wtorek, 5 listopada 2013

Czerwiec cz. 1

Czerwiec... wydawać by się mogło, że naszemu Działowi Edukacji wakacje i słoneczko gorące się marzy... a tu nic z tych rzeczy! Dziś przenosimy się w zamierzchłe czasy, kiedy jeszcze nazwy tego pięknego miesiąca nie znano, a ludy słowiańskie słowa na określenie mocnej czerwonej barwy nie miały... Co zatem było najpierw?

Już we wczesnym średniowieczu na terenach Polski żył pluskwiak porphyrophora polonica, popularnie czerwcem polskim zwany. Żył i żyje nadal  na różnych gatunkach roślin, a za swoją ulubioną  korzenie czerwca trwałego uważa. I o ile obecnie ani ta roślina, ani ten pluskwiak do naszych ulubionych gatunków nie należą, o tyle w przeszłości odegrał on niebagatelną rolę w naszej historii! Ba! Byliśmy z niego dumni!!!!

Larwy i samice tego gatunku były bowiem bardzo pożądanym towarem - z nich wyrabiano bardzo cenny, czerwony barwnik. Czerwcem barwiono przede wszystkim wełnę, jedwab i skórę. Intensywne czerwone zabarwienie powodował kwas karminowy. Ze względu na piękny kolor oraz wysoką cenę barwnika stosowano go do barwienia szat królewskich oraz do ilustrowania książek. Od tego barwnika rozpowszechniła się we wszystkich językach słowiańskich nazwa czerwieni i barwienia na czerwono. A skąd nazwa czerwiec? Zbiory czerwca rozpoczynały się 24 czerwca, dlatego wypełnione kwasem karminowym cysty czerwca nazywano "krwią św. Jana". Jak podaje Słownik etymologiczny języka polskiego Aleksandra Brücknera: " Więc już pierwotni Słowianie na prarodzinie zajmowali się zbieraniem tej koszenili domowej, żyjącej na korzeniach sclerantusa, również czyrwcem przyzywanego; korzenie wytrząsano na płachty, a poczwarki suszono; wywożono je szczególnie na Wschód i dochód bywał z tego znaczny. Amerykańską koszenile, jako silniej barwiąca, zastąpiła czerwca polskiego od XVI wieku."

Aby uzyskać barwiące na czerwono grudki trzeba było zebrać pluskwiaki, zalać gorącą wodą, wysuszyć a następnie rozetrzeć na proszek. Na jeden kilogram barwnika należało zebrać kilkadziesiąt tysięcy pluskwiaków. Produkt ten był cennym surowcem eksportowym, z którego obok zboża i bydła, słynęła Polska. Czerwień, jako symbol bogactwa i dostojeństwa, dostał się w ten sposób na nasze sztandary. Bo jakim innym kolorem mieliśmy się chwalić przed naszymi sąsiadami? Jaki inny kolor czytelnie mówiłby o naszym bogactwie? Patrząc na te fakty być może powinniśmy otoczyć większym sentymentem naszego rodzimego pluskwiaka, tym bardziej, że obecnie zarówno roślina żywicielka, jak i żyjący na niej czerwiec polski, stały się rzadkością i możemy znaleźć go... w Czerwonej Księdze gatunków zagrożonych. Jako ciekawostkę dodam, że krewniak naszego czerwca - czerwiec meksykański, z którego obecnie wytwarza się czerwony barwnik koszenilę, doczekał się w Australii swojego pomnika! Czerwca meksykańskiego sprowadzono do Australii, aby ograniczyć zarastanie pastwisk kolczastą opuncją (a jak wiadomo czerwce z tego gatunku uwielbia wypijać soki tej rośliny). A nasz czerwiec, który rozsławił Polske w Europie 1000 lat temu, na takie wyróznienie nie zasługuje? Nasz Dział postanowił zmienić ten stan rzeczy i przypomnieć historię czerwca polskiego - podczas zajęć na wystawie "Via Regia" wykonaliśmy wspólnie modele "porphyrophora polonica" wraz z paszportem przewozowym i ... wysłaliśmy je w świat do szkół, aby historię tego gatunku wszystkim opowiedziały. Już niebawem na naszym blogu umieścimy informacje, gdzie nasze czerwce dotarły i jakie przygody je spotkały. Jeśli chcecie zaopiekować się takim czerwcem, zgłoście się do nas - razem możemy wykonać i opisać taki model, a wszystkich zainteresowanych związkami przyrody z historią zapraszamy na wystawę czasową "Via Regia" do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Wystawa czynna do końca stycznia 2014.

O samym czerwcu polskim jeszcze opowiemy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz