Ale jak to? Ale gdzie? Totemy, z tego, co wiemy rosną na terenie bardzo dalekim, oddalonym od naszych domów o odległość zdecydowanie większą, niż skłonne byłyby zaakceptować rozsądne matki, wysyłając swoje dzieci na zajęcia. Na terenie szerzej znanym pod nazwą: Ameryka. Żeby uniknąć komplikacji związanych z wizami, samolotami i traceniem (czy może właśnie zyskiwaniem?) doby, co potem powoduje w człowieku dziwne refleksje o naturze czasu i Wszechświata w ogóle,postanowiliśmy się nigdzie z naszego Muzeum nie ruszać i totemy przenieść na rodzime podwórko. Ściślej – na podwórko usytuowane za gmachem Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu przy ulicy Korfantego 34, szerzej znanym pod nazwą „Pałacyk”.
Ale zacznijmy od początku… Zasadzenie totemów na rodzimej ziemi wymagało przede wszystkim zorganizowania grupy rodzimych Indian. Do grupy można przystąpić zapisując się w naszym kochanym Dziale Edukacji. Kolejnym krokiem było szkolenie, które miało na celu przemianę wszystkich bladych twarzy, w pełnowartościowych, totemiczno-rytmiczno-amuletowych Indian. W wyniku zapisów udało nam się skompletować całkiem sympatyczne plemię, którego wodzem została, o Indianach wiedząca wszystko, Pani Beata Badura z Działu Archeologii MGB. Nasz wódz, jak na dobrego wodza przystało, zatroszczył się o plemię, podzielił je na klany totemiczne i wytłumaczył nam, co to w ogóle jest. Klan totemiczny, czyli najprościej mówiąc grupa ludzi, która ma wspólnego zwierza. W sensie… nie, że trzymają go w wigwamie, czy innym tipi, karmią, wyprowadzają i szczotkują, ale że jest on [ten zwie-z] ich patronem, symbolem i łączą ich z nim rozliczne związki. Niektórzy twierdzą, że zwierzęta–totemy przechowują w sobie dusze przodków, w związku z czym nie wolno ich zabijać, że o zjadaniu nie wspomnę!
Klan totemiczny w takim razie charakteryzowałby się wspólnym zwierzem, wspólnymi przodkami oraz silnymi i mistycznymi więziami, które łączą jego członków. W sytuacji, kiedy ma się tak dużo fajnych wspólnych rzeczy, należy je jakoś podkreślić, pokazać innym, pochwalić się, ogłosić całemu światu itp. Indianie nie znali facebooka, wobec czego swoją klanową wyjątkowością chwalili się przy pomocy takiego ogromnego drewnianego pala, na którym umieszczali symbole swojego klanu, swoiste godło! Taki pal zwie się totemem. U doświadczonych i starszych stażem Indian totemy przybierają dość pokaźne rozmiary – nawet 18 metrów! Jednak z uwagi na fakt, że jesteśmy dopiero początkującymi Indianami oraz na to, że pracownicy „Pałacyku”, a także okoliczni mieszkańcy mogliby mieć coś przeciwko gigantycznym totemom tuż pod swoimi oknami, zrezygnowaliśmy z wersji jeden do jeden i ograniczyliśmy swoje totemy, do troszkę mniejszych modeli. Nasze klany miały do wyboru kilka zwierząt totemicznych: orła, bobra, wieloryba oraz niedźwiedzia i o dziwo podzieliły się nimi w sposób zaskakująco pokojowy. Byliśmy przygotowani na jakieś wojny i potyczki klanowe, ale nic takiego nie nastąpiło – nasi uczestnicy od razu załapali jedną z podstawowych zasad bycia Indianinem – wojny, owszem, zawsze są mile widziane, ale na stopie międzyplemiennej a nie wewnątrzplemiennej. Jesteśmy dumni!
Wracając do totemów - na szczycie każdego totemu znaleźć musiał się legendarny i potężny Ptak Grzmot, który wyglądem przypomina wielkiego orła, a rozpiętość jego skrzydeł osiąga ok. 5 metrów! Wśród starych Indian krążą pogłoski, jakoby był widziany gdzieś w Ameryce Północnej.
Podsumowując: Ptak Grzmot na szczycie, zwierzę totemiczne naszego klanu na samym dole, w środku inne dostępne zwierzęta – kolejność ustalona w wyniku obrad klanowej rady starszych. Totem jak marzenie!
Z gotowymi totemami, udaliśmy się w zaciszne rejony na tyłach
„Pałacyku”, w celu odbycia prawdziwie indiańskiej sesji zdjęciowej. Całe
szczęście, wbrew pierwotnym obawom, niczyja dusza nie została uwięziona
w tym dziwnym, małym, czarnym pudełku zwanym aparatem fotograficznym i
po sesji świeżo upieczeni Indianie mogli spokojnie rozejść się do domów…
tfu! Do swoich eleganckich wigwamów oczywiście!
Na następny dzień
zaplanowane zostały kolejne indiańskie atrakcje w liczbie absolutnie
niepoliczalnej. Wymienię tylko niektóre: sadzenie totemów, zbieranie
kukurydzy, polowanie na bizony, tatuowanie sobie totemów klanowych na
przedramieniu, wyprawa wojenna przeciwko Irokezom, wyrabianie bębenków i
grzechotek, dzikie tańce dookoła totemów i wiele, wiele innych…
A teraz zgadnijcie, które z wymienionych atrakcji nie zostały zmyślone :) Relacja wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz