvJgZPleWKLWqe1aE2TYD3dmt0qTYeo-P_S675vIY6IS_CtlgODt_NcaGrI7oJQfPkE1gsuojnZSJtsV5upg8lQu_u5us1QjW48jQOo8Ga2VfugyA9HIbK67HTnvTKWmyTqYalV4Vu2Dm/s320/_MG_4321.jpg" width="213" /></a>Ciekawym zagadnieniem są „dłonie” kreta, które służą temu stworzeniu za łopaty. To nic innego jak silne przednie łapki z rozwiniętymi, twardymi i zagiętymi do tyłu pazurkami. W połączeniu z opływowym, wydłużonym ciałkiem sprawiają, że kret pod ziemią to prawdziwy sprinter!<br />
Na zakończenie warto zadać pytanie, czy krety pojawiają się kiedykolwiek na powierzchni? Małe, najprawdopodobniej ślepe zwierzątko, z krótkimi przednimi łapkami, praktycznie bezbronne w świetle dnia? Odpowiedź może zaskoczyć, ale tak – kreta można spotkać na powierzchni, mimo iż zdarza się do dość rzadko. Zadziwiające jest, jak bardzo jest wtedy szybki. Przemieszcza się bez wahania, by jak najszybciej znaleźć odpowiednie miejsce do kopania. Jeśli tylko znajdzie glebę, która trafia w jego gust (lub wyczuje zbliżające się po ziemi niebezpieczeństwo), od razu zaczyna kopać i znika w tunelu.<br />
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Fot. Witalis Szołtys </span></div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-71277390378058794032020-04-03T04:21:00.001-07:002020-05-06T04:33:04.970-07:00Co w trawie piszczy? Część 1<br />
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Co ma wspólnego paleolityczny petroglif, szczekanie i 34 kg groszku, czyli słów kilka o dzikim chomiku </b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak już zostało powiedziane kwarantanna trwa. Wielu z nas ma z tego powodu przygotowane duże zapasy. Można wręcz powiedzieć, że zachomikowaliśmy, co tylko się da. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihceYbndqgVHzkSL7-ZTP9yDn2CkunS5dY9XAm4pAoUKPPk4aDgG4pCzNmzLBeMhSirhZ3qJ_8TtcwqgyVFmm7MuroHdSFwAJ9xJ2A7MHj0PVUg_1SmOgcc0JNyUoGaUZpWoqqi0vMLohH/s1600/_MG_3354.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1500" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihceYbndqgVHzkSL7-ZTP9yDn2CkunS5dY9XAm4pAoUKPPk4aDgG4pCzNmzLBeMhSirhZ3qJ_8TtcwqgyVFmm7MuroHdSFwAJ9xJ2A7MHj0PVUg_1SmOgcc0JNyUoGaUZpWoqqi0vMLohH/s400/_MG_3354.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Określenie „chomikować” wzięło się oczywiście od chomika. Te sympatyczne stworzenia od setek lat są uznawane za symbol zapobiegliwości i gromadzenia zapasów na czarną godzinę. Warto za przykład wziąć dzikiego chomika europejskiego, którego można spotkać na wielu śląskich polach. Te chomiki są uznawane za największe, osiągają jakieś 30 cm długości i potrafią ważyć nawet kilogram, zwykle jednak są nieco mniejsze. Podobnie jak przedstawiciele innych gatunków, zbierają i magazynują w norach pod ziemią zapasy pożywienia. A mają co zbierać! Chomiki europejskie zjadają zielone części roślin, ale także ich korzenie i ziarna. Zajadają się więc pszenicą, jęczmieniem, żytem, owsem i kukurydzą, ale z chęcią jedzą również groch, fasole, marchewki, cebule, ogórki, sałaty, a nawet rzepy czy buraki. Jak widać, są w główniej mierze roślinożerne, ale od czasu do czasu nie pogardzą również tłustym owadem czy ślimakiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Jak jednak chomiki przenoszą te wszystkie smakowitości do swoich nor? Oczywiście w pyszczkach. </div>
<div style="text-align: justify;">
Chomiki posiadają specjalne worki policzkowe, które są tak duże, że sięgają aż do barków! <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTjlHgdrPEXRoOSwZL3FOnL7RPOVfVuSk4ab7HJ-P915LdvxJV2O3sCjdcU03TBe18mqHaHSqoebR6DP7mBQsd2dMmL-TdF_GL9gMQqKYaLox2wllyj-IBcUpfz_F9UEzSpivlL3pd5SOO/s1600/_MG_3381.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTjlHgdrPEXRoOSwZL3FOnL7RPOVfVuSk4ab7HJ-P915LdvxJV2O3sCjdcU03TBe18mqHaHSqoebR6DP7mBQsd2dMmL-TdF_GL9gMQqKYaLox2wllyj-IBcUpfz_F9UEzSpivlL3pd5SOO/s320/_MG_3381.jpg" width="213" /></a></div>
Mogą być wykorzystywane do przenoszenia małych chomiczków, albo do nadymania się i straszenia przeciwników w czasie walki, ale ich główną funkcją jest przenoszenie jedzenia. Żeby opróżnić worki chomiki uciskają łapkami swoje policzki i w ten sposób wypluwają cenną zdobycz w swoich magazynach. Ale jak duży potrafi być taki magazyn? Cóż, chomiki zapadają w przerywany sen zimowy. To oznacza, że raz na jakiś czas wybudzają się z hibernacji, żeby coś przekąsić. Nic więc dziwnego, że muszą zachomikować dużo jedzenia. Zwykle jeden chomik magazynuje od jednego do kilku kilogramów jedzenia. Naukowcy odkryli jednak prawdziwych rekordzistów – jeden chomik zmagazynował aż 34 kilogramy grochu. Inny zebrał w swojej norze ziemniaki, kukurydzę i łubin o łącznej wadze 65 kilogramów! Nie możemy mieć pretensji do tych zwierzątek, że wykazują taką zapobiegliwość, ale nic dziwnego, że od zawsze były uznawane przez rolników za wielkie szkodniki... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Swoją drogą, czy wiecie jak nazywano dawniej w Polsce chomika europejskiego? Z wielu popularnych zwrotów warte wymienienia są: piesek ziemny, szczekający szczur i obrońca pola. Skąd te nazwy? Chomik europejski jest niezwykle odważny i waleczny. Mimo, iż może schować się przed zagrożeniem w swojej ziemnej norze, to nie zawaha się stanąć do walki i to nawet z przeciwnikiem dużo większym od siebie. Wiedzieliście, że jeden chomik może zaatakować psa, dorosłego człowieka, a nawet traktor? Przed starciem najpierw stara się odstraszyć przeciwnika, stając na tylnych łapkach, wypinając do przodu brzuch i nadymając torby policzkowe, starając się w ten sposób wyglądać na większego niż jest w rzeczywistości. Jeśli to nie odstraszy intruza chomik przechodzi do ataku z użyciem pazurów i ostrych siekaczy. Takiej walce towarzyszyć będą przeróżne odgłosy – pomruki, parskania, piszczenie, a nawet skrzeczenie, kwiczenie i szczekanie! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil5JLQCQgcjmwdgQITtZyWLDqibZLgbyFEIbAkBrk46ctYpPR87wXgn9oljJYoJz1y4HFI_hFJ3uBkmK5P5GI7q-9Zd-SR5lszdyL4hak1BQOccyK4kS-Y4GXqRRqT6aVBJ0nC6lWER9vD/s1600/_MG_3366_1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil5JLQCQgcjmwdgQITtZyWLDqibZLgbyFEIbAkBrk46ctYpPR87wXgn9oljJYoJz1y4HFI_hFJ3uBkmK5P5GI7q-9Zd-SR5lszdyL4hak1BQOccyK4kS-Y4GXqRRqT6aVBJ0nC6lWER9vD/s320/_MG_3366_1.jpg" width="213" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawym zagadnieniem jest również kolor chomiczego futra. Patrząc na te zwierzątka można mieć wrażenie, że chomiki nie potrafiły się zdecydować, jaki właściwie chcą mieć kolor. Ich grzbiet najczęściej jest brązowy, brzuch jest jednolicie czarny, łapki oraz części pyszczka są białe, a policzki oraz miejsca za uszami są żółtawe. Zupełnie jakby wpadły do kilku puszek z farbą... Nic dziwnego, że chomiki europejskie są jednymi z najbardziej kolorowych europejskich ssaków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Na koniec ciekawostka historyczna, czy raczej prehistoryczna. Czy wiedzieliście, że chomiki żyły na Ziemi już 2,5 miliona lat temu? Paleontolodzy do dziś znajdują skamieniałe szczątki pra-chomików na terenie całej Europy i Azji. Co więcej, w jednej z jaskiń we francuskim departamencie Dordogne znaleziono również peleolityczny petroglif przedstawiający walkę chomika i łasicy.<br />
<br />
<br />
Fot. Witalis Szołtys </div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-6499730616265144222020-04-01T07:52:00.004-07:002020-04-01T07:55:22.989-07:00Migawki z Galerii Malarstwa Polskiego w Bytomiu, cz.1, Włoskie inspiracje<div style="background-color: white; color: #1c1e21; font-size: 14px; margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Kolekcja malarstwa polskiego Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu to jeden z cenniejszych zbiorów muzealnych w Polsce. Składają się na nią dzieła o wysokiej wartości artystycznej i symbolicznej. Dzięki temu zajmuje ona ważne miejsce w polskiej historii sztuki i pozwala w pełni zaprezentować twórczość polskich artystów.</span></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF6o4HDEXEZTqmn2AApm5SuBBrkmrkFd7q4HXEl_ZcqBIn0BF1gKnic3a4BdIKjxbhlBxdI5MwHDd11wVQ_aRbNT9Z8a-rl_25Hu023P6XMSqnHW220Js1RpuipBe_bzHqV_FbAHrj9HIR/s1600/mgb.sz_.5725-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1258" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF6o4HDEXEZTqmn2AApm5SuBBrkmrkFd7q4HXEl_ZcqBIn0BF1gKnic3a4BdIKjxbhlBxdI5MwHDd11wVQ_aRbNT9Z8a-rl_25Hu023P6XMSqnHW220Js1RpuipBe_bzHqV_FbAHrj9HIR/s320/mgb.sz_.5725-1.jpg" width="251" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><i>Wieśniaczka z Doliny Ciociara</i>, Edward Okuń</span></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div style="background-color: white; color: #1c1e21; font-size: 14px; margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W kolejnych odcinkach przybliżymy Wam kilka z dzieł z tej niezwykłej kolekcji. Dziś mamy dla Was obrazy inspirowane podróżami do Włoch.</span></div>
<div class="text_exposed_show" style="background-color: white; display: inline;">
<div style="color: #1c1e21; font-size: 14px; margin-bottom: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W naszej Galerii Malarstwa Polskiego możecie między innymi podziwiać niewielkich rozmiarów portret Włoszki z regionu Ciociara, autorstwa Edwarda Okunia.</span></div>
<div style="margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="color: #1c1e21; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-size: 14px;"> Edward Okuń to niezwykły malarz, rysownik i ilustrator, przedstawiciel symbolistycznego nurtu w sztuce Młodej Polski, znany z pejzaży - zwłaszcza z Włoch, portretów, kompozycji fantastycznych i alegorycznych, a także ilustracji książek i czasopism takich jak „Chimera” czy „Jugend”.</span></span></div>
<div style="color: #1c1e21; font-size: 14px; margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Natomiast wspomniana wyżej Ciociara to niezwykle urokliwy obszar Italii, bardzo często odwiedzany przez szukających inspiracji artystów. W maju 1944 roku w trakcie bitwy pod Monte Cassino to właśnie w tym regionie splotły się historie Polski i Włoch.</span></div>
<div style="color: #1c1e21; font-size: 14px; margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Edward Okuń, „La Ciociara (Wieśniaczka z doliny Ciociara)”, przed 1900, olej, płótno, tektura (ze zbiorów </span><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu).</span></div>
<div style="color: #1c1e21; font-size: 14px; margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="color: #1c1e21; font-size: 14px; margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<br /></div>
<div style="color: #1c1e21; font-size: 14px; margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W 1903 roku Julian Fałat namalował widok przedstawiający wenecką wyspę San Giorgio Maggiore. To <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVrYh1KTLuijaI4XdTNsp-6xTBwCq8XIuqhzjbDxsZU9MdVyNQxtLBDvGNW2dqp2eT6n0IKQkmSj_hXqB0UbOwnyaYIgicY-ow0k90btEKYHv_weO7WGu0DnBZyOLNV-UJeXsjLyuaIkkm/s1600/mgb.sz_.1506.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="522" data-original-width="1600" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVrYh1KTLuijaI4XdTNsp-6xTBwCq8XIuqhzjbDxsZU9MdVyNQxtLBDvGNW2dqp2eT6n0IKQkmSj_hXqB0UbOwnyaYIgicY-ow0k90btEKYHv_weO7WGu0DnBZyOLNV-UJeXsjLyuaIkkm/s640/mgb.sz_.1506.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Widok na San Giorgio Maggiore</i>, Julian Fałat</td></tr>
</tbody></table>
miasto, jak zapewne wiele włoskich miejscowości, już u progu XX wieku cieszyło się niesłabnącym wśród turystów powodzeniem. <span class="text_exposed_show" style="display: inline;">Zgiełk, ruch, niezliczone ilości zwiedzających były stałym elementem tego krajobrazu.</span></span></div>
<div class="text_exposed_show" style="color: #1c1e21; display: inline; font-size: 14px;">
<div style="margin-bottom: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W niedalekiej przeszłości nieprzebrane tłumy odwiedzające Wenecję przyprawiały o prawdziwy zawrót głowy. Niejeden z nas rozmyślał, jak oderwać się od tego wszystkiego, co prędzej czy później znuży nawet najbardziej wytrzymałego turystę. Okazuje się, iż wystarczy, wzorem Juliana Fałata, wznieść się ponad piękno placu św. Marka, kierując swoje spojrzenie w stronę wyspy, na której znajduje się nieskazitelna w proporcjach, czysta w wyrazie budowla sakralna, zaprojektowana przez Andrea Palladia, jednego z najwybitniejszych architektów włoskiego renesansu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Spokojny i cichy pejzaż polskiego artysty po dziś dzień daje wytchnienie i koi nerwy. Paradoks polega jednak na tym, iż w obliczu sytuacji, w której znalazły się obecnie Włochy oraz reszta świata, wiele dalibyśmy, aby zgiełk na powrót stał się elementem naszej rzeczywistości.</span></div>
<div style="margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Julian Fałat, „Wenecja – widok na San Giorgio Maggiore”, 1903, pastel, tektura (ze zbiorów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu),</span></div>
<div style="margin-bottom: 6px; margin-top: 6px;">
</div>
<div style="background: white;">
</div>
<div style="background: white;">
<span style="color: black; font-family: "arial" , "sans-serif";"><br /></span></div>
<div style="background: white;">
<span style="color: black; font-family: "arial" , "sans-serif";"> Słoneczna Italia zawsze była jednym z najbardziej atrakcyjnych
miejsc – nie tylko dla tych, którzy lubią <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7biUqMM0NME8TFUqE1LZlCTUCUrJZ1vc-duA1CAcVuoFaSYbRVuDgaTlc2RRyXXXCRxANlyiwhZl1QO4fMfC6RHN-a4jKNWwFKQp9OaKRO1Nr9MeVwpbyszrDAc00CuzcqmDnLCTqIwvZ/s1600/mgb.sz_.912.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1325" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7biUqMM0NME8TFUqE1LZlCTUCUrJZ1vc-duA1CAcVuoFaSYbRVuDgaTlc2RRyXXXCRxANlyiwhZl1QO4fMfC6RHN-a4jKNWwFKQp9OaKRO1Nr9MeVwpbyszrDAc00CuzcqmDnLCTqIwvZ/s320/mgb.sz_.912.jpg" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Domy nad kanałem</i>, Aleksander Gierymski</td></tr>
</tbody></table>
podróżować, ale także dla całej
rzeszy artystów. Wielu z nich za obowiązkowy punkt na mapie swoich
artystycznych destynacji uważało właśnie Włochy. Niektórzy decydowali się nawet
na zamieszkanie w tym rejonie Europy. Tak też uczynił Aleksander Gierymski,
który spędził we Włoszech znaczącą część swojego życia. Ten niezwykły „poeta
światła”, jak określił go Zenon „Miriam” Przesmycki, wielokrotnie portretował
nasycony słońcem włoski pejzaż.<o:p></o:p></span></div>
<div style="background: white;">
<span style="color: black; font-family: "arial" , "sans-serif";">Aleksander Gierymski, decydując się na niełatwe, bo z dala od
ojczyzny, życie, zdawał sobie sprawę z tego, iż trudno będzie mu znaleźć
gdziekolwiek indziej miejsce tak równoznacznie nasycone pięknem i światłem jak
Włochy właśnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="background: white;">
<span style="color: black; font-family: "arial" , "sans-serif";">Dziś proponujemy Państwu luministyczny, rozwibrowany kolorem,
bliski impresjonistycznej wrażeniowości obraz <em><span style="font-family: "arial" , "sans-serif";">Domy nad kanałem </span></em>autorstwa jednego z
najwybitniejszych polskich artystów. <o:p></o:p></span></div>
<br />
<br />
<div style="background: white;">
<br /></div>
<div style="background: white;">
<br /></div>
<div style="background: white;">
<br /></div>
<div style="background: white;">
Zdjęcia dzieł z Galerii Malarstwa Polskiego Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu Witalis Szołtys. </div>
</div>
</div>
BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-28807923624217245302020-03-31T03:54:00.000-07:002020-04-01T05:29:46.351-07:00Drapieżnik, kto to taki?<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9ucTOKMBvl2tzn-3Z3CU_YVxXXWdy3cNWo8wGlkNskIuaFS4U0StRpk90Foi6c531fb6vbv_MIkiy1lQ1jIt3Y8xKCv7bmu62rPDn8J6Q0GKpDNFwyEAkvkqxsjvifp4f7Mt8it_1Yf09/s1600/_MG_3996.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1500" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9ucTOKMBvl2tzn-3Z3CU_YVxXXWdy3cNWo8wGlkNskIuaFS4U0StRpk90Foi6c531fb6vbv_MIkiy1lQ1jIt3Y8xKCv7bmu62rPDn8J6Q0GKpDNFwyEAkvkqxsjvifp4f7Mt8it_1Yf09/s320/_MG_3996.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grubodziób. <br />
Czy właściciel takiego dzioba preferuje twarde ziarna <br />
czy delikatne komary?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Prowadząc zajęcia związane ze
zwierzętami należy zwrócić uwagę uczniów, że kształt ciała
obserwowanego zwierzęcia (w tym wypadku dowolnego ptaka drapieżnego
zamieszkującego śląskie mokradła) może być dla nas wskazówką,
pomagającą ustalić, jaka jest rola tego zwierzęcia w ekosystemie,
jakie jest główne źródło jego pożywienia, a nawet metoda
łowiecka. Wyciąganie wniosków w oparciu o obserwację nazywamy
dedukcją (przykład: detektyw Sherlock Holmes) i możemy się jej
nauczyć poprzez dokładne przyglądanie się zwierzętom i
równoczesne zadawanie pytań, na które staramy się znaleźć
odpowiedź.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU9cBSy8inI7MHSKREt_JrKo6eCAn2-Sgt_1y3AKrzRCVcaVZbZUdC0Zm126n9X6gVXFEIzs8lfZ7OQTJ5xmUlOXZS-f7FeWEze_5cOjlQEu2fqyGj-1Uv-mKrp62OyEYUYZG9AfVsnGyH/s1600/_MG_3340.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="903" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU9cBSy8inI7MHSKREt_JrKo6eCAn2-Sgt_1y3AKrzRCVcaVZbZUdC0Zm126n9X6gVXFEIzs8lfZ7OQTJ5xmUlOXZS-f7FeWEze_5cOjlQEu2fqyGj-1Uv-mKrp62OyEYUYZG9AfVsnGyH/s320/_MG_3340.jpg" width="192" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kreci korytarz z widoczną na samym dole spiżarką</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pierwszym etapem jest ustalenie, czym
właściwie jest drapieżnik? (odp. Zwierzę, które poluje na inne
zwierzęta i je zjada). Dzieci, poproszone o podanie przykładu
drapieżnika najczęściej podają zwierzęta duże, silne i
zwyczajowo kojarzone z tym typem zwierząt (wilk, pantera, lew,
rekin, tyranozaur). Technicznie rzecz biorąc drapieżnikiem jest
jednak <u>każde</u><span style="text-decoration: none;"> zwierzę,
polujące i zjadające inne zwierzę, a więc również zwierzęta
małe, niepozorne i powszechnie uznawane za sympatyczne, np. kret,
biedronka, bocian, wróbel. Żywią się one bowiem innymi żyjącymi
istotami. </span><span style="text-decoration: none;">Drapieżnik nie
musi więc być ogromny i muskularny. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgokzqdN124dwxaL59QgzyRWLM0C_qYPZfzVP-gEKSMseShcIuxHV8zSRGRgjx7M_JAjNodPp6IgMuGHNGu-jB4fkaCkt1sqcKzd3Eel21TOTo8EoaApyTcr4OsefDJ5zi9nkkxMaTH7lBh/s1600/images.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgokzqdN124dwxaL59QgzyRWLM0C_qYPZfzVP-gEKSMseShcIuxHV8zSRGRgjx7M_JAjNodPp6IgMuGHNGu-jB4fkaCkt1sqcKzd3Eel21TOTo8EoaApyTcr4OsefDJ5zi9nkkxMaTH7lBh/s1600/images.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podróżniczek</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Większość
ptaków w gablocie muzealnej to drapieżniki, np. wąsatka czy
podróżniczek to ptaki polujące na owady. Nas jednak interesują
dzisiaj większe drapieżniki, ponieważ mają ciekawy sposób
zdobywania pożywienia. Jeśli dobrze się przyjrzymy i zastanowimy,
będziemy w stanie samodzielnie to odkryć.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<ol>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Kormoran</b>.</div>
</li>
</ol>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W pierwszej kolejności ustalamy, na co
kormoran będzie polował. Robimy to w pięciu prostych krokach:
</div>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy to duży, czy mały ptak?
(duży).<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvnzS2TXTmFmpm61L0jvsrcOatOitTqS2o2-WB4IWYSx7x7FxoznsUKbnfneohT2kcI0hAeslmGe0XqxHSVOrkj9zgjggFIibSWA0tgqTY0nA7Cn-8H4qo3KckPZEn1kVMvERFDq_gzNiN/s1600/DSC_1974.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1006" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvnzS2TXTmFmpm61L0jvsrcOatOitTqS2o2-WB4IWYSx7x7FxoznsUKbnfneohT2kcI0hAeslmGe0XqxHSVOrkj9zgjggFIibSWA0tgqTY0nA7Cn-8H4qo3KckPZEn1kVMvERFDq_gzNiN/s320/DSC_1974.jpg" width="214" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kormoran</td></tr>
</tbody></table>
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy w takim razie możemy
podejrzewać, że będzie ptakiem owadożernym? (nie – musiałby
polować na komary cały dzień, żeby się najeść).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Co w takim wypadku będzie jadł,
skoro żyje na mokradłach, gdzie jest dużo wody? (ryby)</div>
</li>
</ul>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Skoro wiemy, że kormoran jest
duży, to czy naje się małą/średnią/dużą rybką? (dużą)
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zastanówmy się, czy duże ryby
mieszkają tam, gdzie jest płytko, czy raczej na większych
głębokościach? (tam, gdzie głęboko).</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po ustaleniu, czym żywi się kormoran,
możemy przejść do próby ustalenia, w jaki sposób zdobywa swoje
pożywienie. Od razu możemy odrzucić, że używa narzędzi (wędka,
sieć). Wykluczamy również czekanie na moment, aż ryba wyskoczy z
wody (między wyskoczeniem z wody, a pluskiem mija bardzo mało
czasu. Prawdopodobieństwo, że kormoran w tym krótkim momencie
zdąży zauważyć rybę, dolecieć do niej i ją złapać jest
praktycznie zerowe, dlatego odrzucamy tę możliwość). Wiemy, że
jest drapieżnikiem, dlatego możemy odrzucić teorię, że wyłapuje
ze zbiornika martwe ryby lub wyjada resztki innym ptakom. Pozostaje
tylko jedna możliwość – kormoran nurkuje. Możemy przyjrzeć się
naszemu kormoranowi, jego kształt ciała pomoże nam ustalić, czy
ta teoria jest prawdziwa. Ustalamy to razem w następujących
krokach:
</div>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
DZIÓB: Jak wygląda dziób
kormorana? (długi, zakrzywiony, „z haczykiem”). Po co mu ten
„haczyk”? (kormoran łowi duże ryby, które mają dużo siły.
Zakrzywiony dziób lepiej utrzyma upolowaną rybę i pozwoli zabrać
ją na powierzchnię).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
SKRZYDŁA: czy są duże czy
małe? (duże). Czy będą sprawiać problem pod wodą? (rozłożone
tak, dlatego kormoran je składa i przyciąga mocno do siebie). Jaki
będzie miał wtedy kształt? (wydłużony i opływowy, jak torpeda
albo pływak płynący strzałką – warto odwołać się do
pływackich doświadczeń uczniów i zapytać, w jakiej pozycji
płynie się szybciej: deską, żabką czy strzałką? Dokładnie tę
samą technikę stosuje kormoran, składając skrzydła i wyciągając
daleko szyję).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
NOGI: skoro skrzydła nie są
używane pod wodą, to co służy kormoranowi za „napęd”?
(nogi). Żeby jednak szybko pływać potrzebuje mieć coś między
palcami – co to może być? (błona). Do czego ona służy? (do
szybkiego pływania – tak jak w przypadku kaczek albo żab).
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmSO1gHocT37ghOZSDDs3Cvls9doHi7_TVlnpswh0AF7_26NFAsGW2Yhx3dJMqdkO9iAI6uxjV8RQSGZ1FKkHfeoYpmfp7uNITxQAwQMwew6aWRdC7EQGuhXlghm4eqVitZSmO4mxTscQy/s1600/DSC_1962.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1003" data-original-width="1500" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmSO1gHocT37ghOZSDDs3Cvls9doHi7_TVlnpswh0AF7_26NFAsGW2Yhx3dJMqdkO9iAI6uxjV8RQSGZ1FKkHfeoYpmfp7uNITxQAwQMwew6aWRdC7EQGuhXlghm4eqVitZSmO4mxTscQy/s320/DSC_1962.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kormoran suszący skrzydła</td></tr>
</tbody></table>
Zbierając w całość zdobyte
informacje wiemy już, że kormoran to duży ptak, który żywi się
dużymi rybami, mieszkającymi głęboko w wodzie. Poluje na nie
nurkując. Pomagają mu w tym nogi z błonami pławnymi, które
pozwalają mu się przemieszczać pod wodą. Skrzydła przyciąga do
siebie, by mieć bardziej opływowy kształt i w ten sposób szybciej
pływać. Znalezioną rybę chwyta swoim zakrzywionym dziobem, który
uniemożliwia rybie ucieczkę. Po złapaniu ryby kormoran wypływa i
na powierzchni zjada swoją ofiarę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy inne ptaki (drapieżniki
mieszkające na mokradłach) będą stosowały dokładnie tą samą
metodę łowiecką? (nie – różnią się od kormorana kształtem
ciała i wielkością, więc nie możemy zakładać, że będą robić
dokładnie to samo, co kormoran).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<ol start="2">
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Rybitwa</b>
</div>
</li>
</ol>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkigWrwJTbnYzJkyAeNUhyVO7h6FjJfT6c4nSNnCIjgR5iys3cB_YRVQnAOmM7zzS-MJf2eDc84vKRFSFrTkwM8f0hHIEJpqqQv9cW_oohMOX5td2ySgfcxWiV7tAXvA6AtVb-NcUwVORx/s1600/DSC_2953.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1004" data-original-width="1500" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkigWrwJTbnYzJkyAeNUhyVO7h6FjJfT6c4nSNnCIjgR5iys3cB_YRVQnAOmM7zzS-MJf2eDc84vKRFSFrTkwM8f0hHIEJpqqQv9cW_oohMOX5td2ySgfcxWiV7tAXvA6AtVb-NcUwVORx/s320/DSC_2953.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rybitwa</td></tr>
</tbody></table>
Drugim analizowanym przez uczniów
drapieżnikiem jest rybitwa. Najpierw w pięciu krokach ustalamy, co
będzie jej głównym pożywieniem.
</div>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak sama nazwa wskazuje poluje
głównie na ryby.
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy będzie polować dokładnie
tak samo, jak kormoran? (nie. Jest innej budowy, przede wszystkim
jest mniejsza. Wiemy więc, że nie upoluje tak samo wielkiej ryby,
jak kormoran).</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rybitwa jest raczej duża czy
mała? (mała)</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Skoro tak, to na jakie ryby
będzie polować – małe, średnie, duże? (małe).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zastanówmy się, gdzie
mieszkają małe ryby? (tam gdzie płytko – cieplej, łatwiejszy
dostęp do pokarmu i mniejsze zagrożenie ze strony dużych ryb).
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wiemy już co będzie głównym
pożywieniem rybitwy. Poza ustalić jak będzie wyglądała jej
taktyka łowiecka.
</div>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czym rybitwa będzie łapała
ryby? (dziobem – łapki są wyposażone w płetwy i są mniej
chwytne). Dlaczego dziób nie ma „haczyka”? (rybki są małe i
łatwe do łapania – rybitwa nie potrzebuje więc dodatkowej
pomocy w utrzymaniu ryby w dziobie, poza tym prawie od razu ją
połyka).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak wyglądają skrzydła
rybitwy? W porównaniu do jej ciała są duże czy małe? (duże).
Czy dobrze się będzie na nich latało? (tak).
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W tym miejscu warto uczniom wyjaśnić
różnicę między lataniem a szybowaniem. (Dobrym przykładem
wyjaśniającym różnicę jest odwołanie się do ich własnych
doświadczeń z jazdą na rowerze – jazda, kiedy kręcimy nogami
jest jak latanie, bo do utrzymania się w ruchu potrzebujemy siły
własnych mięśni. Jeśli jednak się rozpędzimy i przestaniemy
kręcić nogami to nie zatrzymamy się gwałtownie ani się nie
wywrócimy, tylko będziemy bez wysiłku jechać siłą rozpędu.
Podobnie wygląda szybowanie. Można również przywołać przykład
papierowego samolotu – czy on lata, czy może jednak szybuje?).
</div>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wiemy już że duże skrzydła
małej rybitwy świetnie nadają się do szybowania. Jak jednak
wynajduje swoją ofiarę? (wypatruje podczas lotu, po czym nurkuje w
powietrzu i wyciąga rybę dziobem spod powierzchni).
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<ol start="3">
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Czapla</b>
</div>
</li>
</ol>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy jest podobna do rybitwy lub
kormorana? (nie. Dlatego możemy odgórnie założyć, że nie<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUk6O0EOYIyXsplqhGlod4-ZrsHRqqW_DI6AK1JlJTG6ColHslG2qtj57wBuSaO6Cu0yInLIUxEJ68BLcY86azCfKDLrhw4abFlZR678reC6YQ56nzRGFgPcuJFrcAxT7Cf0BYS1y6Ct3q/s1600/91555796_3070747946325788_2720068724894728192_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUk6O0EOYIyXsplqhGlod4-ZrsHRqqW_DI6AK1JlJTG6ColHslG2qtj57wBuSaO6Cu0yInLIUxEJ68BLcY86azCfKDLrhw4abFlZR678reC6YQ56nzRGFgPcuJFrcAxT7Cf0BYS1y6Ct3q/s320/91555796_3070747946325788_2720068724894728192_n.jpg" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czapla biała<br /></td></tr>
</tbody></table>
będzie polować tak jak te dwa gatunki ptaków). Jakie możemy
znaleźć potwierdzenie? (jest większa niż rybitwa, więc nie
możemy założyć, że będzie w stanie długo i bez wysiłku
szybować nad wodą. Ma długie nogi bez błony pławnej, więc nie
będzie nurkować jak kormoran).
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mając już te informacje pora ustalić,
co będzie podstawą pożywienia czapli oraz jak będzie wyglądała
jej metoda łowiecka. Pomocne będzie odwołanie się do skojarzenia:
</div>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
do jakiego innego ptaka jest
podoba czapla? (do bociana).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na co i w jaki sposób polują
bociany? (na żaby, jaszczurki, myszy i duże owady, chodząc po
łące i wyciągając je z trawy za pomocą ruchliwej szyi i
długiego, mocnego dzioba). Ponieważ czapla jest tak bardzo podobna
do bociana, możemy założyć, że będzie stosować podobną
metodę (giętka, długa szyja pomaga przy wypatrywanie ofiary,
którą potem wyciąga się długim dziobem).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale gdzie mieszka czapla? (na
mokradłach. Dlatego będzie się żywiła tym, co tam mieszka –
rybami, ślimakami wodnymi, wodnymi płazami, większymi owadami).
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tutaj płynnie przechodzimy do
kolejnego zagadnienia, jakim jakim jest kamuflaż – w tym calu
zwracamy uwagę uczniów na nogi czapli:
</div>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak wyglądają? (długie,
cienkie, żółto-brązowe).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Co przypominają? (Trzciny,
patyki).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po co natura dała czapli nogi,
które wyglądają jak trzciny? (dla zmylenia ryb. Jeśli czapla
stanie przy brzegu, między prawdziwymi trzcinami, ryby nie zauważą
obecności drapieżnika).
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak nazywamy takie
znikanie/udawanie czegoś? (kamuflażem).
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIRpfZKMkUDp8S0_OUI3P54CxAsk3Ar3xCSDD-R-6RhzvKTSejgkeq-sni6fRv3-bfOgJt0mi1kc_n5nuglkgif1tiwNcNXgYPV_VMGIO2jpF2R-h8RewVyp706bketHDINZPzFUOU4MWJ/s1600/91556993_595939934596225_274381601998110720_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1004" data-original-width="1500" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIRpfZKMkUDp8S0_OUI3P54CxAsk3Ar3xCSDD-R-6RhzvKTSejgkeq-sni6fRv3-bfOgJt0mi1kc_n5nuglkgif1tiwNcNXgYPV_VMGIO2jpF2R-h8RewVyp706bketHDINZPzFUOU4MWJ/s320/91556993_595939934596225_274381601998110720_n.jpg" width="320" /></a></div>
W tym miejscu warto przytoczyć
przykład kameleona, jako mistrza kamuflażu. Kameleon zmienia kolor
swojego ciała, ale w ściśle określony sposób – próbuje
zbliżyć się barwą do koloru otoczenia, żeby „zniknąć”. Ma
to dwie funkcje: 1) kameleon jest niewidoczny dla drapieżników,
które w innym wypadku mogłyby go z łatwością zobaczyć i zjeść;
2) kameleon jest niewidoczny dla owadów, na które poluje za pomocą
długiego języka. W innym wypadku owady zauważyłyby kameleona i
nie podeszły wystarczająco blisko, by dać mu się złapać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czapla stosuje kamuflaż w tym drugim
użyciu – jej nogi pozwalają jej wtopić się w tło i łatwiej
polować na ryby. Ale niektóre ptaki używają kamuflażu w
pierwszym rozumieniu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<ol start="4">
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Ślepowron</b>
</div>
</li>
</ol>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFkgSHs4KzXz_6ooqyLc9BnrT1CXNcriOzUqMVcDo8_Biu8Ji1DQVvVQUDQlhWHdaOnXcBcHU2rDX7k0jMgNlccppaBm7J0W4VJ6g2oyhykqhTBz0mgozDT6RtDw-8gPlnSuGeAR3_UFxS/s1600/58d36cf21684b_p.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="520" data-original-width="780" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFkgSHs4KzXz_6ooqyLc9BnrT1CXNcriOzUqMVcDo8_Biu8Ji1DQVvVQUDQlhWHdaOnXcBcHU2rDX7k0jMgNlccppaBm7J0W4VJ6g2oyhykqhTBz0mgozDT6RtDw-8gPlnSuGeAR3_UFxS/s320/58d36cf21684b_p.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ślepowron</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCOxL_J4_QNs2zNMpNR-3OpjcgPt-6KMbRUboIaFVyrUbdF1-eVoS-WCk3aN4dLksMqRLxlkzqgizCMU6lrAx6tsX0V2Rrmq5lL0gHE11RIg4cTh2pKwdLYGhN3MSoylwTIaZJ7yclEFL9/s1600/DSC_2604_2m.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1012" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCOxL_J4_QNs2zNMpNR-3OpjcgPt-6KMbRUboIaFVyrUbdF1-eVoS-WCk3aN4dLksMqRLxlkzqgizCMU6lrAx6tsX0V2Rrmq5lL0gHE11RIg4cTh2pKwdLYGhN3MSoylwTIaZJ7yclEFL9/s320/DSC_2604_2m.jpg" width="215" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ślepowron</td></tr>
</tbody></table>
Ciągniemy temat kamuflażu. Pomoże
nam w tym eksperyment – którego ptaka lepiej widać na gałęzi?
Biało-czarno-szarego, czy brązowego? (brązowego). Ale wbrew
pozorom oba ptaki to ślepowrony! W takim razie dlaczego ptaki z tego
samego gatunku mają różne ubarwienie?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zwykle u ptaków dominuje silne
rozróżnienie ze względu na płeć. Samce (panowie) mają piękne,
kolorowe pióra, którymi zwracają uwagę partnerek. Samice (panie)
zwykle mają pióra w kolorach neutralnych i ziemistych – brązowe,
szare, bure. Dlaczego? (Pozwala im to lepiej się ukryć przed
drapieżnikami. To samice składają i wysiadują jaja, dlatego
używają kamuflażu).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
U ślepowrona powyższa zasada się nie
sprawdza – zarówno samce jak i samice mają pióra
biało-czarno-szare. Kim więc jest brązowy ślepowron? (pisklę).
Dlaczego pisklę jest brązowe, w przeciwieństwie do swoich
rodziców? (pisklę nie potrafi jeszcze latać, więc nie może uciec
ewentualnemu drapieżnikowi. Brązowe upierzenie to kamuflaż, który
pozwala pisklakowi się ukryć – jeśli nie będzie się ruszać,
będzie wyglądać jak kawałek gałęzi).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<ol start="5">
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Bąk</b>
</div>
</li>
</ol>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1M-lWCBR0lh4J3YLWCYKh1kEktpAC0St9rurje96-Qk-cXKmrvHiQOZRKu_TSyTqb_G8j6MFdiSt0BpO7X_Ur72Cjy3bpHiX-KvvvV1reVpY7rVBIEuKK7W7D1OrHrUxeTfUb1QeD1dul/s1600/DSC_2844.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1006" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1M-lWCBR0lh4J3YLWCYKh1kEktpAC0St9rurje96-Qk-cXKmrvHiQOZRKu_TSyTqb_G8j6MFdiSt0BpO7X_Ur72Cjy3bpHiX-KvvvV1reVpY7rVBIEuKK7W7D1OrHrUxeTfUb1QeD1dul/s320/DSC_2844.jpg" width="214" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bąk</td></tr>
</tbody></table>
Prawdziwym mistrzem kamuflażu na
naszych mokradłach jest ptak bąk. Niezwykle trudno go zobaczyć,
nawet wiedząc, że mieszka gdzieś w pobliżu. Bardzo dobrze go
jednak słychać – nazwa bąk pochodzi od głośnego dźwięku,
jaki wydaje ten ptak (słychać go w promieniu nawet 4 km!). A czy my
po dźwięku jesteśmy w stanie odgadnąć, jak wygląda jakieś
zwierzę? (tak).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Eksperyment 1, z butelkami: mamy do
dyspozycji dwie butelki z długimi szyjkami, jedną małą, drugą
dużą. Czy dmuchając w nie wydobędziemy ten sam dźwięk? (nie).
Czym będą się różnić (jeden będzie wysoki, drugi niski.
Zasada: mała butelka = wysoki dźwięk, duża butelka = niski
dźwięk). Czy ta zasada sprawdza się tylko na butelkach i
instrumentach muzycznych, czy w przyrodzie też? (tak, w przyrodzie
też. Przykładem może być ryk lwa i piski myszy lub wróbla).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Eksperyment 2, z instrumentem (patrz
zajęcia „śpiew ptaków” ): mamy do dyspozycji instrument
złożony z dowolnej rury o średnicy 3-5 cm, rękawiczki i słomki,
połączonych taśmą. Wydajemy dźwięk, podobny do ryku bąka.
Zastanówmy się:
</div>
<ul>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy to będzie duży czy mały
ptak? (duży)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijBfZkwXChuDg9BIJVIZHDA5QURXWOBvmG_nrGNb_-mGV3Y9ehghCis_2ItN8ez3iWAHT3lHpzARFflUnQgnYUXeoN7YdUlAaYfNF9cbpoMj4rhq1MePx4jfLZedNgEwWM2EB6DsDZGau5/s1600/DSC_2843.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1004" data-original-width="1500" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijBfZkwXChuDg9BIJVIZHDA5QURXWOBvmG_nrGNb_-mGV3Y9ehghCis_2ItN8ez3iWAHT3lHpzARFflUnQgnYUXeoN7YdUlAaYfNF9cbpoMj4rhq1MePx4jfLZedNgEwWM2EB6DsDZGau5/s320/DSC_2843.jpg" width="320" /></a></div>
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Co się dzieje z rękawiczką?
(nadyma się od powietrza)
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy nasz bąk będzie miał
podobną kieszeń na powietrze? (tak). Gdzie? (pod gardłem)
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak wygląda jego szyja/rurka?
(długa, cienka, wyciągnięta prosto do góry)
</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdzie bąk może się ukryć w
naszej gablocie? (w trzcinach – jest ich dużo i rosną wszędzie).</div>
</li>
<li>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Żeby się skutecznie ukryć w
trzcinach, w jakim musi być kolorze, żeby nie było go widać?
(żółto-brązowym, z zielonymi elementami).
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Faktycznie, bąk jest dużym,
żółto-brązowym ptakiem z zielonymi nogami, który śpiewa (ryszy)
wyciągając długą i cienką szyję wysoko do góry.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Fot. Witalis Szołtys</div>
<br />BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-7880297475512182552017-06-21T14:46:00.002-07:002017-06-22T04:55:44.932-07:00Fotografia moja pasja<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhnCnYmeAQqdXczvgte2VlbY5y4PVrQTgUUlD8ASmv8r2fI2-A1FBoTOFhv09A9O5oCtVyai5DTq-119gye_YV866rjGtScw7RnJyyx7kQVmfmYM1Q6tzdx7eOKWpWDaWmUrbc0mxNOBfq/s1600/DSC_3399.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1063" data-original-width="1600" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhnCnYmeAQqdXczvgte2VlbY5y4PVrQTgUUlD8ASmv8r2fI2-A1FBoTOFhv09A9O5oCtVyai5DTq-119gye_YV866rjGtScw7RnJyyx7kQVmfmYM1Q6tzdx7eOKWpWDaWmUrbc0mxNOBfq/s320/DSC_3399.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Żyjemy w świecie obrazów: poznajemy świat za pomocą wzroku, od urodzenia uczymy się rozpoznawać informacje wzrokowe i uczulać nasz zmysł na istotne szczegóły. Jeśli nie będziemy tego robić... zostaniemy patrzącymi ślepcami wodzonymi za nos przez twórców reklam, którzy doskonale wiedzą, jak wykorzystać naszą ignorancję.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvbmkbIIwzJsMOQMg1GUfVcZvMhE_xV4r4Ce16gXex_ZDYzJLisWKycETPmXhLH48Lcr8FbIhSqWIa2NA9gyUn67SnhE7A_aiQ3FouYtq9dRJoZXseM-VgahybktW9Xe9BhxbPmcLgU-RM/s1600/DSC_9056.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1063" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvbmkbIIwzJsMOQMg1GUfVcZvMhE_xV4r4Ce16gXex_ZDYzJLisWKycETPmXhLH48Lcr8FbIhSqWIa2NA9gyUn67SnhE7A_aiQ3FouYtq9dRJoZXseM-VgahybktW9Xe9BhxbPmcLgU-RM/s320/DSC_9056.JPG" width="212" /></a><br />
<br />
Jak ważna jest nauka patrzenia przekonałam się podczas pracy w Galerii Malarstwa Polskiego. Wydawało mi się, że jestem dość uważna, czytam dzieła sztuki ze skupieniem i nic nie umknie mojej uwadze... Organizowany przez nas konkurs <i>Obraz a słowo. Literacki opis dzieła malarskiego </i>udowodnił mi, że patrzeć uczymy się przez całe życie. Na 80 prac nadesłanych podczas drugiej edycji konkursu, w której opisywaliśmy dzieło Juliusza Makarewicza <i>Chmielówka nad Dniestrem</i>, dwie wspominały o niezauważonym przez mnie wcześniej elemencie: zwierzętach pasących się na łące u podnóża góry. Pasterz zostawia je i wchodzi na górę, żeby spojrzeć na otwartą, ogromna przestrzeń. Marzy? Pragnie czegoś więcej? Poszukuje? Od tamtej pory ilekroć przechodzę obok obrazu widzę pasące się w dole bydło. Ledwo zarysowane, ale scharakteryzowane bardzo dokładnie. Niektóre skubią trawę, inne podnoszą głowy do góry.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBJawaP7UtqzvHOFHStR-Pm4SVF2Ll-Q8e7J1pzFbe3tq87BnWnYmp3WpfD-HXoqhfbP26rUBcHzuC_7YoP7UspoYrNVLgLju1IjAH1UAN8BKDAske6tX1Iz8FQ0YrO-cglkewYHx7BAow/s1600/DSC_3791.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1063" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBJawaP7UtqzvHOFHStR-Pm4SVF2Ll-Q8e7J1pzFbe3tq87BnWnYmp3WpfD-HXoqhfbP26rUBcHzuC_7YoP7UspoYrNVLgLju1IjAH1UAN8BKDAske6tX1Iz8FQ0YrO-cglkewYHx7BAow/s320/DSC_3791.JPG" width="212" /></a></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzVdt45rOw40xHF4_5n3amFVaxhgR4JE_p-JfAVJzPiaRsG5bt_T03euWrvOHr67mEmGwWcG4vlyzbstaYVkB9isKRbT0JXDuzcUhXN-rxJ1hDsHGpjXEGqxhgks_4VzFTzkxrRB_gchyL/s1600/DSC_8167.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1063" data-original-width="1600" height="210" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzVdt45rOw40xHF4_5n3amFVaxhgR4JE_p-JfAVJzPiaRsG5bt_T03euWrvOHr67mEmGwWcG4vlyzbstaYVkB9isKRbT0JXDuzcUhXN-rxJ1hDsHGpjXEGqxhgks_4VzFTzkxrRB_gchyL/s320/DSC_8167.JPG" width="320" /></a><br />
<br />
Spotkania z młodzieżą przekonały mnie, że nasze spojrzenia niejednokrotnie się nie pokrywają: na widzenie obrazu zbyt duży wpływ ma nasze doświadczenie, skojarzenia. Drugą zaskakującą mnie sprawą był fakt, że sami jako twórcy obrazów, powtarzamy utarte i znane z obrazów schematy. Myśląc o "twórcach" mam na myśli nie tylko tych, którzy chwytają za pędzel czy kredki. Popatrzcie na wykonywane przez was na co dzień zdjęcia, nawet te "ustrzelone" w pośpiechu smartfonami. Niektóre z nich wydają nam się lepsze, bardziej przemyślane, wykonane harmonijnie. Instynktownie potrafimy docenić ich piękno. Ku mojemu zaskoczeniu, do tych zdjęć zawsze byłam w stanie dopasować jakiś obraz przypominający mi kompozycję, nasycenie kolorów, ten sam rodzaj kontrastów. I tak rozpoczęła się moja osobista przygoda z fotografią: zaczęłam nie tylko malować, ale również "malować" za pomocą aparatu.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Powtarzałam emocje, znajomość złotego podziału, mocnego punktu w obrazie ułatwiały mi wybór kadru i przekazania informacji, nastroju, na którym mi zależało. Powoli stawałam się świadomym <br />
twórcą obrazów a moje widzenia dzieł sztuki z każdym dniem stawało się coraz dokładniejsze, wrażliwsze, zaczęłam dostrzegać rzeczy, o których wcześniej nie miałam pojęcia.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhphaY2MmtOqCM6Om94XiQKztIGg1LPQ28VpGYNUcUlrF3g4KVAOKoELpa3AveUZ77FPz3VNOFVHcEjX-GkbpPNpwGQS4oSjHnFKdU_MqOEp2VsRSqFG4f4p2ySkggKvw2QFoclR-fs6pVM/s1600/DSC_2687.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1063" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhphaY2MmtOqCM6Om94XiQKztIGg1LPQ28VpGYNUcUlrF3g4KVAOKoELpa3AveUZ77FPz3VNOFVHcEjX-GkbpPNpwGQS4oSjHnFKdU_MqOEp2VsRSqFG4f4p2ySkggKvw2QFoclR-fs6pVM/s320/DSC_2687.JPG" width="211" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Wśród fotografowanych przeze mnie motywów jest duża architektury i roślin - tu najczęściej odnajduję harmonię i inspirację. Ale pojawia się w kadrach również człowiek: on dopełnia całość kompozycji, nadaje jej charakter, staje się znaczącą częścią krajobrazu. Prezentowane obok zdjęcie wykorzystuje mocny punkt obrazu - postać jest umieszczona na 1/3 szerokości, amarantowy kolor butów stanowi dominantę kompozycyjną obrazu i sprawia, że dziewczyna wyróżnia się na tle gór, patrzymy głównie na nią. Bez tej plamy koloru całość byłaby prawie monochromatyczna, jednolita i uspakajająca. Przebierałam modelkę? Nic takiego ;) szukałam kadru wśród otaczającego mnie krajobrazu i świadomie wykorzystałam kontrast kolorystyczny.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCq_KMVLp7MnaupkXBQzcDuESilazVEsj16IGVpADtygzaLnMxz2Bv6MhwQsXk4OlUBGDYeVHS7TGvBDcXCHANLx_mnFh4pPNF0Xa0VsIy7ijPsCFNSi6FSJQlxCn_96Oew4cMIahXYe9u/s1600/album5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="960" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCq_KMVLp7MnaupkXBQzcDuESilazVEsj16IGVpADtygzaLnMxz2Bv6MhwQsXk4OlUBGDYeVHS7TGvBDcXCHANLx_mnFh4pPNF0Xa0VsIy7ijPsCFNSi6FSJQlxCn_96Oew4cMIahXYe9u/s320/album5.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
I tak zrodziła się pasja. Z amatorki przeobraziłam się w półprofesjonalistkę (choć niektórzy twi<span style="font-family: inherit;">e</span>rdzą, że nie ma podziału na amatorów i profesjonalistów, są tylko świadome obrazy i przypadkowe nic nie znaczące kadry). Ostatnio nawet, dzięki niezwykłej promocji firmy<span style="background-color: white; font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;">@saal.digital.polska </span><span style="background-color: white; font-family: inherit;">miałam okazję stać się autorem mojej pierwszej fotograficznej książki. Testowanie było darmowe - efekt zaskoczył mnie jakością i ... wzruszył. Zdjęcia wykonane są na profesjonalnym fotograficznym papierze, książkę złożyłam sama w prostym programie, który został mi przesłany.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNQ-Esc4nY6rUbAsTngj0-IR5IAN5rY2qboCU-v8mruoxRR3TzsjRkfdHV2AlVKyZNZrGPxKXYcu2Up1GROmKkvNwK2XP1JLNa8WeADJmdlDwMTHL-uwZ8fu41Lp2pgdJQ2qZ0KzzmuNrj/s1600/album2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="960" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNQ-Esc4nY6rUbAsTngj0-IR5IAN5rY2qboCU-v8mruoxRR3TzsjRkfdHV2AlVKyZNZrGPxKXYcu2Up1GROmKkvNwK2XP1JLNa8WeADJmdlDwMTHL-uwZ8fu41Lp2pgdJQ2qZ0KzzmuNrj/s320/album2.jpg" width="320" /></a><span style="background-color: white; font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"></span><br />
<span style="background-color: white; font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"><span style="background-color: white; font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"><br /></span></span>
<span style="background-color: white; font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"><span style="background-color: white; font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"><br /></span></span>
<span style="background-color: white; font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"><span style="background-color: white; font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"><br /></span></span>
<span style="background-color: white; font-family: inherit;"> Nie korzystałam z szablonów - dzięki temu fotoksiążka zaprojektowana jest według mojego poczucia estetyki i tworzy harmonijną całość ze zdjęciami. Posiadanie własnego dzieła w wersji albumowej - bezcenne. A ja mam swoją pierwszą fotograficzna książkę. Pierwszą, ale nie ostatnią ;)</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNQ-Esc4nY6rUbAsTngj0-IR5IAN5rY2qboCU-v8mruoxRR3TzsjRkfdHV2AlVKyZNZrGPxKXYcu2Up1GROmKkvNwK2XP1JLNa8WeADJmdlDwMTHL-uwZ8fu41Lp2pgdJQ2qZ0KzzmuNrj/s1600/album2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span style="background-color: white;"></span></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJFArj5C-PKctPvp1PBu9KOlfPYFW2_DOmPSO9BoRNsbwf9rh6eITb7Pk1R1lehC7_H5A_lT03DZhwrUbnU65yaOATQeVIXDmVi1FTGHPY6Gjs3Zn2mQErkgzyecYjz9FLGPvSV7xCX68w/s1600/album1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="960" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJFArj5C-PKctPvp1PBu9KOlfPYFW2_DOmPSO9BoRNsbwf9rh6eITb7Pk1R1lehC7_H5A_lT03DZhwrUbnU65yaOATQeVIXDmVi1FTGHPY6Gjs3Zn2mQErkgzyecYjz9FLGPvSV7xCX68w/s320/album1.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXbUiYGjsdZ11wvUA4nFSi8sJBJCYTgujvb-C9kIook39sEH8laRQELq3DsXeJi-3gXuBG_E9wRYsAub64jrjuA6fYygWETGqr7kvi_1hsMqquIBdQsiChvpcWJ4DCki_Tw-c3rAv_f8BB/s1600/album+3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="960" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXbUiYGjsdZ11wvUA4nFSi8sJBJCYTgujvb-C9kIook39sEH8laRQELq3DsXeJi-3gXuBG_E9wRYsAub64jrjuA6fYygWETGqr7kvi_1hsMqquIBdQsiChvpcWJ4DCki_Tw-c3rAv_f8BB/s320/album+3.jpg" width="320" /></a></div>
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"><br /></span>
<span style="font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"> </span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "verdana" , "tahoma" , "arial" , "sans"; font-size: 13px;"><br /></span></span>
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: inherit; font-size: 13px;">Skorzystajcie, sprawdźcie, a sami poczujecie się jak profesjonaliści. Ważne, żeby tworzyć i nigdy nie przestać być ciekawym świata. Wiedza... przyjdzie do nas sama.</span></span><br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgda3SXhX-80XXIgYf5iXQY5GqklWPTN82h8CXxVB0equg9WVPlavJCvsmIlGBLC1Fx1BHeWbFbPiZ39uVsP5KYQtjcHLjw1KZiebZUFMhRymWBwXbCc0WAKLG7ZKuDyn3dbUWe6MKTLb64/s1600/album+4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="960" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgda3SXhX-80XXIgYf5iXQY5GqklWPTN82h8CXxVB0equg9WVPlavJCvsmIlGBLC1Fx1BHeWbFbPiZ39uVsP5KYQtjcHLjw1KZiebZUFMhRymWBwXbCc0WAKLG7ZKuDyn3dbUWe6MKTLb64/s320/album+4.jpg" width="320" /></a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-84252271427138849612016-02-09T23:26:00.000-08:002016-02-09T23:26:26.155-08:00Odkrywamy tajemnice starożytnego Egiptu<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlnLWJKeVHxKpW-dZYiHnFEvALOcCP78XIhG2kaHTw7mx55E20JvkvVs_H0pD1RPC8PU6lqIOeCUta9yWZEevgce33h1WCIrwyEu5Xs3MWDr2fvsdJvWVhxMPUKRM4dRKljI-PlXRaKNWy/s1600/DSC_1466.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlnLWJKeVHxKpW-dZYiHnFEvALOcCP78XIhG2kaHTw7mx55E20JvkvVs_H0pD1RPC8PU6lqIOeCUta9yWZEevgce33h1WCIrwyEu5Xs3MWDr2fvsdJvWVhxMPUKRM4dRKljI-PlXRaKNWy/s320/DSC_1466.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tam są jakieś hieroglify...! Kto spróbuje je odczytać?</td></tr>
</tbody></table>
Zima za oknem, a Dział Edukacji przenosi się do gorącego Egiptu! <br />
<br />
<br />
Czy chcielibyście zostać faraonem? Albo wielkim budowniczym piramid? Jest taki okres w życiu młodego człowieka, że każdy by chciał – wiemy to z doświadczenia. Na zajęciach "Odkrywamy Egipt" pan Marek opowiadał jak wyglądało życie w starożytnym Egipcie, jak budowano piramidy i do czego one właściwie służyły. Zastanawialiśmy się również czy Sfinks ma tyle lat, na ile wygląda oraz czym zajmowali się kapłani, jak traktowano koty oraz poznawaliśmy egipskie bóstwa (niektóre są naprawdę dziwne i specyficzne). Jednakże nie bylibyśmy prawdziwymi odkrywcami, gdybyśmy nie odkrywali czegoś niezwykłego. Po wykładzie przyszedł czas na zajęcia warsztatowe, w czasie których można było stworzyć swoją własną miniaturową piramidę Cheopsa, a także poczuć się jak prawdziwy badacz piramid i sprawdzić, co też kryło się we wnętrzu tych dziwnych budowli. <br />
<br />
<br /><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD3U3M5gx0I11I9TKSJRV1yTV2JQizzFdbvNYgRNnALOQYKWkREpdPnpbOXxsC7Ko1-BJZVjI9e6KHGs2O__nHRhaHnjmaA00Y1OyJG1LGqA0kM9XrUq0fC2YLtY3e-1ywnFPpiMUp7lYD/s1600/DSC_1489.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD3U3M5gx0I11I9TKSJRV1yTV2JQizzFdbvNYgRNnALOQYKWkREpdPnpbOXxsC7Ko1-BJZVjI9e6KHGs2O__nHRhaHnjmaA00Y1OyJG1LGqA0kM9XrUq0fC2YLtY3e-1ywnFPpiMUp7lYD/s320/DSC_1489.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piramida gotowa. A co znajdziemy w środku?</td></tr>
</tbody></table>
Tematem drugich zajęć było egipskie pismo, czyli hieroglify. Jak wyglądały? Do czego służyły? Kto i kiedy ich używał? I przede wszystkim, czy łatwo je odczytać? Odpowiedź na te pytania przyszła niedawno - niecałe 200 lat temu, w 1822 roku, pan Jean-François Champollion w końcu odczytał hieroglify za pomocą Kamienia z Rosetty. Dzięki temu potrafimy dziś odczytywać egipskie wiadomości, choć zdecydowanie nie jest to łatwe. <br />
<br />
<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmQQm0rEWziX-2nL5CEtGFeZGMtKdhsFJQmFNVXtLNmH7P9ddVaQnBwOyH6nve7_LQkujx-2qk6UKNzkziZxvhYCUOHmkVCsACV3DTEkaJwuKb1fRde7YeHbB3bTpH0ywUYGxOybtkLWn2/s1600/DSC_1522.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmQQm0rEWziX-2nL5CEtGFeZGMtKdhsFJQmFNVXtLNmH7P9ddVaQnBwOyH6nve7_LQkujx-2qk6UKNzkziZxvhYCUOHmkVCsACV3DTEkaJwuKb1fRde7YeHbB3bTpH0ywUYGxOybtkLWn2/s320/DSC_1522.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nikt nie powiedział, że pisanie hieroglifami jest łatwe.</td></tr>
</tbody></table>
W czasie warsztatów spróbowaliśmy swoich sił w rysowaniu hieroglifów i bawiliśmy się w szyfrowanie wiadomości. W tym celu można było wykorzystać albo hieroglify, albo jeden z czterech dostępnych szyfrów, m.in. "Drabinki", "Czekolady" i "Karpat". Marszczyliśmy brwi i przygryzaliśmy koniuszki języków, ale opłacało się - nikt już nie odczyta naszych sekretów. (Prawdopodobnie.)<br />
<br />
Przed nami trzecie zajęcia z cyklu egipskiego - Dział Edukacji razem z uczestnikami zajęć zamieni się w aktorów teatralnych i odegra na żywo komedię dell'arte. Gdzie jednak komedia dell'arte z drugiej połowy XVI wieku, a gdzie starożytny Egipt? Zapewne Arlekin maczał w tym palce, ale to się okaże w czasie przedstawienia.<br />
<br />
<br />
Kto przegapił zajęcia ma szansę wziąć w nich jeszcze udział. W drugim tygodniu ferii zapraszamy wszystkie dzieci na zajęcia: <br />
<ul>
<li>Odkrywamy Egipt - Termin: 24 lutego 2016 (środa), godz. 11.30</li>
<li>Egipskie hieroglify - Termin: 26 lutego 2016 (piątek), godz. 11.30</li>
</ul>
Miejsce: gmach przy pl. Jana III Sobieskiego 2, Centrum Edukacji.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjruEVGMKKmkWaMF5K7SYA188UWqO8qyEruTTJkMPJ0ZzYlDzj_M_pJ11-FOENkmyxu1hcgPUH0IinhZC2nmFtH8TS1ruWim7iFx9sFNTJ4taboRk6wzprFDpf0EhwOmNXFtvM2OOn8x0mQ/s1600/DSC_1571.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjruEVGMKKmkWaMF5K7SYA188UWqO8qyEruTTJkMPJ0ZzYlDzj_M_pJ11-FOENkmyxu1hcgPUH0IinhZC2nmFtH8TS1ruWim7iFx9sFNTJ4taboRk6wzprFDpf0EhwOmNXFtvM2OOn8x0mQ/s320/DSC_1571.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tajna wiadomość. Ciekawe, czego dotyczy? Wszystkich, którzy <br />chcą wiedzieć, zapraszamy do MGB! </td></tr>
</tbody></table>
Koszt udziału w warsztatach wynosi 6 zł. Obowiązują zapisy (dwa tygodnie przed terminem zajęć), które prowadzi Dział Edukacji: tel. 32 281-82-94 w. 127.BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-24183227864579315242016-01-08T03:39:00.002-08:002016-01-08T03:39:34.873-08:00Gdy mniej znaczy więcej, czyli jak pokochać sztukę współczesną<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIQG4ZfXDDVZYoCq7gGoFdTmujGcU6G9zePGREAqMxubgbQvMLk9BDpx_eCISSzLbIr1yJD-P1PO1zekeG-aNfQ42YYCVlqgR0AGI3M7EXsCH328IJjTGIFfpcv3bltOWTe9XIL7mNxcGe/s1600/MG_2794.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIQG4ZfXDDVZYoCq7gGoFdTmujGcU6G9zePGREAqMxubgbQvMLk9BDpx_eCISSzLbIr1yJD-P1PO1zekeG-aNfQ42YYCVlqgR0AGI3M7EXsCH328IJjTGIFfpcv3bltOWTe9XIL7mNxcGe/s320/MG_2794.jpg" width="320" /></a>Sztuka współczesna niejednokrotnie postrzegana jest jako gonitwa za niekonwencjonalnymi rozwiązaniami i twórczość mało zrozumiała dla odbiorcy przyzwyczajonego do obrazów realistycznych. Wystawa <i>Poza oficjalnym obiegiem. Niezależna sztuka polska lat 80</i>. pokazuje, że sztuka figuratywna znalazła swoje stałe miejsce wśród natłoku awangardy i eksperymentalnych propozycji, mało tego - uzyskała nowy, mocniejszy wymiar. Obrazy prezentowane na ekspozycji mają rozpoznawalne kształty, ale wykorzystują nowoczesne środki przekazu, a przez to ich przekaz staje się mocniejszy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxRqcWtwTB2UMliG_hq4QMV2JWtybLrwOCJGNdS7LB0Nv4HrtDEXnGL-wi2XBBC_y25ERlJow81umZiq8Qam1yzoqi5urZ_VS-vrXeCMO-10Hopl6GTyhEDgxSqfv6xFRkK70Te5Dr7KCv/s1600/MG_2816.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxRqcWtwTB2UMliG_hq4QMV2JWtybLrwOCJGNdS7LB0Nv4HrtDEXnGL-wi2XBBC_y25ERlJow81umZiq8Qam1yzoqi5urZ_VS-vrXeCMO-10Hopl6GTyhEDgxSqfv6xFRkK70Te5Dr7KCv/s320/MG_2816.jpg" width="320" /></a></div>
<i>Gdy mniej znaczy więcej, czyli jak pokochać sztukę współczesną </i>jest lekcją wprowadzającą młodych ludzi w tajniki sztuki nowoczesnej: uczy patrzenia i rozumienia obrazów, oswaja z technikami i środkami artystycznego wyrazu. A przede wszystkim uczy artystycznej dyscypliny - używając mniejszej ilości środków, świadomie dobierając elementy, kolory, paradoksalnie możemy przekazać więcej treści i w większym stopniu zainteresować odbiorcę.<br />
<br />
Lekcje prowadzone są dla grup zorganizowanych do końca lutego. Rezerwacji należy dokonywać w Dziale Edukacji, tel. 32 281 82 94 w.124<br />
<br />BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1233396751307070064.post-38695564758593428942015-12-23T05:50:00.000-08:002015-12-23T05:50:04.957-08:00Wesołych Świąt!Święta i Nowy Rok tuż tuż, śpieszymy więc do Was z serdecznymi życzeniami!<br />
Do tradycyjnie zdrowych, wesołych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia dokładamy przymiotnik TWÓRCZYCH, bo to dla nas synonim <i>szczęśliwego czasu</i>.<br />
A wiec z twórczą wyobraźnią podchodźcie do spraw codziennych, twórczo wykorzystujcie czas i dzielcie się z nami efektami waszych pomysłów.<br />
Wesołych Świąt życzy Dział Edukacji Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu.<br />
<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="281" mozallowfullscreen="" src="https://player.vimeo.com/video/115165337" webkitallowfullscreen="" width="500"></iframe> <br />
<a href="https://vimeo.com/115165337">Zima</a> from <a href="https://vimeo.com/user16686425">Edukacja MGB</a> on <a href="https://vimeo.com/">Vimeo</a>.<br />
<br />BrygadaRRhttp://www.blogger.com/profile/12090363981589076771noreply@blogger.com0