Dynia. Taki większy pomidor. I twardszy. No, w zasadzie dużo większy. Jak arbuz, tylko bardziej suchy w środku. Generalnie pomarańczowy kolorystycznie zarówno na powierzchni jak i w głąb. Po łacinie
Cucurbita pepo L. Służy do jedzenia i do zabawy, a z zabaw z dynią, oprócz zrzucania jej z np. dużej wysokości najbardziej znane jest Halloween. Halloween przywędrowało do nas z ojczyzny Coca Coli i Jerrego Springera, ale nie wymyślił go ani Bill Gates ani Steve Jobs ani nawet Bruce Willis. Wymyślili go kilka tysięcy lat temu druidzi celtyccy, czyli kapłani/szamani ludu zamieszkującego tereny Francji a potem, kiedy ich Rzymianie pogonili, także Wysp Brytyjskich. Najbardziej znany to oczywiście Panoramix, kolega Asterixa i Obeliksa.
|
Test miny |
|
|
Jednym za świąt, jakie Celtowie obchodzili było święto Samhain, przypadające na 31 października. Tego dnia odchylała się wielka tarcza Skathach i nasz świat łączył się ze światem zamieszkiwanym przez duchy przodków, przyszłych pokoleń oraz wszelkie demony, upiory i prawdopodobnie Freddiego Krugera. Całe to towarzystwo po przejściu przez barierę szlajało się po wzgórzach i wrzosowiskach Irlandii np, utrudniając życie porządnym obywatelom. A że siła perswazji na nich nie działała lud wybrał taktykę "na przeczekanie" - czyli żeby nie przeszkadzać i nie rzucać się w oczy. Jednym z elementów dekoracyjnosymbolicznych Samhain była rzepa, w której rzezano otwory na wzór ludzkiej fizis (znaczy oczy, paszczę i - jak kto się jeszcze przy rzepie nie zaciął - dziurki nosowe.) Potem w takim wypatroszonym warzywie stawiano świeczkę i całość robiła za lampkę a w wymiarze symbolicznym za błędny ognik, oznaczający duszę zabłąkaną z drugiej strony z racji braku znajomości nawigacji. Nawet się to nazywa: Jack-o'-Lantern. "Jack" dlatego, że wedle legendy z takąż lampką błąkać się miał pewien farmer, którego ani w niebie ani w piekle nie chcieli. Istnieją dwie wersje legendy: na Scrudge'a i pijacka, ale w obu bohater łazi z lampką z rzepy.
Rzepa jest niemożebnie twarda, więc potem zamieniono ją na dynię.
Samo święto jako Halloween powędrowało tak z 200 lat temu wraz z emigrantami z Irlandii do USA a stamtąd powędrowało sobie na cały świat, gdzie rosną dynie. No i do nas też.
Właśnie w ostatnia sobotę w Muzeum grupka dzieciaków miała okazje wykonać własną, niepowtarzalną dynię, mogącą robić w domu za bibelot. Procedura jest następująca:
- otwieramy czaszkę od góry (wykrawając czubek)
- dokonujemy neurochirurgicznej ingerencji palcyma lub czym kto może, celem pozbycia się zawartości dyni
- rysujemy na dyni szkic tego, co tam chcemy wyrzezać
- rzezamy
- wkładamy lampkę-świeczkę do komory po "mózgu" dyni
- cieszymy się
Ponieważ liczba chętnych przekroczyła nasze najśmielsze, chcemy podziękować wszystkim rodzicom, którzy przy preparowaniu dyń nam bardzo pomogli. A na zdjęciach widzicie całe to pandemonium.
PS: dynię można też zjeść, ale kto by tam marnował taki kawał warzywa.
no i doczekałam się uwiecznienia... a niech tam
OdpowiedzUsuńzabawa świetna, z łapkami umazanymi wnętrznościami dyni mogliśmy robić za zombi bez specjalnej charakteryzacji, no za ręce zombi to na pewno
rozochocone dzieciaki z dynami pod pachami pognały do domów.... robić kolejne dyniowe potwory, bo jak tu nie zanieść do szkoły dyniowego "jack'a"
w naszej małej rodzince ilość dyni rosła wykładniczo, ostatnią, czwartą dostała pani z plastyki, bo jak tu nie zrobić jak ładnie prosiła (platyka więc policzki dyni w wielkie cieniowane kwiaty), w tajemnicy powiem że i Kuba, i Zuzia dostali za nie szóstki
wprawę już mamy, żłobienia i cieniowania opanowane, w przyszłym roku możemy tworzyć hurtowo, tylko casting na wyciągacza dyniowych wnętrzności rozpiszemy
P.S. efektem ubocznym, jak dla kogo, są dyniowe pestki, które wysuszone, w całości (czyli razem z łupinką bo świeże) chrupie sobie z upodobaniem nasza Mielnka szylka
Bardzo się cieszymy, że dynie dobrze się czują. Poważnie się obawialiśmy o rekonwalescencję pooperacyjną, bo np. nasza dynia pokazowa dzisiaj dostała jakiegoś rozmiękczenia. No i gratulujemy szóstek :)
Usuń