![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFrbdipxLu5_JdbdXvmqH-lxzQ9z7D2bE4ApN902rPALkjApYJmYvEBp8wN8QszpGav-b4Q1qeeWzFt0ID9zgplEe6-sfe-b42yaGEom7Knq2euC0l1z_QfRoRU5zy_pZ2bpb6g0_dprps/s320/Obraz+067.jpg)
• Kukurydzy nie zbieraliśmy – nie udało namówić się żadnego właściciela pola kukurydzy, żeby podzielił się z początkującymi Indianami swoim dorobkiem. Z wyprawy grabieżczej zrezygnowaliśmy z przyczyn etyczno-moralnych. Stwierdziliśmy, że jako pracownicy szacownej instytucji kultury nie powinniśmy (mimo wszystko) oddawać się działalności zbrodniczej i to w godzinach pracy!
• Polowanie na bizony także było nieco utrudnione, a to z powodu całkowitego braku bizonów w naszej okolicy… Jedyne, co nam pozostało, to nasze dwa spreparowane żubry na wystawie przyrodniczej – Planta i Plebejer. Bizon i żubr dwa bratanki, więc z braku pożądanej zwierzyny zapolowaliśmy na nasze eksponaty, na których polowanie nie zrobiło absolutnie żadnego wrażenia, w dodatku w ogóle nie wykazały chęci ucieczki przed naszym plemieniem (być może było to spowodowane faktem, że od członków plemienia i wszystkich innych niezrzeszonych ludzi oddziela je gruba szyba, co daje im zrozumiałe poczucie bezpieczeństwa).
• Tatuowanie sobie totemów klanowych też odpuściliśmy ze względu na dość młody wiek klanowiczów i ewentualny atak apopleksji, który mógłby razić rodziców, gdyby zobaczyli swoją wytatuowaną pociechę – w końcu może widzieliby ją w innym klanie („Dlaczego klan Bobra? Naszym marzeniem było, żebyś dołączył do klanu Orła. Marzyliśmy też, żebyś poszedł na Harvard, ale to w drugiej kolejności”). A tak, w przypadku trwałych znaków cielesnych, sprawa zostałaby bezpowrotnie przesądzona.
• Wyprawa wojenna została już prawie zorganizowana, byliśmy gotowi i wyposażeni w niezbędny wojenny osprzęt. Znaleźliśmy nawet Irokezów stacjonujących w naszym mieście – trochę dziwni byli, bo zamiast indiańskich skór i naszyjników nosili spodnie w kratę i koszulki „Ramones”, ale irokez się zgadzał, więc to nam wystarczyło. Na mapie zaznaczyliśmy obóz Irokezów, ale gdy pełni wojennego entuzjazmu przybyliśmy na miejsce okazało się, że wyżej wymienieni stacjonują w nim jedynie w godzinach wieczorno-późno nocnych, co zniweczyło nasze plany przeprowadzenia napadu w czasie zajęć.
![]() |
Wielki Wódz i Olga Gorący Kamień testują jakość grzechotki |
![]() |
Test bębenka |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzixX0o5tP4FASmlVfnQDRq16kvNk3aFdIkiMzGCz5lo0XCJdBkqm_U4ap3p75HYU1NnR6GTGxEZaLELfE37q68VQG-RiEAi0xQTxHNeS6YlyYVxde9_IARmtAfwmxjRO1GfVlrQEv_Y4o/s320/Obraz+177.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkP4BfjpvscQTRsmYJd48x3culmarX_Yp5gWEHTNWLoIPH-S9Rt8ocbd_sRskD92GLLZgQWsCiR4zXMpjuRw_TYwUoWNmLWdtSq3GOctzvaNfLipuj1RYhxMW5xprPzpp81NtbAkDTOo18/s320/Obraz+153.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX9M-V9ORx7tuvhw8mUuZSVZcjKUnVTm1mnmN92Ce2EuA2XfFd2H0l7kut-ziqL4JYkY1soxA9mDljXuKzyJl_0SUzA5C5vubVWfbzd7Y-XvzkRJ_Od6YbuAYFnASB9ladov1BmYe9IFsh/s320/Obraz+183.jpg)
okraszenie odpowiednimi symbolami. Z grzechotkami sprawa była dużo łatwiejsza. Tu należało jedynie skomponować kilka grzechocących zestawów muszelek i kamyczków umieszczonych na sznurku, udekorować piórkami, a całość owinąć kolorową wstążeczką, żeby było bardziej w zgodzie z obowiązującymi trendami. Nasi Indianie na tyle się rozochocili, że nikt nie miał zamiaru poprzestać na jednym instrumencie. Zestaw grzechotka + bęben stał się czymś w rodzaju standardowego wyposażenia, nie mówiąc już o tym, że niektórym udało się wyprodukować cały zestaw perkusyjny. Na koniec pozostało już tylko udać się w strony naszego indiańskiego obozowiska na tyłach „Pałacyku”, zasadzić totemy i pląsać dziko aż do utraty sił.
Do dziś nie wiemy, jaki taniec odtańczyliśmy, ale było niesamowicie i… boso! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz